Kiedyś wioskowy głupek zabawiał ludzi na dożynkach, teraz robi to na YouTubie
W 2011 roku na TVP2 pojawił się serial Rodzinka.pl. W 2017 roku na YouTubie pojawiła się zupełnie nowa rodzinka, którą jednocześnie ogląda po kilka tysięcy ludzi na żywo. Nie przeszkadzają im patologiczne relacje i prymitywne zachowania. Witamy w internecie AD 2017.
DanielMagical od kilku dni jest gwiazdą internetu. Stream na jego kanale na YouTube oglądają tysiące ludzi, a filmiki z najlepszymi „dymami”, takimi jak wyrzucenie telewizora przez okno, okładanie roweru młotkiem czy… jedzenie kebabu, stają się hitami Wykopu.
Krótki rekonesans kanału pokazuje, że Daniel próbował przebić się do szerszej publiczności grając w gry, np. słynącą z fotorealistycznej oprawy Tibię. Prawdziwą „sławę” zyskał dopiero po odpaleniu live’a, którym wedle znalezionych przeze mnie informacji chce pobić rekord świata. Dotychczas najdłuższy stream trwał 150 godzin. W momencie, kiedy piszę te słowa, Daniel jest w połowie drogi do celu.
Macie bilety do cyrku?
Rekordy rekordami, a trzeba jakoś wiązać koniec z końcem. Dlatego Daniel wzorem większych kanałów umożliwia dobrowolne darowizny. Za jeden kilkugodzinny film inkasuje przeciętnie około tysiąca złotych, więc znalazł niezły sposób na życie.
Choć nie odmawiam mu potencjału, to po kilku seansach z jego osobą w roli głównej nie mogę sobie przypomnieć człowieka bardziej zasługującego na miano Typowego Seby. Kiedyś ktoś taki mógł co najwyżej liczyć na pracę fizyczną na budowie, a dziś… sam tę budowę streamuje live.
Dlaczego ludzie chcą coś takiego oglądać?
Ludzie lubią się pośmiać i dowartościować; postawić się wyżej niż ten Daniel, który śpi w jednym łóżku z (chyba) kolegą i nie potrafi poprawnie skleić zdania, gdzie występuje więcej niż jeden czasownik. Poczuć się lepszymi niż jego mama, która tańczy na wizji w podzięce za każdą darowiznę i z założonymi na głowę majtkami testuje piwa. Dno i patologia.
Widzowie mogą wytykać palcami: „patrzycie jakie patusy” i myśleć w głębi ducha: „jakie mam szczęście, że moja rodzina taka nie jest”.
Daniel nasyca w swoich widzach potrzebę wojeryzmu – odsłania przed nimi całą swoją prywatność. A ludzie lubią podglądać i decydować o życiu innych. Na facebookowej grupce mogą decydować, czy Daniel i spółka mają zniszczyć i wyrzuć przez okno telewizor, czy może roztrzaskać taboret w drobny mak.
Internet miał być lepszym miejscem.
Miał być medium lepszym od wypełnionej reklamami, plastikiem i dennymi sitcomami telewizji, a tymczasem dokonał niemożliwego. Upadł jeszcze niżej.
Nina Terentiew jeszcze za czasów Bezludnej Wyspy mówiła, że ludzie oglądają wciąż te same programy, bo lubią spędzać czas wspólnie ze swoimi znajomymi ze szklanych ekranów. Wypić herbatę z Ibiszem w Awanturze o kasę albo pośmiać się z cywilizacji, czy wziąć coś na chłopski rozum z Cejrowskim.
Teraz ludzie wracają do Kociołka Menelixów z DanielMagical.