Jeszcze w tym miesiącu zadebiutuje Samsung Galaxy S5. Czy nowy model sprosta legendzie?
Nikt nie ma raczej wątpliwości co do tego, które premiery smartfonów są najbardziej wyczekiwane każdego roku. To oczywiście Apple, z kolejną generacją iPhone’a oraz Samsung ze swoim Galaxy S. Tego drugiego w nowej powinniśmy zobaczyć już bardzo niedługo.
Wszystko wskazuje na to, że jego oficjalna premiera będzie miała miejsce jeszcze w tym miesiącu - 24.02.2014, pierwszego dnia targów Mobile World Congress. Nie wiadomo jeszcze jakie dokładnie parametry i funkcje zaoferuje nam piąta odsłona Galaxy S, ale jedno jest pewne – będzie większy, szybszy, lepszy, z nowszym Androidem i ogromem systemowych dodatków, o których obecności przeciętny konsument nie będzie miał nawet pojęcia.
Zanim to jednak nastąpi, warto przypomnieć sobie jak długą drogę musiał przejść Samsung – w końcu popularność tej linii nie wzięła się z niczego.
Dawno, dawno temu
Choć w dzisiejszych czasach jeśli mówimy o „smartfonie Samsunga” to do głowy przychodzi nam albo przedstawiciel serii Galaxy albo Note, przygoda koreańskiej firmy z tym segmentem trwa już bardzo długo. I nie mówimy tutaj nawet o starych modelach z linii Omnia z Symbianem czy nawet urządzeniach w formie zbliżonej do dzisiejszych telefonów komórkowych. Koreańczycy przez bardzo długi czas próbowali swoich sił z Windows Mobile – w telefonach z wysuwaną klawiaturą (i-620), klawiaturą QWERTY (i-600) czy całkowicie standardowych komórek z klawiaturą T9 – i310.
Te działania nie przynosiły jednak zbytnio rezultatu, tym bardziej, że w 2007 roku na rynku pojawił się nowy przeciwnik, z produktem, który miał zrewolucjonizować tę branżę – Apple. Samsung nie mieścił się wtedy nawet w pierwszej piątce największych producentów. Miejsca te zajmowały w większości firmy, które dziś… nie istnieją lub znajdują się w poważnym kryzysie - Nokia, RIM (BlackBerry), HTC i Sharp. Nikt nie przewidywał wtedy, jak za kilka lat będzie wyglądać ta klasyfikacja.
Początkowo próby odpowiedzi Samsunga na pomysł Apple nie były szczególnie udane, szczególnie jeśli chodzi o wyniki sprzedaży i próbę zmiany układu sił. Nawet skupienie się na produkcji urządzeń z dotykowym ekranem, nie tylko wśród telefonów z najwyższej półki, nie przełożyły się na znaczące zwycięstwa. Modele takie jak I900 Omnia i ich kolejne odsłony zbierały wprawdzie raczej dobre recenzje, ale to wciąż było za mało. Aż przyszedł rok 2010…
Cała moc w Androida
Przygoda Koreańczyków z platformą mobilną Google nie zaczęła się wprawdzie od razu od modelu „S”, ale oryginalny, wydany w 2009 roku Galaxy (i7500) był zdecydowanie za słaby i zbyt „zwyczajny”, żeby przynieść oczekiwane rezultaty. Był raczej jednym z pierwszych, bardzo ostrożnych kroków w nowy świat, zakończonych zresztą dość szybko… porzuceniem wsparcia i brakiem aktualizacji. Trzeba było więc zaprezentować coś nowego, coś lepszego, coś z najwyżej półki.
Od debiutu pierwszego wydania Galaxy S możemy chyba zacząć liczenie historii Samsunga w branży mobilnej od nowa. Pomimo zarzutów – początkowo ze strony klientów i recenzentów a później ze strony Apple – o kopiowanie wyglądu modeli konkurencji, urządzenie spotkało się z doskonałym rynkowym przyjęciem. Duży jak na tamte czasy ekran Super AMOLED o przekątnej 4” i rozdzielczości 800x480, procesor o taktowaniu 1 GHz i 512 MB RAM robiły wrażenie, a autorska nakładka TouchWizz, miała ułatwić rozpoczęcie przygody z nowym smartfonem.
To, w połączeniu ze świetnymi recenzjami ostatecznie przełożyło się na wielki sukces i sprzedaż ponad 24 milionów egzemplarzy na całym świecie. Tym samym Galaxy S dołączył do zaszczytnego grona telefonów Samsunga, które sprzedały się w liczbie 10 milionów sztuk i to bijąc wszystkie wcześniejsze rekordy, ustanawiane przez zwykłe telefony komórkowe z logo tego producenta. Od tej pory sytuacja ta miała powtarzać się każdego roku.
Samsung uznał przy tym stosunkowo młodą markę „Galaxy” za silną na tyle, aby nawet po premierze drugiego modelu z tej serii wprowadzić co najmniej trzy kolejne odmiany pierwowzoru, w tym model Plus (i9001) oraz Advance (i9070). Na bazie oryginału powstał też pierwszy Nexus tej firmy – Nexus S.
A na następcę nie musieliśmy czekać zbyt długo – minął niecały rok i na półkach sklepowych pojawił się i9100 – nieco większy, ale za to niesamowicie cienki, z dwurdzeniowym procesorem, jeszcze większym ekranem (4,3”), obszerniejszą pamięcią (1 GB), większą baterią, lepszym aparatem (8 MPX) i oczywiście nowszym Androidem.
„Dwójka” okazała się jeszcze większym sukcesem sprzedażowym. Do klientów trafiło do dziś ponad 40 milionów egzemplarzy, a dla wielu osób był to moment, w którym uznali Samsunga za godnego konkurenta Apple.
Zanim do sklepów trafiła trzecia odmiana Galaxy S, Samsung po raz kolejny potwierdził kierunek, w jakim zmierzać będą jego telefony, pokazując chociażby rozwojową wersję S II HD LTE, z wyświetlaczem o przekątnej aż 4,65” i o rozdzielczości 720x1280.
Z taką właśnie rozdzielczością w maju 2012 zaprezentowany został Galaxy S3. Po raz kolejny powiększono ekran (do 4,8”), zwiększono liczbę rdzeni procesora (do 4) i jego taktowanie, rozszerzono (w wybranych modelach) pamięć RAM, powiększono baterię, zmniejszono grubość i oczywiście po raz kolejny zamontowano większą baterię.
Do tego czasu marka Galaxy S znaczyła już tak dużo, że jeszcze w przedsprzedaży zamówionych zostało 9 milionów egzemplarzy, natomiast w późniejszej sprzedaży do klientów trafiło kolejne ponad 40 milionów, łącznie przekładając się na sprzedaż ponad 50 milionów sztuk. Dwukrotnie więcej niż wprowadzony dwa lata wcześniej oryginalny model, a pierwsze 4 miliony sprzedano niemal dokładnie 4 razy szybciej niż wtedy.
Nie trudno było przewidzieć, że kolejny rok będzie jeszcze lepszy. Model S 4, z czterordzeniowym procesorem, potężnym GPU, aparatem o rozdzielczości 13 MPX, ekranem Full HD Super Amoled o przekątnej dokładnie 5” i sporej baterii 2600 mAh jeszcze przed wylądowaniem na półkach zaskarbił sobie sympatię (i pieniądze) 10 milionów użytkowników, a w zaledwie pół roku sprzedano aż 40 milionów egzemplarzy.
Piąta galaktyka Samsunga
O kolejnym modelu z tej serii można mówić bardzo dużo, tym bardziej, że żadne z dotychczasowych plotek nie doczekały się jeszcze weryfikacji. Nikt nie ma jednak większych wątpliwości co do tego, że Koreańczycy zadbają o to, żeby na widok samej specyfikacji opadała nam szczęka, a od dodanych na własną rękę do funkcji kręciło się w głowie.
Tym bardziej, że SGS 5 może być jednym z pierwszych telefonów na świecie (a już tym bardziej popularnych telefonów), które oko użytkownika cieszyć będą rozdzielczością 2560 x 1440, czyli PPI wyraźnie przekraczającym 500. Oprócz tego powinniśmy zobaczyć 5,2" wyświetlacz, cztero- lub ośmiordzeniowy procesor (być może 64 bit), 16 lub 20 MPX aparat, bateria o pojemności 2900 lub 3200 mAh i wszystko, czego tylko można zapragnąć lub o czym nie wiemy, że naprawdę tego potrzebujemy (w tym np. identyfikacja na podstawie tęczówki).
Krótko mówiąc, szykuje się kolejny hit sprzedażowy i najprawdopodobniej pobite zostaną wszystkie dotychczasowe rekordy sprzedaży, zamówień i popularności, niezależnie od tego czy podczas Samsung Unpacked za niecałe trzy tygodnie wszystko to zostanie potwierdzone czy też częściowo okaże się nieprawdą. Można wprawdzie co roku powtarzać, że aż tak "wypasiony" telefon nie jest nikomu potrzebny, że zamiast kolejnych GHz czy MPX przydałaby się np. większa bateria, ale trzeba się pogodzić z tym, że Samsung obrał taką, a nie inną taktykę tworzenia flagowców. I jak na razie spisuje się ona rewelacyjnie.
Pytanie tylko, co stałoby się w momencie, kiedy ludzie przestaliby zwracać uwagę na parametry? Nic jednak nie wskazuje, że nastąpi to w ciągu najbliższych lat.