Android 5.0 Lollipop to dowód, że Google przestał panować nad swoim systemem
Android 5.0 to naprawdę świetny, przemyślany i dopracowany system operacyjny. Mimo kilku potknięć programistów można się wręcz pokusić o stwierdzenie, że to Lollipop to pierwsza edycja mobilnego OS-u od Google, której nawet złośliwcy nie powinni przypinać znacznika beta. Tylko co z tego, skoro w kilka miesięcy od premiery korzysta z niego zaledwie garstka użytkowników?
Nowa dystrybucja systemu operacyjnego Google debiutowała na początku listopada minionego roku, ale pierwszy raz Androida w wersji 5.0 zobaczyliśmy już w czerwcu. Google przygotował wersję preview, nazwaną tajemniczo Android L, i podczas konferencji Google I/O pokazało nowy interfejs o nazwie Material Design.
To było osiem miesięcy temu.
Google poszedł w ślady Apple i przed wakacjami pokazało jak ma wyglądać nowy system, który doczekał się swojej premiery pod koniec roku. Mogliśmy mieć więc nadzieję, że te kilka miesięcy pozwoli producentom rozpocząć wcześniej pracę nad przygotowaniem uaktualnienia, a Google tym razem wyrobi się na czas z aktualizacją swoich Nexusów.
Sytuacja jest jednak tak fatalna, jak nigdy przedtem. Prezentacja Androida L na miesiące przed faktycznym debiutem Lollipopa nic nie dała. Android 5.0 w lutym 2015 roku, czyli po kwartale od swojej premiery trafił na rekordowo małą liczbę urządzeń mobilnych, takich jak smartfony i tablety. Producenci po buńczucznych zapowiedziach chowają teraz głowę w piasek.
Nawet Google dał koncertowo ciała z aktualizacją.
Gigant z Mountain View przygotował specjalną linię urządzeń referencyjnych z Androidem. Z początku przeznaczona była dla programistów, ale od kilku lat kolejne smartfony i tablety z tej rodziny przeznaczone są dla masowego odbiorcy. Kupić je można już nie tylko przez stronę Google Play, ale też w marketach z elektroniką i od operatorów komórkowych.
Najważniejszą zaletą Nexusów miały być terminowe aktualizacje. Brak nakładki producenta i brandingu operatora miał wyeliminować problem fragmentacji. Tak się jednak nie stało, a Google nie zapewnił aktualizacji w takiej formie, w jakiej realizuje je konkurent giganta z Mountain View, czyli firma Apple. Zwłaszcza w tym roku klienci, który zdecydowali się na tablety Nexus 7 z modemem LTE, srogo się zawiedli.
Aktualizacja Nexusa 7 ze slotem na kartę SIM rozpoczyna się dopiero teraz!
To po prostu śmieszne, że Google, czyli firma tworząca inteligentne okulary i autonomiczne samochody, przez trzy miesiące nie potrafiła zaktualizować swojego własnego tabletu, który miał być wizytówką całego Androida. Biorąc to pod uwagę nie jest zaskoczeniem, że w skali globalnej Lollipop po prostu nie istnieje.
Na stronie developers.android.com pojawiły się ponownie statystyki dotyczące fragmentacji systemu operacyjnego Google. Przeznaczone są co prawda dla developerów aplikacji mobilnych, ale wykresy i tabele dostępne są publicznie. Wszyscy chętni mogą z nich wyczytać, jaką popularnością cieszą się poszczególne dystrybucje.
Dobra wiadomość jest taka, że Lollipop się wreszcie pojawił na wykresie.
Analizując dane miesiąc temu nie mogłem się nadziwić, że Android 5.0 w dwa miesiące po premierze był wielkim nieobecnym zestawienia. W tym miesiącu Lollipop wreszcie się pojawił, ale wyrażono procentowo liczba osób korzystająca z tej wersji systemu wzbudza tylko uśmiech politowania. Prezentacja Androida L na kilka miesięcy przed faktyczną premierą Lollipopa nie pomogła rozwiązać problemu fragmentacji.
Okazuje się bowiem, że najnowsza wersja systemu mobilnego Google trafiła na zaledwie 1,6 proc. urządzeń, które przez tydzień od 26 stycznia do 2 lutego bieżącego roku łączyły się ze sklepem Google Play. Wśród wymienionych w tabeli systemów tylko jeden zanotował słabszy wynik (0,4 proc.) i jest nim Android 2.2 Froyo, który debiutował w… 2010 roku, czyli niemal 5 lat temu. Wynik ten nie zmienił się od ostatniego miesiąca.
Porównując dane sprzed miesiąca z obecnymi widać stagnację.
Producenci nie spieszą się z aktualizacją swoich urządzeń, a Lollipop trafił - oprócz, niestety wyłącznie wybranych, Nexusów - zaledwie na kilka smartfonów, najczęściej tych z górnej półki. Na przełomie 2014 i 2015 roku nie było też żadnych głośnych premier, a dopiero na wiosnę po targach MWC 2015 w Barcelonie do sprzedaży zaczną trafiać nowe telefony z fabrycznie zainstalowanym Lollipopem na pokładzie. Wtedy może coś wreszcie ruszy się w kwestii fragmentacji.
Swoją pozycję umacnia jak na razie półtoraroczny KitKat, czyli przedostatnia wersja Androida oznaczona numerkiem 4.4. W tym miesiącu zanotował on wynik 39,7 proc., czyli o 0,6 pp. więcej, niż miesiąc temu. Udziały Jelly Bean’ów, czyli Androidów 4.1, 4.2 i 4.3 spadły sumarycznie z 46 proc. do 43,5 proc. Jest też nieco mniej użytkowników Ice Cream Sandwich (6,4 proc. w odniesieniu do 6,7 proc.) oraz Gingerbreada (7,4 proc. w porównaniu do 7,8 proc. miesiąc temu).
Nie da się ukryć, że sytuacja jest beznadziejna.
Google może dwoić się i troić, ale nie jest w stanie dostarczyć nowego oprogramowania użytkownikom końcowym. Wszystkiemu winna jest otwartość systemu, możliwość daleko idącej modyfikacji kodu przez producentów i operatorów oraz ogromna liczba urządzeń dostępnych na rynku.
Uzupełniając to o okazjonalne problemy ze sterownikami i małą opłacalność przygotowania uaktualnienia dla mniej popularnych modeli smartfonów i producentów przez producentów otrzymujemy taki, a nie inny obrazek. Problem fragmentacji zresztą dobrze ilustruje wykres, który można znaleźć w angielskim wydaniu Wikipedii.
Obrońcy Androida mogą oczywiście w tym momencie napomknąć o tym, że Google wprowadza tylnymi drzwiami do urządzeń nowe funkcje przez aktualizacje Google Play Services. Do tego większość aplikacji oderwała się od systemu i dostępna jest w formie aktualizacji samych aplikacji w sklepie z oprogramowaniem o nazwie Google Play.