Umarł Nexus, niech żyje... Pixel
Zdążyliście już pożegnać Nexusy? I dobrze, bo idzie nowe. A to nowe to… Pixel.
Tak, tak, ta sama nazwa, którą do tej pory wszyscy znali z linii nieprzyzwoicie wręcz drogich Chromebooków. No dobra, może inaczej. Ta sama nazwa, której praktycznie nikt nie znał, bo nie dość, że zdobiła linię Chromebooków, z których mało kto korzysta, to jeszcze linię absurdalnie drogich Chromebooków, na których zakup zdecydowało się jeszcze mniej osób.
Ale do rzeczy:
Nexus to teraz Pixel.
Tak przynajmniej wynika z informacji podawanych niezależnie od siebie przez szereg serwisów, które niezbyt często mylą się w swoich doniesieniach.
Znamy nawet datę premiery nowej serii - ta ma przypaść na czwarty dzień października. Wraz z nimi ma zadebiutować m.in. nowa odsłona Chromecasta, oferująca wsparcie dla rozdzielczości 4K.
Dwa Pixele
Pixeli na start, o ile oczywiście potwierdzą się plotki, będzie para. Pierwszym z nich będzie po prostu Pixel, z wyświetlaczem o przekątnej 5”. Drugim, większym sprzętem, będzie Pixel XL, z przekątną ekranu dłuższą o 0,5”.
Kto je wyprodukuje? O tym akurat wiemy od dawna - twórcą nowych smartfonów Google będzie HTC. Ale tym razem będzie zupełnie inaczej, niż do tej pory.
Czyli dlaczego Pixel, a nie Nexus
Możemy sobie lubić nazwę Nexus i możemy być do niej przyzwyczajeni. Ale wszystkie znaki na niebie i ziemi nie tylko wskazują na to, że Google tę nazwę tym razem porzuci, ale i na to, że powinien to zrobić właśnie teraz.
Z czym bowiem do tej pory kojarzył się Nexus, nawet jeśli niesłusznie i przez bardzo dawne decyzje? Takich punktów jest kilka.
Sprzęt dla twórców oprogramowania
A takim sprzętem Nexusy nie są już od dawna, a przynajmniej nie w aż takim stopniu, w jakim były na początku swojego istnienia.
To teraz dla większości osób po prostu normalne smartfony, stawiane często w jednym szeregu z iPhone’ami, Samsungami czy LG. Jeden z wielu rozsądnych wyborów, kuszący chociażby czystym Androidem, nawet jeśli ten argument od dłuższego czasu podkradają inni producenci.
Więcej za mniej
Swego czasu Nexus był w świecie Androida pewniakiem też z innego powodu. Był po prostu nieprzyzwoicie wręcz tani. Za ułamek ceny sztandarowego smartfonu Samsunga czy Apple’a można było mieć świetnie zoptymalizowany, dopracowany i aktualizowany przez długi czas telefon. Tak, Nexusy miały wady i słabości, ale przez wzgląd na cenę można im to było wybaczyć.
A potem coś drgnęło. Nexusy przestały być absolutną okazją cenową. Zaczęły się cenić dużo uczciwiej w stosunku do oferowanych możliwości.
Nexusy były… cudze
Tak jak przy ostatniej wiadomości na temat końca Nexusów pisał Dawid Kosiński, mogliśmy mówić, że to jest Nexus 5, Nexus 6p czy inny 5x, ale w rzeczywistości to nie do końca był „Google Nexus”. To był HTC Nexus, LG Nexus albo Huawei Nexus. Z logo faktycznego producenta urządzenia na obudowie.
Teraz ma się to zmienić. Teraz nowy smartfon od Google’a ma być faktycznie od Google’a. Z logo z przodu i z tyłu, bez logo drugiej marki. Może gdzieś w środku na naklejce znalazłby się napis „HTC”, ale nie na zewnątrz.
Zmiana nazwy serii z umiarkowanie znanej, ale obciążonej kilkoma stereotypami, na zupełnie nieznaną szerszej widowni, ale za to czystą, może być więc dla Google’a świetnym posunięciem. Świeży start, gdzie można ustalić absolutnie wszystko od nowa - włącznie z ceną i pozycjonowaniem na rynkowej półce.
Czasu do początku października pozostało już niewiele. Długo więc nie będziemy musieli czekać, aż rzeczywistość zweryfikuje te plotki. Które wydają się coraz bardziej i bardziej prawdopodobne.