Świetnie, że Google pokazał Pixele, ale co dalej z czystym Androidem i launcherem?
Google pokazał smartfony Pixel i Pixel XL. Patrzę na specyfikację i nie czuję najmniejszej potrzeby, by zmienić swojego smartfona. Coraz bardziej dociera do mnie jednak, jak wiele prawdy kryje popularne ostatnio w świecie technologii stwierdzenie, że hardware przestał się liczyć.
Czym różni się Google Pixel czy Pixel XL od mojego zeszłorocznego smartfona? Ma procesor nowszej generacji, więcej RAM, ekran AMOLED i aparat z lepszą matrycą. Gdy przyglądam się tabelkom, które upodobał sobie Dawid Kosiński, nie czuję nic. Ot, kolejny (prawdopodobnie) dobry sprzęt. Zero magii, czysta inżynieria. Nie pragnę, nie jaram się, nie sprawdzam stanu konta, nie szukam rat zero procent.
Sytuacja zmienia się, gdy patrzę na oprogramowanie. Androida 7, który zarządzać będzie Pixelem. Google Asssistant, które zastąpi Google Now. Tak, zdaje sobie sprawę, że na rodzimym gruncie Asystent jeszcze długo będzie kastratem, którego falset będzie irytował. Ważne jest coś innego. Trend.
Google pożegnał się Nexusami i pokazał nowy sprzęt sygnowany własną marką. Jako wielki miłośnik czystego Androida (lub prawie czystego, bo przecież moja Moto X Style, to taki trochę kundelek) i Google Now Launchera mam mnóstwo pytań. Co dalej? – brzmi najprostsze z nich.
Nie znoszę producenckich nakładek na Androda. Irytują mnie, męczą i gdy na nie na patrzę na smartfonach znajomych, mam ochotę pobrać i zainstalować im Google Now Launcher. Najbardziej nie lubię chyba nakładek Samsunga. Gdy przyglądam się temu, co robi Huawei, uczucia mam podobne. Najmniej złych emocji wzbudzał HTC Sense, choć w tym przypadku również wolałem zainstalować launcher Google’a, gdy posiadałem sprzęt tajwańskiej firmy. Tak, doskonale słyszę wasze prychanie i śmiech. Znam argumenty o niewykorzystanym potencjale dużego ekranu i wielkich ikonach aplikacji. Nic nie poradzę. Uwielbiam Google Now Launcher, nie przekonały mnie alternatywne i dające 100 razy więcej możliwości launchery Nova czy Apex. Myślcie, co chcecie, może jestem ograniczony, ale lubię prostotę GNL, bo jest w niej coś (zabijcie mnie) z iOS.
Google Pixel przynosi Pixel Launcher (czy jak go nazwą). To ewolucja powyżej opiewanej przez mnie nakładki, którą zresztą zainstalowałem na chwilę na swojej Moto X w wersji przedprodukcyjnej z .apk, które wyciekło kilka tygodni temu. Nie jestem zachwycony, ale też za wcześnie na oceny, bo korzystałem z niepełnowartościowego oprogramowania pozbawionego integracji z asystentem, wszystkich funkcji itp.
Skoro, jak twierdzą mądrzy komentatorzy zza oceanu, Google pokazał Pixele, bo chce być Apple, to teraz wiele musi się zmienić.
Innymi słowy, gdy moja Moto X doczeka się już Androida Nougat (a wierzę, że go dostanie), może się okazać, że będzie się on różnił od tego, co zobaczymy w Pixelach. Wiem jak to brzmi. Brzmi pokrętnie, ale obawiam się, że fragmentacja Androida wejdzie w całkowicie nową fazę. Jeżeli dobrze rozumiem intencje Google, Pixel nie będzie, jak Nexusy, sprzętem dla kompletnych nerdów, deweloperów. Wydaje się oczywiste, że gigant nie po to dokonuje dużej zmiany wizerunkowej, by znów sprzedawać smartfony garstce technologicznych maniaków.
Jeżeli komentatorzy zza wielkiej wody się nie mylą, Pixel musi się wyróżniać. Skoro nie będzie nowatorski na poziomie hardware'u (bo sorry, ale być nie może), powinien oferować unikalny software. Jeżeli nie będzie, po chorobę cała ta zmiana?
Nie znam oczywiście odpowiedzi na postawione pytanie, tymczasem w kolejce ustawiają się już kolejne.