Mobile World Congress 2014 - targi pełne nie tylko ciekawostek, ale też... rozczarowań
Targi MWC 2014 w Barcelonie to mnóstwo świetnych produktów i fajnych ciekawostek, ale też sporo rozczarowań. Już po powrocie postanowiłem na spokojnie opisać produkty firm, które niestety nie sprostały moim oczekiwaniom.
Lista jest dość spora, bo mogę wrzucić do jednego worka ZTE, Huawei, HTC, Yota Phone i Canonical. Dlatego dla przeciwwagi chcę wspomnieć też o jednym rozwiązaniu, które na żywo zrobiło na mnie kolosalne wrażenie. Nie robię sobie jednak złudzeń, bo Sailfish OS jak świetny by nie był, to nie ma szans przyjąć się na rynku.
Na tegorocznych targach MWC 2014 miałem okazję zobaczyć naprawdę sporo ciekawego sprzętu. Co prawda czytnik linii papilarnych w Samsungu Galaxy S5 nie przypadł mi do gustu, ale już sam smartfon, a tym bardziej pomarańczowa wersji opaski Samsung Gear Fit, prezentują się na żywo lepiej niż w materiałach promocyjnych. Miłym zaskoczeniem jest też przyzwolenie producenta na wgrywanie klasycznych launcherów w Nokii X. Ciekawie prezentowało się też stoisko Qualcomma, gdzie twórcy najpopularniejszych dziś procesorów mobilnych prezentowali w ciekawy sposób możliwości swoich układów.
Produkty ciekawe i rozczarowujące
Nowe opaska lifelogginowa SmartBand, flagowiec Xperia Z2, budżetowy telefon Xperia M2, tablet z najwyższej półki Xperia Z2 Tablet oraz masa akcesoriów i usług od Sony pokazują, że japoński producent ma wizję rozwoju firmy, którą skrupulatnie realizuje. Niestety, nie wszystkie firmy stanęły na wysokości zadania. Jestem wybitnie rozczarowany tym, co wprowadzają do sprzedaży firmy rodem z Chin jak ZTE i Huawei. Nowe telefony i tablety wyglądają tak samo, jak produkty oferowane przez najróżniejszych producentów przez cały zeszły rok.
Szkoda też, że kilku producentów, takich jak np. tajwański HTC i rosyjski Yota Phone, nie wykorzystało potencjału targów, żeby faktycznie zaprezentować swoje produkty. Popatrzeć na sprzęt w gablotce lub trzymany w dłoni przez pracownika firmy mogę w końcu na YouTubie. Canonical z kolei swojego Ubuntu na telefony i tablety nie powinien pokazywać wcale, bo jedyne co tym osiągnął, to zniechęcenie nawet największych entuzjastów. Cieszę się natomiast, że trafiłem na stoisko Jolli. Byłem mocno sceptycznie nastawiony do Sailfish OS, dopóki nie wziąłem pierwszy raz Jolla Phone do ręki.
Nic ciekawego od ZTE i Huawei
Przez ostatni rok dużo mówiło się o tym, że producenci smartfonów i tabletów z Chin zawładną rynkiem Androida. I tak jak Lenovo robi niezłe phablety, a po kupnie Motoroli mają szansę zawojować coś w Europie, tak uważani za czarne konie wyścigu ZTE i Huawei najzwyczajniej w świecie rozczarowuję. W przypadku Huawei znów pojawiły się nowe modele smartfonów i tabletów, ale nie mają one w sobie absolutnie nic przykuwającego uwagę. Setki podobnych modeli do nowych Huawei Ascendów i MediaPadów już widzieliśmy.
W przypadku ZTE jest jeszcze gorzej. Na stoisku dumnie prezentowane były egzemplarze nowego smartfona o nazwie ZTE Grand Memo II. Można by odnieść wrażenie, że jest to nowy model, który miałby konkurować z urządzeniami bardziej uznanych marek, takich jak Samsung, Sony czy LG. Niestety, po wzięciu urządzenia do ręki wrażenie pryska. Plastik jak zwykle jest kiepskiej jakości, nakładka na Androida pstrokata, a czerni na ekranie bliżej jest do szarości. Określenie “tania chińszczyzna” jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Szkoda.
HTC? Tylko w gablotce
Dobrze wiedziałem, że na targach MWC 2014 nie zobaczymy flagowca tajwańskiej firmy, bo premiera następcy HTC One odbędzie się dopiero pod koniec marca. Udałem się mimo to na stoisko HTC. Już sam fakt, że znajdowało się ono praktycznie na jednej z najdalej oddalonych od głównego wejścia hal targowych (to i tak sukces, bo na targach IFA 2013 w Berlinie Tajwańczyków nie było wcale) mówi dużo o kondycji producenta.
Na MWC miały pojawić się urządzenia ze średniej półki cenowej, i faktycznie pojawiły się nowe modele z linii Desire. O kolorowych HTC Desire 610 i HTC Desire 816 pisał zresztą na łamach Spider’s Web Piotr Barycki. Ja chciałem zobaczyć, jak telefony leżą w dłoni i jak prezentuje się płynność działania interfejsu Sense na urządzeniach o dość kiepskich parametrach. Niestety, nie było takiej możliwości. Jak zaznaczył pracownik HTC - software nie jest jeszcze skończony i boją się wycieku do internetu systemu w niegotowej formie…
Yota Phone - “Look, but don’t touch”
HTC nie było zresztą jedyną firmą, która wstydziła się swoich produktów lub po prostu nie zdążyła się na MWC 2014 przygotować. Podobnie wyglądało to w przypadku Yota Phone, czyli telefonu z dwoma ekranami rodem z Rosji. W Barcelonie można było obejrzeć już drugą generację tego urządzenia, które zamiast klapki ma niemęczący oczu ekran wykonany z epapieru - ale niestety, tylko obejrzeć. Po wejściu na stoisko pracownik Yota Phone brał telefon do ręki i prezentował jego możliwości, ale nie pozwolił wziąć telefonu samodzielnie do dłoni.
Zaskoczyło mnie to, ale już po zakończeniu targów dowiedziałem się, że kilku osobom udało się, najwidoczniej na samym początku MWC 2014 wziąć Yota Phone do ręki. Te osoby skarżyły się one na to, że epapierowy ekran… odkleja się od obudowy. To wyjaśnia, czemu ja drugiego dnia nie miałem możliwości samodzielnej zabawy. Wielka szkoda, że nie udało się tego problemu rozwiązać, bo Yota Phone mimo ogromnego zainteresowania ze strony odwiedzających targi MWC nie zaprezentował się od najlepszej strony.
Ubuntu, go home!
Największe rozczarowanie targów, przynajmniej ze stoisk, na które udało mi się trafić, to chyba smartfonowy system od Canonical. Tak naprawdę ciężko mi dodać coś więcej, niźli to, co przekazała już w swoim wpisie Ewa. Ubuntu dla telefonów i tabletów jest obecnie, tak po prostu, nieużywalny. Wszystkie urządzenia na stoisku, a było ich dość sporo najróżniejszych marek, zacinały się, nie reagowały poprawnie na dotyk i po chwili restartowały.
Jeśli tak samo działają teraz Yota Phone i pierwsze wersje nowych smartfonów HTC Desire, to w sumie nie dziwię się producentom, że chowają je przed dziennikarzami. Nie zmienia to faktu, że strasznie jestem zawiedziony Ubuntu Touch. Od dawna czekam na w pełni działający personal computer mieszczący się w kieszeni, do którego można podpiąć peryferia i uruchomić na nim pełnoprawny OS. Lata lecą, a Canonical drepcze w miejscu.
Sailfish OS jest za to śliczny
Ubuntu Touch wypada jeszcze gorzej, jeśli skontrastuje się je z Sailfish OS. Canonical rozwija swój system dłużej i jestem przekonany, że ma na to większy zapas środków środków i więcej chętnych rąk do pracy, niż ekipa z Finlandii. Mimo to najpopularniejsza dystrybucja Linuksa w wersji dotykowej i tak jest lata świetlne za Jolla Phone w drodze do opracowania softu, który faktycznie na co dzień da się używać. To, jak się prezentują jego interfejs i jak działa w praktyce możecie zobaczyć na filmie powyżej.
Sam system Sailfish OS będący spadkobiercą MeeGo prezentuje się świetnie. Jest śliczny, intuicyjny i faktycznie wnosi powiew swieżości do mobilnego światka. Przy tym tak jak z Nokii N900 z zainstalowanym protoplastą Sailfisha korzystało mi się kiepsko, tak pierwszy Jolla Phone mnie, podobnie jak Ewę, urzekł. Szkoda tylko, że Sailfish OS będzie świetnym system wyłącznie dla geeków, podobnie jak wcześniej Meamo i MeeGo. Tylko spójrzmy prawdzie w oczy: brakuje tutaj aplikacji, ostatnich szlifów oraz… pieniędzy na marketing.
----
Tak naprawdę jedynym z alternatywnych OS-ów, poza pierwszą trójką w postaci Androida, iOS i Windows Phone, który do tej pory zdobył jakikolwiek większy medialny rozgłos, jest Firefox OS. Tizen od Samsunga jest nadal w powijakach, a prawda jest też taka, że pod koniec targów już mało kto z moich rozmówców, których pytałem po zakończeniu MWC 2014 o to, co zostało im w pamięci, o zorganizowanej w niedzielę konferencji Mozilli pamiętał.