REKLAMA

Przeciwnikiem Moto E wcale nie są telefony z klapką

Smartfony na dobre wpisały się już w nasz codzienny krajobraz i prawdopodobnie mało kto wyobraża sobie powrót do zwykłego telefonu komórkowego czy w ogóle ma świadomość, że takie urządzenia w ogóle jeszcze istnieją. Te jednak nadal są obecne na rynku i wciąż sprzedają się w milionach egzemplarzy. Wyzwanie im rzuciła Motorola przy okazji premiery Moto E, tylko czy ten telefon wystarczy, żeby faktycznie wygrać pojedynek?

Przeciwnikiem Moto E wcale nie są telefony z klapką
REKLAMA

Nie ma najmniejszych wątpliwości, nawet jeszcze przed pierwszymi recenzjami, że Moto E jest w swojej klasie jednym z lepszych, jeśli nie najlepszym telefonem, a jego wycena na konkretnych rynkach jest przemyślana i najprawdopodobniej przełoży się na wysoką sprzedaż. Nowa Motorola ma praktycznie wszystko co potrzebne do zachęcenia do siebie wszystkich – od ceny, przez podzespoły, po najnowsze oprogramowanie z gwarancją aktualizacji. Za 89 funtów nie zaoferuje nam tego nikt.

REKLAMA
moto e 3

Tyle jednak zachwytów nad czysto teoretycznymi zaletami. Jeśli Moto E ma faktycznie sprawić, że zwykłe telefony komórkowe odejdą w niepamięć, musi przekonać kilka grup użytkowników, którzy korzystają z nich w dalszy ciągu. I w przypadku niektórych z nich będzie naprawdę trudno – na tyle trudno, że można dojść do wniosku, że debiut E nie zmienia tak wiele, jak można od niej oczekiwać.

Ci, których smartfony nie obchodzą

Może trudno w to uwierzyć, ale jest na świecie spora grupa osób, których absolutnie nie obchodzi, co jest w stanie zrobić ich telefon, o ile tylko potrafi dzwonić i obsługiwać wiadomości tekstowe. Nie musi być piękny, nie musi być szybki, nie musi mieć dotykowego ekranu, ani aplikacji. Musi być po prostu solidny, łatwy w obsłudze, niezawodny, poręczny i… być przede wszystkim telefonem. Stać ich na Moto E, może nawet G, a kto wie czy może i nawet na iPhone 5S, ale po prostu nie czują żadnej potrzeby posiadania.

Nokia 225

Specjalnie też nie bronią się przed zakupem smartfonu - może nawet ich telefon posiada nieco więcej funkcji (np. przeglądarkę), wiec w pewnym momencie, kiedy idąc do sklepu czy salonu operatora nie będą mogli kupić komórki z klawiaturą numeryczną i małym ekranikiem, wezmą to, co poleci im sprzedawca, licząc na to, że zmiana nie będzie specjalnie bolesna.

Czy przekona ich Moto E? Niespecjalnie. Nie bardziej, niż masa innych telefonów dostępnych w ofercie operatora.

Ci, którzy nie chcą mieć smartfonu

Czyli po prostu bardziej ekstremalny przypadek pierwszej grupy użytkowników do przekonania. Czy to z wymienionych wyżej powodów czy też własnych przekonań, za wszelką cenę będą się bronić przed inteligentnymi telefonami. Może boją się, że ich śledzą, może nie lubią dotykowych wyświetlaczy, a może po prostu chcą telefonu, którego nie trzeba ładować codziennie czy nawet co dwa dni.

Ponownie, Moto E niewiele w tej kwestii zmienia. Gdy nadejdzie dzień, kiedy ze wszystkich ofert znikną standardowe telefony komórkowe i trzeba będzie wybrać smartfona, prawdopodobnie w końcu niechętnie podejmą taki krok, ale czy wybrańcem będzie produkt Motoroli? Szanse takie same, jak dla wszystkich innych smartfonów.

Ci, którzy na smartfon nie chcą wydawać wiele

Najbardziej oczywista grupa docelowa i trudno się spierać, że w tym segmencie Moto E będzie miała najwięcej do powiedzenia. Z tym, że choć wprawdzie Motorola pokazała jak powinny wyglądać tanie telefony, to ze swoją propozycją jest dość późno na rynku.

alcatel onetouch fire z firefox os 3

Tam, gdzie większość telefonów pochodzi z zakupów u operatorów, smartfony za złotówkę, nawet w bardzo niskich abonamentach są dostępne od dłuższego czasu. Moto E będzie więc atrakcyjna wyłącznie dla tego względnie niewielkiego procenta osób, które kupują telefony albo w taryfach prepaid albo w sklepie bez jakiejkolwiek umowy.

Na większych rynkach, gdzie dominują zakupy bez porozumienia z operatorem, a więc cena gra kluczową rolę, może być o wiele lepiej. Motorola będzie jednak musiała mierzyć się z dziesiątkami lokalnych producentów, potrafiącymi często stworzyć jeszcze tańsze konstrukcje. Być może pod niektórymi względami gorsze, ale jednak tańsze. Z naszego „europejskiego” punktu widzenia nie mielibyśmy problemów przy decyzji o zakupie smartfonu od Motoroli albo od Micromax. Klient w Indiach może mieć jednak inne podejście do tej sprawy.

moto e 2

Nie zmienia to jednak faktu, że Moto E ma wszystkie cechy, które powinny pozwolić jej na zajęcie przynajmniej przyzwoitej (z perspektywy globalnej) pozycji w swoim segmencie. Tyle tylko, że te prawdziwe „zwykłe” telefony komórkowe czy też „telefony z klapką”, jak określa to Motorola, są jeszcze segment niżej.

Ci, których na smartfon nie stać

Czyli osoby, które korzystają z prawdziwych „dumb phone’ów” i Moto E za 120 dol. nadal będzie dla nich drogim produktem. Być może chcieliby skorzystać z możliwości, jakie daje im smartfon, korzystać z aplikacji i obsługiwać wszystko za pomocą ekranu dotykowego, ale nawet wtedy, po drodze do tych 120 dol., które trzeba wydać na Motorolę, znajdą co najmniej kilka inteligentnych lub pół-inteligentnych telefonów.

Czy mówimy o najtańszych „chińczykach” ze starym Androidem, czy może o kosztujących mniej niż 100 dol. smartfonach z FireFox OS – to właśnie one będą pierwszym wyborem takich klientów. Moto E będzie po prostu poza zasięgiem.

Kogo w taki razie pokona Moto E?

REKLAMA

Hasło marketingowe Motoroli jest wprawdzie chwytliwe, ale nieco oderwane od rzeczywistości. Model E, biorąc pod uwagę jego cenę, jest świetnym produktem, ale jego głównym przeciwnikiem nie są najprostsze telefony z klapką, ale urządzenia stojące cenowo i pod względem możliwości nieco powyżej nich, czyli… również smartfony.

Klasyczne telefony komórkowe, szczególnie te najtańsze, które napędzają sprzedaż w tym segmencie, mogą więc spać spokojnie, przynajmniej dopóki nie doczekamy się realizacji zapowiedzi, zgodnie z którymi już niedługo powinniśmy zobaczyć smartfony za 30 dol. i mniej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA