Smutna wiadomość dla użytkowników Chrome, która paradoksalnie dobrze wróży na przyszłość
Już w listopadzie 2013 roku Google wypowiedział wojnę dodatkom do przeglądarki Chrome, które były dystrybuowane z pominięciem oficjalnego sklepu, czyli Chrome Web Store’u. Wtedy na celowniku korporacji znalazły się rozszerzenia dla przeglądarki dedykowanej systemowi Windows.
Wtedy informacja ta wywołała sporo zamieszania. Użytkownicy obawiali się, że zablokowanie instalacji dodatków z zewnątrz będzie pierwszym krokiem do cenzury i zaostrzenia polityki Chrome Web Store’u. W efekcie na tym ruchu ucierpiało stosunkowo niewiele rozszerzeń - tylko te, które łamały w jakiś sposób regulamin sklepu i nie mogły znaleźć się w nim oficjalnie, jak np. opisywany przez Piotra dodatek, który ingerował w działanie serwisu YouTube.
Teraz Google wraca do tematu i zapowiada kolejne blokady. Zgodnie z oficjalnym komunikatem rozszerzeń spoza Chrome Web Store’u nie zainstalujemy nie tylko na stabilnych wersjach Chrome dla Windows, ale również w wydaniach beta oraz deweloperskich. Co więcej, Google zapowiada blokadę również dla przeglądarki dedykowanej systemowi OS X.
Swoją decyzję firma motywuje względami bezpieczeństwa. Według danych, na które powołuje się Google liczba niebezpiecznych dla użytkowników rozszerzeń spadła o 75 proc. po tym, jak w maju 2014 roku zablokowano możliwość instalacji dodatków do przeglądarki z pominięciem oficjalnego sklepu.
Wyjaśnienia Google’a wkładam między bajki
Nie wierzę, że chęć podniesienia bezpieczeństwa użytkowników była impulsem do wprowadzenia takich zmian. Niebezpieczne dodatki do przeglądarki były i są głównie zagrożeniem dla mniej świadomych użytkowników. Zatem rozwiązaniem problemu mogło być chociażby domyślne wyłącznie funkcji pozwalającej na instalację aplikacji z zewnątrz oraz dodanie możliwości jej uruchomienia z poziomu flag lub ustawień zaawansowanych - podobnie jak ma to miejsce w systemie Google Android.
Idąc tym tropem dochodzę do wniosku, że Google w pewnym sensie zataja prawdziwe powody swojej decyzji. Próby zamknięcia przeglądarki Chrome należy interpretować jako chęć podniesienia jej atrakcyjności w oczach programistów, gdyż obecna zasada działania nie była dla nich bezpieczna.
Programiści mogli w łatwy sposób testować swoje rozszerzenia zanim te trafiły jeszcze do sklepu, ale tak samo łatwo mogli je instalować inni użytkownicy. W tym także piraci, którzy nie mają zamiaru płacić za czyjąś pracę.
Według nowych zasad, które zablokują instalację rozszerzeń spoza Chrome Web Store’u, Google zabezpieczy się i programistów przed piratami. Ta zmiana wymusi na programistach jednak inny sposób testowania niewydanych jeszcze wersji aplikacji, których dłużej wersje beta i deweloperskie nie będą w stanie po prostu zainstalować. Szczegóły związane z instalacją rozszerzeń przez programistów Google wyjaśnia na swoim blogu i powiązanych z nim artykułach.
Co dalej?
Zapowiedź takich poważnych zmian akurat teraz nie jest zapewne przypadkowa. Za dwa tygodnie rozpocznie się doroczna konferencja Google I/O, na której będą obecni głównie programiści. Podejrzewam, że właśnie wtedy Google zdradzi szczegóły związane z rozwojem przeglądarki Chrome oraz przyszłością Chrome Web Store’u.
Mam też nadzieję, że zmiany te będą preludium do podniesienia jakości aplikacji w sklepie Chrome. Szczerze liczę na to, że w najbliższym czasie pojawi się w nim sporo wartościowych aplikacji