10 najlepszych ścieżek dźwiękowych z filmów science-fiction
Są gatunki filmowe, w których ścieżka dźwiękowa stanowi jedynie subtelne tło dla widowiska i nawet wówczas, gdy jest kiepska, nie wpływa to drastycznie na odbiór dzieła. W science-fiction jest inaczej. Zaryzykuję stwierdzenie, że nie ma dobrego filmu sci-fi bez przynajmniej solidnej ścieżki dźwiękowej - tu muzyka musi odgrywać pierwszoplanową rolę, kształtując nastrój poszczególnych scen. Przed wami dziesięć produkcji, których udało się to najlepiej.
Jerry Goldsmith to kompozytor, którego wpływ na muzykę filmową jest trudny do przecenienia. „Omen”, „Star Trek”, „Rambo” czy „Mulan” - to tylko kilka pierwszych z brzegu przykładów na jego geniusz. Warto pamiętać, że to właśnie Goldsmith odpowiedzialny był za ścieżkę dźwiękową do oryginalnej „Planety małp”, wydanie podkreślającą poczucie wyobcowania i zagrożenia, których doświadczają bohaterowie filmu.
Trudno sobie wyobrazić podobne zestawienie bez ścieżki dźwiękowej, z której przynajmniej motyw przewodni zna chyba każdy. Gdy John Williams ją tworzył, miał już status kompozytora genialnego, na koncie dwa Oscary – za „Skrzypka na dachu” i „Szczęki”, ale prawdziwą sławę i uwielbienie milionów fanów przyniosły mu dopiero pierwsze „Gwiezdne wojny”. Pełna rozmachu i zapadających w pamięć lejtmotywów, podniosła, doskonale współgrająca z obrazem ścieżka dźwiękowa była też rewolucyjna. To za jej sprawą Williams, pomimo obowiązującej wówczas mody na subtelną i jazzową muzykę filmową, przywrócił do tego gatunku orkiestrę. Do dziś soundtrack z „Nowej Nadziei” pozostaje jednym z najlepszych dzieł tego rodzaju.
Kolejnym, kto wie czy nie jednym z najwybitniejszych, jest ścieżka dźwiękowa do kultowego „Obcego” Ridleya Scotta. Pozornie niektóre motywy mogą przywodzić na myśl kompozycje Williamsa, w istocie jednak całość jest zdecydowanie bardziej subtelna i tajemnicza, niezwykle umiejętnie buduje nastrój grozy i poczucie zagrożenia. Soundtrack jest przy tym bardzo dynamiczny, zmienia się wraz z wydarzeniami, które rozgrywają się na Nostromo.
Skoro na liście znalazły się „Gwiezdne wojny”, nie może zabraknąć na nich innego słynnej serii z tamtego czasu, czyli „Star Treka”. Pomyli się jednak ten, kto stwierdzi, że ścieżka dźwiękowa z „Gniewu Khana” ląduje tu tylko po to, by zachować równowagę i nie wywołać flejmu pomiędzy fanami obu widowisk. Soundtrack Jamesa Hornera, choć mniej znany od kompozycji Johna Williamsa, jest dziełem równie udanym, rewelacyjnie budującym nastrój filmu, o wiele dojrzalszym i – co tu kryć – lepszym, niż i tak przecież znakomita muzyka z pierwszego „Star Treka”.
Ilość nagród, które Williams zgarnął za „E.T.” - na czele z Oscarem, Złotym Globem i Grammy i BATFA – robi wrażenie. Wszelkie zachwyty krytyków były w tym wypadku w pełni uzasadnione. Kompozytor stworzył magiczną, chwytającą za serce ścieżkę dźwiękową, która przez wielu uważana bywa za najmocniejszą stronę filmu. Tajemniczość, niepewność i melodramatyczność widowiska Spielberga została przez nią nie tyle podkreślana, co wręcz budowana.
Nieoczekiwany sukces „Powrotu do przyszłości” był przełomem w karierze Alana Silvestriego, który skomponował do tego filmu muzykę. Za sprawą dość oszczędnych, ale jednocześnie eksperymentalnych i bardzo charakterystycznych motywów, znakomicie podkreślających charakter scen prezentowanych na ekranie, kompozytorowi udało się stworzyć dzieło, które pokochał świat. Ścieżka dźwiękowa do „Powrotu do przyszłości” dała podwaliny wielu przyszłym projektom Silvestriego, których twórczo rozwinięte brzmienie kształtowało się właśnie tutaj.
Brad Fiedel ma na koncie kilkadziesiąt albumów z muzyką filmową, nieodmiennie pozostaje jednak kojarzony przede wszystkim ze ścieżkami dźwiękowymi do „Terminatora” i „Terminatora 2”. I nie ma w tym przypadku, bowiem po pierwsze oba te filmy okazały się wielkimi sukcesami, a po drugie Fiedel nic doskonalszego od soundtrack do „Dnia sądu” nigdy nie stworzył. Dość proste, ale sugestywne i charakterystyczne kompozycje brzmią futurystycznie i elektronicznie, czyli dokładnie tak, jak powinny. I, pomimo upływu lat, wciąż nie trącą myszką.
„Avatar” to najbardziej dochodowy film w historii, o którym – z wielu powodów – mówiło się bardzo wiele. Porywające efekty specjalne, 3D, powrót Jamesa Camerona do filmów fabularnych po 12 latach przerwy… gdzieś w tym wszystkim umknęła znakomita, energiczna i niezwykle klimatyczna muzyka Jamesa Hornera. Jeżeli do tej pory ten soundtrack wam umykał, najwyższa pora to nadrobić.
Ścieżka dźwiękowa to bodaj jedyny element filmu, który – choć od premiery minęło raptem kilka lat – wciąż jest pamiętany i doceniany przez fanów muzyki. I nie mówię tu wyłącznie o muzyce filmowej. Dzieło francuskiego duetu Daft Punk łączy w sobie elektronikę z dźwiękami orkiestry, precyzyjnie zaplanowane kompozycje ze swoistą taneczną dzikością i wreszcie: prostotę z wyrafinowaniem.
W tym zacnym gronie nie mogło zabraknąć Hansa Zimmera. Niemiecki kompozytor to po Johnie Williamsie bodaj najbardziej rozpoznawalny twórca muzyki filmowej. Długo wahałem się, którą ścieżkę dźwiękową z jego bogatego dorobku wybrać do tego zestawienia, ostatecznie padło na „Incepcję”. Zaważył fakt, że próżno szukać doskonalszego przykładu na idealne połączenie muzyki z obrazem, jaki ilustruje.
W platformie TIDAL znajdziecie dużo więcej znakomitej muzyki filmowej. A teraz za dostęp do tego serwisu nie musicie płacić. Każdy klient sieci Play może cieszyć się swoją ulubioną muzyką, która dostępna będzie na jego smartfonie, także w wersji offline, bez potrzeby korzystania z internetu. Premium w TIDAL dla użytkowników Playa jest zupełnie za darmo aż przez całe dwa lata.