Oglądanie jak inni grają to już nie zabawa
Wszyscy zgodzimy się, że piłka nożna, futbol amerykański, koszykówka w wydaniu NBA, czy w Polsce skoki narciarskie i siatkówka to sporty, które należą do najchętniej oglądanych przez masową widownię. A co jeśli powiedziałbym Wam, że e-sport jest równie popularny, o ile nie bardziej popularny od wielu z tych "normalnych" dyscyplin?
SuperData Research wydało bardzo ciekawy raport na temat oglądalności poszczególnych hitowych wydarzeń sportowych w Stanach Zjednoczonych. Dowiadujemy się z niego na przykład, że finały NBA (najlepszej koszykarskiej ligi na świecie) oglądało średnio 26,3 mln osób. Finał ligi bejsbolowej oglądało 14,9 mln osób.
Ja z kolei poszukałem informacji nt. oglądalności telewizyjnej sportów bliższych polskiemu widzowi. I tak, UEFA szacuje, że finał piłkarskiej Ligi Mistrzów w 2013 r. pomiędzy Bayernem Monachium a Borussią Dortmund obejrzało 360 mln osób na całym świecie. To chyba poprawna spekulacja zważywszy na to, że finał ostatniego Super Bowl (futbol amerykański) obejrzało z kolei 111,5 mln osób. Ze sportów szczególnie popularnych w Polsce warto odnotować, że niedawny olimpijski sukces skoczka narciarskiego Kamila Stocha w szczytowym momencie oglądało prawie 14 mln widzów.
Porównajmy to teraz do widowni rywalizacji w... e-sporcie.
Intel, który w marcu tego roku po raz kolejny zorganizował dużą imprezę e-sportu w Katowicach, poinformował, że łączna liczba streamów z transmisją rywalizacji graczy wyniosła nieco ponad 23,1 mln. Podobne wyniki przynosi wspomniany wcześniej raport SuperData Research z podsumowaniem oglądalności finału rozgrywek w League of Legends. Oglądało go 32 mln osób.
Twórcy tego raportu sugerują, że łączna liczba osób, które oglądały transmisje rozgrywek e-sportu w zeszłym roku przekroczyła 71 mln.
O ile więc do popularności najgorętszych wydarzeń sportowych, tj. finał Ligi Mistrzów, czy Super Bowla, e-sport aspirować jeszcze nie może, to jednak wydarzenia o nieco niższej randze, tj. finał NBA, czy olimpijski konkurs skoków narciarskich z polskim faworytem, już bije. I to na głowę!
I teraz dwa (a nawet trzy) wnioski:
1. Jest pewne, że wkrótce na transmisjach e-sportu będzie można zarabiać gigantyczne pieniądze (o ile już nie są zarabiane)
2. Na sponsoringu/marketingu wokół transmisjach e-sportu można już dziś mnóstwo ugrać dla marek (co świetnie widać na przykładzie Intela i Coca-Coli)
3. To kolejny przykład na to, jak tradycyjna telewizja jest - za przeproszeniem - w dupie za trendami współczesnego świata.