"Polska scena LoL-a praktycznie nie istnieje" - specjaliści mówią nam o kondycji polskich graczy
Dzisiaj kilka słów na temat naszej sceny League of Legends. Postanowiłem oddać w tej sprawie głos profesjonalistom.
Oskar „VandeR” Bogdan, Marcin „Jankos” Jankowski, Wojciech „Tabasko” Kruza oraz Paweł „Delord” Szabla. Cztery nazwiska związane z polską sceną League of Legends od bardzo dawna. Dwaj pierwsi panowie to gracze reprezentujący nasz kraj na najwyższym europejskim poziomie rozgrywek – LCS. Lista drużyn, których częścią był Tabasko jest długa, ale znajduje się w nich m.in. Reason Gaming. Teraz Wojciech dołączył do drużyny Illuminar Gaming i walczy o miejsce w LCS.
Delord z kolei serwuje analityczne podejście do tematu prosto z komentatorskiego stołka. Aktywny streamer, Mistrz Polski, a kiedyś support Team Rock. Wszystkim panom zadałem podobne pytania, a poniżej analizuję ich wypowiedzi, szukając wspólnego mianownika.
Tomasz Alicki, Spider's Web: Polska scena League of Legends. Jakie są jej mocne i słabe strony?
Koledzy z drużyny H2k-Gaming są w wielu kwestiach zgodni. Vander zaznacza na początku, że nie śledzi i nie wie zbyt dużo o polskiej scenie, ale mówi coś, co pojawia się w wielu kolejnych odpowiedziach. „Poza Illuminar nic ciekawego ostatnio się nie działo”. O krok dalej idzie Jankos: „Wydaje mi się, że w tej chwili polska scena LoLa praktycznie nie istnieje poza jednym wyjątkiem - Illuminar.”.
Tabasko z kolei wspomina o powyższych planach. „Mocną stroną naszej sceny jest na pewno to, że posiadamy graczy, którzy pod odpowiednim nadzorem mogliby grać w czołówce europejskiej. Popatrzmy na Jankosa, który przed Roccat był średniakiem, lecz po do dostaniu się do LCS'a, pod okiem Veggiego, stał się jednym z najlepszych junglerów, czy nawet nie najlepszym junglerem, w Europie.”.
Delord pomija aktualne wydarzenia w LCSach oraz Illuminar Honor Gaming, ale zwraca bardziej uwagę na zmiany, które nastąpiły przez ostatnie lata. „Szczerze mówiąc, niewiele się zmienia na polskiej scenie - większość graczy, która już miała coś osiągnąć, według mnie osiągnęła. Bardzo ciężko znaleźć zespół, który się nie rozpadł albo nie miał jakichś zmian... Generalnie, kolorowo nie jest, aczkolwiek na pewno nie można powiedzieć, że brakuje zapału i motywacji.
Wiele firm organizuje turnieje offline jak i online z całkiem znaczną pulą nagród. Fantasy Expo, ESL, Riot, jeśli chodzi o to, gdzie można się wykazać, według mnie nie możemy narzekać. Niestety, sporo ludzi się ze sobą po prostu nie dogaduje bądź nie pałają do siebie sympatią czy chęcią współpracy. Tego nie da się zmienić.
To, co się zmieniło przez ostatnie lata, to wydaję mi się podejście. Sporo zawodników celuje w europejskie drużyny lub po prostu międzynarodowe - Rosja, Turcja to też częste regiony, gdzie możemy zobaczyć polska flagę obok imienia i nazwiska. Nie trudno się dziwić, jest trochę bajzel i piaskownica, ale myślę, że wiele krajów i wiele scen innych gier ma podobnie.”
Paweł porusza też temat, który jest obecny w polskiej scenie e-sportowej od bardzo dawna – kwestię drużyn zakładanych na pojedyncze turnieje, licznych rozpadów i humorzastych zawodników. Jankos stawia sprawę jasno: „Trudno w tej chwili powiedzieć co przyniesie czas, ale ciężko będzie wybić się jakiejś innej polskiej drużynie na poziom amatorski czy nawet profesjonalny, co bardzo mnie smuci.”.
Vander wspomina o braku motywacji i chęci do osiągnięcia czegoś więcej, ale to wreszcie Tabasko dotyka samego sedna problemu: „Brakuje u nas tak zwanej otwartości. Gracze zamiast rozmawiać o problemach w danej drużynie, po prostu wolą zmienić tę osobę, nie mówiąc jej o tym, przy czym ona myśli, że cały czas jest wszystko w porządku. Polska scena nie jest jeszcze dojrzała. Na przestrzeni lat mogliśmy dostrzec, że średnia wieku polskiej sceny zmalała, tak samo poziom graczy zmalał. Brakuje takich graczy jak Mokatte, który potrafił być kapitanem w drużynie i dbać o to, żeby nikt się nie kłócił. Brakuje nam takich autorytetów, dzięki którym drużyny będą ze sobą grały. Nie mamy też kompletnie graczy, którzy mają chęci osiągnąć coś więcej poza ligą podwórkową. Mamy 1 top lanera, 1 junglera i 1 supporta w LCS, gdzie w Polsce żaden gracz nie jest nawet blisko ich skilla.”
Większość drużyn w Polsce powstaje przy okazji jednego turnieju. Są jakieś eliminacje, większe wyzwania, możliwość wygrania konkretnych pieniędzy. Nagle pojawia się organizacja, panowie zbierają się w piątkę, mówią o LCSach, o wielkich planach, a potem przegrywają jedno ważniejsze spotkanie i wszyscy kończą kariery. Brakuje chęci do walki. W większości są to osoby, które już dawno postawiły ten krok w stronę e-sportu i poświęciły życie dla elektronicznej rozrywki. Nie znalazła się jeszcze jednak piątka, której nie zniszczyłyby zwyczajne błahostki.
Czy jest szansa na powrót pełnego polskiego składu do LCSów?
Po raz kolejny wychodzi zgodność H2k. Obaj zawodnicy wspominają o kilku czynnikach, które dają nadzieje na zbudowanie solidnej drużyny. Vander: „IHG było dobrym mixem zawodników, organizacji i trenera. Jestem ciekaw jak dalej potoczą się ich losy. Szkoda, że po nieudanych kwalifikacjach do Challenger nie graja już ze sobą. Moim zdaniem potrzebowali trochę więcej czasu. W dodatku ekipa, z którą przegrali, jest dosyć mocna, mieli trochę pecha.”
Jankos: „Wydaje mi się że mamy dość utalentowanych graczy żeby powalczyć o LCS. Dokładnie jak mówisz jest to skład Illuminar. Mają bardzo dobrego trenera, z którym miałem przyjemność pracować, do tego gracze też prezentują się na niezłym poziomie. Są wśród nich starzy wyjadacze typu Kubon/Niq, ale mamy tez świeżą krew w postaci junglera. Mają potencjał – pytanie, czy go wykorzystają.”
Jeżeli dodać do tego poprzednią wypowiedź Tabasko i jego wspomnienia o Veggim, możemy pokładać pewne nadzieje w tym składzie, bo to właśnie on jest aktualnie trenerem Illuminar. Organizacja wspominała już o dalszej pracy z zawodnikami. Teraz sytuacja trochę przycichła, ale stało się to raczej przez brak wyzwań dla słabszych drużyn. Wszyscy szykują się na kolejną walkę o LCSy.
Delord: „Będzie bardzo ciężko właśnie z powodu dogadywania się lub też po prostu umiejętności. Mamy wielu polskich, naprawdę solidnych i dobrych graczy, brakuje trochę też przygotowania od strony trenerów, analityków (ludzi, którzy oglądają gry i wypunktowują błędy w rotacjach, indywidualne czy po prostu komunikacyjne).
Występuje też często po prostu wypalenie się niektórych ludzi i cóż powiedzieć, wtedy niezbyt dużo da się zmienić. Problemem jest też to, że aby dojść do Challenger Series (taka liga, w której trzeba grać, by móc potem walczyć o LCS - proligę) potrzeba masy czasu, nerwów i ... nie oszukujmy się, ale i pieniędzy.
Wiadomo, że większość profesjonalnych drużyn zaczynała w domach, ale też wiele amatorskich formacji dzięki temu, że mieli zapewnione odpowiednie warunki (gaming house, dobry internet, trenerzy, analitycy, nawet psychologowie sportowi) dostali się tam, gdzie są teraz (np. Origen).
Myślę, że na pewno pojawią się jeszcze jakieś polskie ekipy, które będą chciały walczyć o Challenger Series i LCS, ale tak jak mówię - trzeba czasu i chęci przede wszystkim.”
Kolejny raz wraca temat motywacji, ale pojawiają się też pieniądze. Organizacje za każdym razem wchodzą do gry, kiedy zawodnicy szukają partnerów. Jednak trzeba przyznać, że kariera e-sportowca dalej jest bardzo niepewna, szczególnie w naszym przypadku. Trzeba poświęcić bardzo dużo, regularnie trenować, a dalej istnieje duża szansa, że taki pomysł na życie może nie wypalić.
Nie jesteśmy jeszcze nawet na etapie Stanów Zjednoczonych, nie mówiąc już o Korei. Takich przypadków jak Origen, o którym pisał Paweł, jest dalej na palcach jednej ręki. Wszystko to składa się na jeden z silniejszych powodów, dla których przez polską scenę przewijają się wciąż te same nazwiska.
Tabasko podchodzi do tematu bardzo sceptycznie: „Na ten moment nie mamy takich graczy żeby pełna polska drużyna wróciła do LCS. Mamy może 3-4 graczy, którzy nie są w LCS z Polski, a grają na poziomie - jest to Sebekx, Woolite oraz Niq760. Mówię 3-4, bo wierzę że Creaton jak się przyłoży to też jest jego możliwość tam zaistnienia. Reszta to jest liga podwórkowa, gdzie nawet nie gra na poziomie challenger series. Według mnie w tym momencie jestem za słaby na challenger series, a dopiero co na LCS. Przede mną jeszcze długa droga.”
Jak trudno jest się wybić – przejść z poziomu go4loli (popularnych turniejów organizowanych przez ESL) granych co niedzielę do regularnych treningów z własną drużyną?
Tutaj wszyscy panowie są ze sobą zgodni. Jankos: „Na pewno nie poświęcałbym niczego, aby osiągnąć tak wysoki poziom - na pierwszym miejscu jest szkoła. Granie go4loli, amatorskich turniejów i próba kwalifikacji do ligi CS to tak naprawdę dopiero początek, gdy coś osiągniemy, to można wziąć się za rozmyślanie o lidze LCS.”
To wszystko bardzo prosto brzmi, kiedy się o tym czyta. Faza samej nauki gry sprawia wrażenie banalnej. Wspinaczka po rankingowej drabince wygląda na formalność. Tymczasem mówimy tu o zawodnikach, którzy w League of Legends osiągnęli poziom dla większości niewyobrażalny. Mają odpowiednie rangi, grają wystarczająco dużo, śledzą poczynania na międzynarodowej scenie…
Dopiero taki zawodnik może zacząć myśleć o sprawdzeniu się na jakichś rozgrywkach turniejowych. Oprócz czasu, chęci i motywacji potrzeba też odpowiedniego nastawienia, co dobrze podkreślił Tabasko: „Też trzeba mieć silną psychikę. Czasami zdarza się tydzień, gdzie przegrywamy 90% sesji treningowych i musimy się nie załamywać, co dla graczy początkowych może być trudne.”.
Co jest najtrudniejszą częścią rywalizacji na najwyższym poziomie?
Pytanie dodatkowe dla Jankosa oraz Vandera. Pamiętam, że kiedy układałem ten krótki wywiad, H2k stało na szczycie tabeli europejskich LCS-ów. Na dziewięć rozegranych spotkań przegrali zaledwie jedno. Miewali jakieś mniejsze potknięcia, zdarzały im się błędy, ale niektóre mecze wyglądały jakby panowie trafili na przeciwników z innego tieru.
Pytanie to wydawało mi się przez moment trochę zabawne, jednak kiedy przeczytałem odpowiedzi, zrozumiałem, że moje podejście nie przyniosłoby mi kariery w LCSach:
Vander: „Najtrudniejsza rzeczą jest nieustająca motywacja i chęć bycia lepszym, mimo wysokiej lokaty i bardzo dobrych wyników. Ryu is back :^)”
Jankos: „Gram na najwyższym europejskim poziomie już trzeci rok, oczekiwania tak naprawdę nie liczą się dla mnie - to "mindset" profesjonalisty. Jeśli chodzi o presję to każdy radzi sobie z nią inaczej, ja na przykład nie czuję presji aż do playoffów. Przed samymi grami zdarza się chwila stresu, ale gdy tylko wkroczę na Rift, skupiam się wyłącznie na grze.”
-----------
To jest dla nas naprawdę dobry sezon. Roccat nie składa się już z samych Polaków, ale Jankos z Vanderem zdają się wykorzystywać cały swój potencjał w nowej drużynie. Nic tak nie cieszy jak Polacy stojący na szczycie międzynarodowych rankingów, jak ich widok w studiu Riotu i ich nazwiska na ustach największych analityków. Patrząc po wspomnianych wynikach, możemy spodziewać się naszych zawodników w pojedynkach z wielkimi światowymi graczami.