Temat tygodnia: Reedycje HD wielkich gier z przeszłości - czy na to czekają gracze?
Deweloperzy na całym świecie coraz częściej stawiają na odświeżanie starych, klasyczny hitów z komputerów i konsol starszych generacji. Tego typu wydań doczekały się zarówno tytuły nowe, jak Tomb Raider oraz nieco starsze, czyli np. Final Fantasy. Czy gracze rzeczywiście tego oczekują? Czy to w ogóle ma sens i jest opłacalne?
Maciej Gajewski: Ustalmy najpierw o jakie reedycje chodzi. Bo jedne z nich kupuję z radością, na drugie patrzę i drapię się po głowie. I tak jak może nie jestem przeciwko, tak… nie mam zamiaru wydawać na nie ani grosza. Przynajmniej na razie.
Pierwszy rodzaj reedycji to gry absolutnie „klasyczne”. Sprzed lat, jeżeli nie sprzed dekad. Przykładowo, nie tak dawno temu studio LucasArts przygotowało nową wersję klasycznej przygodówki Secret of the Monkey Island. To genialna gra, do której ciężko dziś wrócić z uwagi na wszechobecną pikselozę (rozdzielczość VGA). Jej reedycja, polegająca na przerysowaniu calusieńkiej grafiki na nowo, to małe arcydzieło. Xbox 360, telewizor Full HD, wspomnień czar, nostalgia, świetna gra i… śliczna grafika. Grało mi się w to naprawdę bardzo dobrze.
Osobną kwestią są edycje specjalne gier, które ukazały się względnie niedawno. Przykładowo, taki Tomb Raider z ubiegłego roku. Przeszedłem tę grę na Xboksie 360 i uważam, że jest to jedna z najlepszych gier, w jakie kiedykolwiek grałem. Teraz to samo studio proponuje mi „podkręconą” wersję na Xboxa One. Z jednej strony kusi… z drugiej zaś… mam wydać kolejne 250 złotych na grę, którą całkiem niedawno przeszedłem? Oj nie, dziękuję.
To dobry pomysł dla kogoś, kto nie miał okazji się z taką grą zaznajomić. Nadchodzące „remastery”, takie jak Grand Theft Auto V, ww. Tomb Raider, The Last of Us, Metro Redux i inne to wszystko gry genialne. Więc skoro nie miałeś lub nie miałaś okazji się z nimi zapoznać, to idealna dla ciebie okazja i, moim zdaniem, warto. Natomiast za chiny ludowe nie mam zamiaru kupować tego ja. Dla mnie, posiadacza starej wersji, powinno być to sprzedawane po bardzo promocyjnej cenie. Wtedy byłbym jak najbardziej „za”. Inaczej… nie, nie wyciągniecie ode mnie tych pieniędzy. Zwłaszcza, że gry wideo są nadal bardzo drogie.
Piotr Grabiec: Maciek podchodzi do tematu z bardzo dobrej strony. Reedycje dzielą się na takie, które są gratką dla fanów, a inne to zwykły skok na kasę. Do Monkey Island dorzuciłbym nowe wydanie Age of Empires 2, które pojawiło się na Steamie. Spędziłem przy tej grze sporo czasu w młodości, a powrót do usprawnionej wersji był świetnym doświadczeniem.
Tak samo z uśmiechem na ustach dokupiłem Deus Ex Human Revolution w wersji reżyserskiej. To świetna gra, a Director's Cut był dla mnie pretekstem, żeby ponownie wcielić się w rolę Adama Jensena. Dzięki temu, że wcześniej kupiłem podstawową wersję i DLC, to poprawioną całość kupiłem za ułamek pełnej ceny.
Reedycje nowych gier na konsole nowej generacji to niestety często próba wyciągnięcia kasy od graczy. Dobrą praktyką jest oferowanie takiej wersji posiadaczom podstawowej wersji za symboliczne parę groszy, ale wymagania wydania ponownie tych samych pieniędzy na tytuł, który de facto już się ma (i nie można w niego zagrać przez brak kompatybilności wstecznej!) nie jest dobrą zagrywką.
Inna sprawa, że na Xboksa One i PlayStation 4 jest gier tyle co kot napłakał, a gracze którzy wcześniej nie mieli sprzętu poprzedniej generacji mogą nadrobić najlepsze tytuły w lepszej jakości.
Marcin Połowianiuk: Reedycje gier w HD uważam za świetny pomysł. Sam gram właśnie w Assassin's Creed Liberation HD, czyli mocno podrasowany graficznie port gry z PS Vita na PS3. Grę kupiłem trochę z ciekawości, a głównie dlatego, że była na nią dobra promocja w PS Store. Spodziewałem się wielu kompromisów, ograniczeń i uproszczeń, a dostałem naprawdę ładną wizualnie i grywalną grę. Nie jest to na pewno poziom Assassin’s Creed IV, ale gra mi się świetnie i bynajmniej nie żałuję zakupu.
Z tego względu uważam, że reedycje HD są strzałem w dziesiątkę. Pozwalają poznać grę bez konieczności kupowania nowej platformy. Jest to zwłaszcza ukłon w stronę fanów długich serii gier (Assassin’s Creed, God of War, Metal Gear Solid), które rozwijały się na przestrzeni kilku generacji konsol, a dodatkowo doczekały się kilku spin-offów i dodatków rozsianych na konsolach mobilnych. Sądzę, że – poza Szymonem Radzewiczem ; ) – niewiele osób ma w domu kilkanaście konsol, a zatem bez reedycji HD te osoby nie mogłyby poznać całej historii swojej ulubionej serii.
Oczywiście aby sytuacja była zdrowa, reedycje nie mogą kosztować tyle, co nowości. Część graczy kupi taką grę w każdej cenie, ale przy wysokich cenach nie uniknie się komentarzy o odgrzewanych kotletach, odcinaniu kuponów i wyciąganiu pieniędzy.
Tak jak wspomniał Maciek, inną sytuacją są reedycje najlepszych gier poprzedniej generacji, które ukazują się na nowe generacje konsol. Nowego Tomb Raidera, The Last of Us i GTA V mam już za sobą. Na razie nie mam zamiaru wymiany mojego PS3 na czwartą wersję (jest jeszcze tyle gier do przejścia…), ale po zamianie raczej nie wróciłbym do gier, w które już grałem, nawet jeśli byłyby o niebo ładniejsze. Przyczyna jest prosta – czasu na gry nie ma tyle, co kiedyś, więc jeśli wygospodaruję kilka godzin, wolę poznać nową historię, niż wracać do starej.
Mimo wszystko nawet ten typ reedycji uważam za potrzebny. Widząc jak mój brat zagrywa się w The Last of Us Remastered na PS4 wiem, że graczy takich jak on musi być mnóstwo.
Szymon Radziewicz: Ciężko znaleźć mi cokolwiek, co przemawiałoby przeciwko reedycjom HD. Kto uważa, że to zdzierstwo i ogrzewanie naprawdę czerstwych kotletów, nie musi ich przecież kupować. Dla całej reszty wydanie HD może być nie tylko sentymentalnym powrotem do starszych, wielkich gier, ale również szansą na odkrycie czegoś zupełnie nowego i wyjątkowego.
Nigdy bym nie pomyślał, że mogę bawić się tak dobrze z reedycją gry platformowej wydanej na smartfony, jaką jest zrecenzowane przeze mnie Castle of Ilussion. Z oryginałem datowanym na 1990 rok nie miałem okazji się poznać, z kolei od przenośnej Myszki Miki w nowej oprawie nie mogę się oderwać. Reedycje gier komputerowych nie muszą być jednak tak ekstremalne, jak zamiana dwuwymiarowej platformówki w trójwymiarową przygodę. Czasami wystarczą drobne, kosmetyczne poprawki oraz cała masa dodatków umieszczonych na płycie, aby uszczęśliwić największych fanów.
Widać to zwłaszcza na przykładzie The Last of Us Remastered. Chociaż gra nie różni się niczym poza detalami od wersji na PS3, posiada szereg bardzo miłych dodatków. Niczym wersja reżyserka filmu, bogata jest w rozszerzenia, DLC, usprawnienia oraz materiały dodatkowe. Lekko podrasowana grafika, szybkie czasy ładowania i fabularny dodatek Left Behind wystarczają, aby zadowolić fanów. Jednocześnie Remastered pozwala na zapoznanie się z tytułem tym graczom, którzy nie mieli okazji zagrać w niego na PS3. To właśnie uważam za największe bogactwo reedycji.
Jest nim bez wątpienia dostępność. Dzięki wydaniom HD ponownie przypominam sobie, jak wielkie tytuły były publikowane kilka, a nawet kilkanaście lat temu. Final Fantasy X HD nie ma sobie równych na PS Vita, z kolei trudno o lepszą strategie na smartfonie niż X-COM. Pierwsze Fable w HD było dla mnie niesamowicie sentymentalną podróżą, natomiast za pierwsze trzy części Resident Evil bądź Final Fantasy VII z podrasowaną grafiką jestem w stanie zapłacić górę pieniędzy. Takich, których normalnie nie przeznaczyłbym na współczesne produkcje, często będące cieniem hitów z dawnych i nie tak dawnych lat. To trochę smutne, ale również bardzo wymowne, kiedy posiadając konsolę nowej generacji odlicza się dni do premiery GTA V z ulepszoną grafiką.
Hubert Taler: Zaskoczył mnie nieco Maciej, zaliczając do grona remake'ów HD również zeszłorocznego Tomb Raidera. Ta gra to moim zdaniem to samo co seria filmów o Batmanie w reżyserii Christophera Nolana, czy nowa wersja Battlestar Galactica - czyli jakby reboot serii. Pod pojęciem Reedycji HD rozumiem raczej wydanie na nowo dokładnie tej samej gry co poprzednio, dostosowując ją do nowych, wyższych rozdzielczości i możliwości nowych platform.
Z tego co słyszę Final Fantasy X się sprawdziło - nie miałem jeszcze okazji zagrać w nową wersję (choć grałem długo w oryginał na PS2), ale wspomnę o jednej reedycji, która była strzałem w dziesiątkę. To Legend Of Zelda: Ocarina Of Time na 3DS. Doskonałe dostosowanie do nowej platformy sprzętowej, i dobre wykorzystanie grafiki 3D. A przecież od czasów edycji oryginalnej (na Nintendo 64) niewiele się w samech mechanice gry zmieniło. Dla mnie to port / remake idealny, w który włożono sporo pracy.
Natomiast rozczarowaniem były dla mnie reedycje gier Resident Evil 4 oraz Metal Gear Solid 3 - które nie dość, że wyglądały tak samo jak na Playstation 2 (co na telewizorze Full HD wygląda teraz słabo), to nie poprawiono nic w stosunku do oryginału. To samo sterowanie (w dzisiejszy czasach sterowanie z tych gier to koszmar), oraz usunięcie niektórych smaczków które były w oryginale (minigier z MG3) spowodowały że zamiast poczuć nostalgię, wkurzyłem się.
Ostatnie lata przyniosły również Steamowe reedycje gier z serii Final Fantasy (VII i VIII), i mimo, że zrobione poprawnie, to nadal nie są idealne. Szczególnie w oczy (uszy!) rzuca się brak muzyki z edycji Playstation w FFVII - wciąż dostajemy stare pecetowe MIDI.
Niespodzianką natomiast w edycjach pecetowych starych hitów był wydany w zeszłym roku na Steam Typing Of The Dead: Overkill. Gra została doskonale przygotowana do edycji PC, i mimo że grafika trąci myszką, wciąż świetnie się można bawić przy ubijaniu zombiaków za pomocą pisania słów na klawiaturze. Jako dodatek dostajemy do tego praktycznie drugą grę: czy oryginalną House Of The Dead, doskonała "strzelanina na szynach". Twórcy gry zadbali również o dodatki: możemy dokupić za grosze DLC zamieniające wszystkie słowa w cytaty z Szekspira lub z tekstów piosenek. Jak widać, można zrobić dobrą reedycję, tylko trzeba się postarać.
Inną grą, która jest połączeniem reedycji z remakiem z zachowaniem stylu i atmosfery oryginału, jest nowa wersja Rise Of The Triad. Ta kultowa strzelanka z lat 90-tych doczekała się fajnej, staroświeckiej w stylu reedycji która przywodzi na myśl wspomnienia grania w oldschoolowe gry, będące pierwszymi FPS-ami. Szkoda, że gra spotkała się z dość słabym przyjęciem przez krytykę, moim zdaniem nie zasługiwała na to.
Podsumowując, pod pojęciem reedycji HD może kryć się mnóstwo niespodzianek, i zawsze radziłbym najpierw sprawdzać i czytać opinie a nie kierować się jedynie miłymi wspomnieniami. Możliwość grania w stare gry, jest wspaniałą rzeczą bo ci co pamiętają te gry, mogą na nowo przeżyć (i zweryfikować) wspomnienia, a dla młodszych ma to również walor edukacyjny. A to, że przy okazji wydawcy zarobią ponownie (zauważcie, że przy okazji zniknęły z systemów wsteczne kompatybilności), no cóż... nie ma nic za darmo.
Maciej Gajewski: Hubert , ale zeszłoroczny Tomb Raider doczekał się tegorocznej edycji zremasterowanej na platformy nowej generacji.
Hubert Taler: Maciej, ach, o to Ci chodziło, już rozumiem. Czyli mamy podwójne combo rebootowo remasterowe.
Dawid Kosiński: Sam jestem ogromnym fanem reedycji gier. Ich największą zaletą jest to, że umożliwiają zapoznanie się z najważniejszymi tytułami w historii gier osobom, które nie chciały lub nie mogły ich kupić w dniach ich świetności. Sam jestem tego doskonałym przykładem. Swój pierwszy komputer dostałem 14 lat temu i była to moja jedyna maszyna do grania. Ominęło mnie zatem wiele tytułów, które wówczas wychodziły i w które naprawdę chciałem zagrać, ale nie mogłem.
Przykładem takiej gry jest Final Fantasy X HD, w które obecnie gram na mojej Playstation Vita. Odświeżona wersja tego tytułu na małym ekranie prezentuje się po prostu pięknie i idealnie pasuje do najnowszej przenośnej konsoli Sony. Jest też wiele gier pecetowych, do których chciałem powrócić po latach, ale nie mogłem tego zrobić przez brak kompatybilności z najnowszym sprzętem i oprogramowaniem. Dopiero gdy pojawiły się ich nowsze wersje, mogłem je przejść jeszcze raz. Mówię tu między innymi o Tony Hawk’s Pro Skater HD oraz Carmageddon w wersji androidowej. Przy obu tych tytułach spędziłem długie godziny i bawiłem się przy nich naprawdę przednio.
Tak jak powiedzieli poprzednicy, bardzo trudno jest znaleźć jakiekolwiek złe strony tego typu tytułów, bo jeśli ktoś nie ma potrzeby kupienia ich, nie musi tego robić. Sam wiem, że gdy przejdę obie części Final Fantasy X, na pewno kupię androidową wersję pierwszego Baldur’s Gate’a. Oprócz tego czekam na przeznaczoną na dotykową wersję Heroes of Might and Magic 3. W końcu jaka gra może pasować do tabletu lepiej niż strategia turowa?