Z zabieraniem pracy przez roboty jest trochę tak, jak z globalnym ociepleniem
Lubię czytać dwie strony sporu o to, co stanie się z pracą i czy zastąpią nas roboty. Odpowiedź nie jest prosta, bo przy obecnym tempie rozwoju nie da się jednoznacznie przewidzieć przyszłości nawet w perspektywie 10 lat. Jednak wiem jedno: struktura rynku pracy zmienia się już teraz. Niemal żadna z osób, które faktycznie sprawują władzę, nie tylko nie mówi, ale zdaje się nie widzieć problemu. A ten istnieje.
Obejrzałam ostatnio wideo o sklepie bez pracowników. Sklep istnieje w Szwecji, klienci są weryfikowani pod względem zdolności kredytowej. Tylko oni wpuszczani są do sklepu, w którym skanują smartfonem kody kreskowe i pod koniec miesiąca z ich kart pobierana jest należność.
Owszem, ktoś musi wyłożyć towar, ktoś musi posprzątać i wymienić żarówki, ale to praca dla jednej osoby na godzinę-dwie dzienne. Jeden pracownik sklepu mógłby obsłużyć prawdopodobnie 3-4 takie placówki dziennie. Do obsługi systemu informatycznego, płatności i biura obsługi też pewnie wystarczy kilka osób, które mogą zająć się całą siecią samoobsługowych sklepów.
Nie ma bardziej bezpośrednich przykładów tego, jak technologia zabiera pracę. Nie lubimy jednak o tym myśleć - u nas w Polsce to przecież się nie zdarzy, bo inna kultura, inny klimat. Mamy wiele innych problemów i musimy martwić się o tu i teraz, a nie myśleć w perspektywie 20-50 lat. A po nas niech wali się świat!
Dotychczas rozwój technologiczny był łaskawy dla rynku pracy.
W trakcie ostatnich 140 lat struktura zatrudnienia zmieniła się niewyobrażalnie, na miejsce wakatów na bardziej fizycznych stanowiskach powstały miejsca pracy w dziedzinach wymagających więcej kreatywności i edukacji a dobrobyt napędził rynek jeszcze mocniej.
Pamiętajmy jednak o tym, że rozwój technologii nie jest jednostajny. Prawo Moore’a dotyczące rozwoju mocy procesorów już nie obowiązuje - same procesy technologiczne w tworzeniu coraz lepszych sposobów produkcji podzespołów przyhamowały i nie podwajają mocy urządzeń co dwa lata. Zamiast tego rozwój opiera się teraz nie tyle na mocy, co na oprogramowaniu i danych. Nie bez powodu każdy gigant tworzy własne sztuczne inteligencje - samouczące się, wyłapujące kontekst i potrafiące rozpoznawać, sortować, analizować i wybierać potrzebne informacje.
Niektórzy naukowcy chcą uczyć sztuczne inteligencje świata, różnic między dobrem i złem i kontekstu na podstawie… słowa pisanego. W ten sposób SI będzie mogła doświadczyć naszej socjalizacji w ekspresowym tempie.
Część z nas obawia się, że “roboty” zabiorą pracę. Zwykle jednak wydaje się nam, że stanowiska na których jesteśmy nie są zagrożone. Uwierzcie: gdy algorytmy będą w stanie wyciągać wnioski z książek i czytać je z “niemal zrozumieniem”, nawet stanowisko kreatywnego w agencji reklamowej stanie pod znakiem zapytania. Sekretarek na przykład jest już mniej, a kilka startupów oferuje asystenta wirtualnego, takiego który potrafi komunikować się ze światem zewnętrznym - umawiać spotkania i tak dalej.
Problem istnieje i będzie się nasilał. Nawet, jeśli miejsca pracy wciąż będą istnieć, tylko że w innych sektorach, to jest to wciąż problem. Przebranżowienie, odpowiednia edukacja, stymulacja przyszłościowych sektorów gospodarki, planowanie kierunku rozwoju w obliczu globalizacji, która już zbiera żniwa (nie bez powodów po stronie demokratów jednym z głównych tematów prezydenckiej debaty wyborczej są umowy handlowe, nie bez powodu TTIP jest tak kontrowersyjna), zmieniająca się redystrybucji zysków (w wielu miejscach znika klasa średnia, biedni stają się biedniejsi a bogaci bogatsi) - to wszystko elementy, które odegrają kluczową rolę w zmieniającym się świecie przyszłości rynku pracy. I to tylko niektóre.
Tymczasem dyskusja wokół tego tematu jest jak ta o globalnym ociepleniu - zamiast wziąć się za rozwiązanie problemu i zapobieganie katastrofie, wciąż kłócimy się o to, czy globalne ocieplenie jest prawdą. Tak samo jest z zabieraniem pracy przez “roboty”.
Kłócimy się, czy to się wydarzy czy nie, a tymczasem pojawiają się sklepy spożywcze bez pracowników.