Microsoft naprawia i... psuje Xboksa One
Pierwsza względnie istotna aktualizacja systemu konsoli Microsoftu pojawiła się z opóźnieniem. Wprowadza miłe usprawnienia, ale też pewne kłopoty. Microsoft potwierdził już ich istnienie i pracuje nad… łatką do łatki.
Xbox One nie ma łatwego życia. Nawet mimo iż minęło wiele dni od przedpremierowej zawieruchy. A to dowiadujemy się, że dopiero nowe SDK umożliwi konsoli rozpięcie skrzydeł, a to z kolei jesteśmy informowani, że na amerykańskim rynku, który jak dotąd wielbił markę Xbox, One radzi sobie poniżej oczekiwań. A teraz? Przydatna aktualizacja systemu konsoli sprawia problemy niektórym graczom. Zanim jednak dojdziemy do problemów, zobaczmy co się zmieniło na lepsze.
Co nowego?
Xbox One do tej pory nie dysponował żadnym menadżerem pamięci. Nie mieliśmy żadnej kontroli nad danymi na naszym 500-gigabajtowym dysku. Microsoft tłumaczył to faktem pełnej automatyzacji zarządzania dostępnym miejscem, dzięki czemu użytkownicy nie muszą się martwić o takie błahostki. Nie ufam jednak automatom w tym konkretnym przypadku. Nie udało mi się jak dotąd zapełnić dysku konsoli, ale nie chciałbym się kiedyś dowiedzieć, że musi ona od nowa pobrać z Sieci 40-gigabajtową grę, którą wcześniej usunęła, bym mógł robić co innego. Chciałbym większej nad tym kontroli. Na szczęście, Microsoft (po raz wtóry) zmienił zdanie.
Aktualizacja pozwala na dostęp do takich informacji, jak ilość wolnego miejsca na dysku, podgląd ile miejsca dane elementy zajmują a także możliwość ręcznego usuwania niepotrzebnych danych, by zwolnić nieco przestrzeni. Dodatkowo, posprzątano (wybaczcie kolokwializm, ale nie da się tego inaczej określić) bajzel na liście zainstalowanych elementów: gry i aplikacje są wymieniane osobno, a nie, jak dotychczas, jednym ciurkiem. Można też nareszcie wpływać na kolejkę pobieranych elementów, dzięki czemu nie trzeba będzie czekać, aż kilkugigabajtowa aktualizacja gry, w którą wcale nie chcemy teraz grać, nie blokowała pobierania kilkumegabajtowej aplikacji, którą chcielibyśmy zainstalować.
Oficjalna lista zmian mówi też o obsłudze klawiatury USB, co jest przedziwne, biorąc pod uwagę fakt, że udało mi się z niej skorzystać już jakiś czas temu. Wprowadzone też zostały zmiany usuwające błędy przy grach wieloosobowych. Nie napotkałem się z takowymi, ale kilka branżowych serwisów o nich wspominało, więc dobrze wiedzieć, że zostały usunięte. Zlikwidowano też kolejny irytujący brak, jakim była… niemożność sprawdzenia poziomu naładowania baterii w gamepadzie. Teraz wskaźnik naładowania pojawia się na ekranie startowym konsoli.
Nieudokumentowaną zmianą, jaką wykryli forumowicze NeoGAF, jest usunięcie filtra ostrości, dotychczas stosowanego przy skalowaniu gier do rozdzielczości 1080p. Dzięki temu jakość obrazu, paradoksalnie, jest nieco wyższa, niż w momencie gdy ów filtr był jeszcze obecny.
Nie wszystko się udało
Oczywiście, gdyby nie wystąpiły problemy, to by znaczyło, że nie mówimy o Xbox One, a o czymś zupełnie innym. Zarówno na reddicie, jak i na oficjalnym forum Xboksa, grupa użytkowników skarży się na irytującą usterkę. Otóż ponoć zdarza się, że po wciśnięciu przycisku „Xbox” na padzie (który służy do powrotu do ekranu startowego, działając identycznie, jak przycisk „Windows” na smartfonach i tabletach) konsola wyświetla na ekranie telewizora, mniej więcej, coś takiego:
Microsoft wie o problemie, co potwierdził przez swoje konto twitterowe i już pracuje nad aktualizacją do aktualizacji. Póki co, jedyną metodą na usunięcie usterki, jest odłączenie konsoli od zasilania i jej ponowne połączenie. Ach te stare dobre czasy Windows Me i pierwszych wersji Windows XP, aż się łezka w oku kręci…