Temat tygodnia: Google sprzedał Motorolę - chodziło wyłącznie o patenty czy firma całkowicie rezygnuje z hardware'u?
Największym wydarzeniem minionego tygodnia zdecydowanie była transakcja na linii Google - Lenovo, w konsekwencji której druga z tych firm zakupiła Motorolę. W redakcyjnym gronie postanowiliśmy się zastanowić nad motywami tej decyzji, a przede wszystkim tym, co z tym fantem zrobi chiński producent.
Maciej Gajewski: Najpierw Nokia, teraz Motorola, wkrótce zapewne BlackBerry. To powinien być jasny sygnał dla wszystkich, że każdy, nawet najpotężniejszy, może kiedyś upaść. Że rynek nie jest podzielony między Samsunga i Apple’a. Te, w przyszłości, mogą podzielić los Motoroli i Nokii. Firm, o olbrzymich tradycjach, dominujących niegdyś na rynku. Jest więc miejsce na nowe systemy operacyjne, usługi webowe czy smartfony. Galaxy i iPhone nie są i nie będą wieczne.
Pozbycie się Motoroli uważam jednak za dziwne, mimo iż firma przynosiła Google’owi ewidentne straty. Ciężko krytykować taktykę twórców Androida, biorąc pod uwagę fakt, że jak dotąd się sprawdzała, biorąc pod uwagę aktualny układ sił na rynku. Apple jednak dalej „kosi” niesamowitą kasę oferując sprzęt dopasowany idealnie do systemu. Wkrótce na rynek wkroczy Microsoft ze swoimi Lumiami, a ten, niedoceniany jak dotąd gracz, odnotowuje łagodny, lecz stabilny wzrost udziałów na rynku. Google zostanie bez kontroli nad sprzętem, stając się mobilnym odpowiednikiem starego Microsoftu. Android bowiem będzie (a właściwie już jest) dla telefonów tym, czym dla komputerów były Windows XP – Windows 7. Potężnym, wszechfunkcjonalnym oprogramowaniem, które jest dopasowane do dziesiątek tysięcy możliwych konfiguracji sprzętowych, przez co działa na nich zazwyczaj przyzwoicie, przy czym słówko zazwyczaj jest tu dość kluczowe i było powodem nagłego wzrostu popularności Macbooków, jak tylko te przebiły się do świadomości konsumentów. Google’owi przyda się urządzenie referencyjne. Smartfony „Play Edition” to niezupełnie to samo.
Z tabelek w Excelu… znaczy się, w Dokumentach Google, jasno wynika jednak, że Motorola to finansowy balast, więc się jej pozbyto na rzecz wymuszonej nieco przyjaźni z Samsungiem
Właściwie, to jedyna sensowna rzecz, jaką Google ugrał, to przyblokowanie nieco rozwoju konkurencyjnych dla Google’a usług. Dalsze rozwijanie S Voice, Samsung Apps, S Health, S Translate i reszty było coraz większym zagrożeniem dla internetowego giganta. W pewnym momencie mogłoby się okazać, że dominującym w miażdżący sposób smartfonom Galaxy usługi Google’a nie są już potrzebne, więc można by było „sforkować” Androida lub zastąpić go Tizenem, zostawiając giganta na lodzie i w sporych tarapatach. Niewykluczone, że „zredukowanie ilości własnego oprogramowania” w Samsungach na rzecz sojuszu patentowego z Google było zaoferowane pod warunkiem wykoszenia Motoroli, która, mimo strat, zaczęła delikatnie podgryzać Samsunga, szczególnie na rynku tanich smartfonów.
Lenovo z kolei jest tu wielkim beneficjentem. Firma ta doskonale wie jak wykorzystać cudzy „know-how”. Zawdzięcza wręcz tej wiedzy swoją potęgę. Lenovo to największy producent komputerów osobistych na świecie, a osiągnął to dzięki przejęciu działu pecetów od IBM-a. Teraz chiński tygrys chce wejść ze zdwojoną siłą w rynek smartfonów. Know-how Motoroli ma szanse pomóc mu dokładnie tak samo, jak swego czasu IBM-a. Co więcej, wydaje mi się, że pozostałości po Motoroli odniosą większe korzyści właśnie pod skrzydłami Lenovo. Jestem bardzo ciekaw efektów tej fuzji i przewiduję, że zaowocuje ona świetnymi produktami.
I serio ktoś wierzył w to, że Motorola nie została kupiona przez Google tylko dla jej własności intelektualnej? Ale tak serio, serio?
Damian Jaroszewski: Mnie początkowo ta transakcja mocno zaskoczyła, ale po przemyśleniu wszystkiego, wydaje mi się, że miała sens. Myślę, że ma ona spory związek z plotkami, według których Google chce także zrezygnować z linii Nexus.
Od początku Google nie panował nad sprzętem, jak to jest w przypadku Apple czy też Microsoftu i Nokii. Jedynymi przedstawicielami googlowego sprzętu były Nexusy, które z każdą kolejną generacją cieszą się coraz większą popularnością. I właśnie ta popularność stała się problemem, bo Android jest uzależniony od innych producentów, z Samsungiem na czele. I jestem przekonany, że wchodzenie Google'a na rynek hardware'owy z pewnością nie był dobrze postrzegany przez partnerów.
Myślę, że ktoś w Google po prostu podjął decyzję, aby nie wchodzić bardziej w produkcję sprzętu, aby nie denerwować producentów smartfonów i nie tworzyć dla nich konkurencji, na dodatek zdecydowanie tańszej (przynajmniej na Zachodzie)
Dlatego najpierw pojawiły się doniesienia o rezygnacji z linii Nexus, a potem wybuchła informacja o sprzedaży Motoroli. On nie są już Google'owi potrzebne, więc najrozsądniejszą decyzją jest pozbycie się ich.
Google - w sensie hardware'owym - nie było w stanie już wiele osiągnąć na rynku smartfonów. Może za to sporo namieszać w przypadku technologii ubieranych (Google Glass), sztucznej inteligencji i wielu innych segmentach rynku technologicznego. I na tym właśnie się skupią, bo tam mogą jeszcze wiele osiągnąć, a nawet być takim Samsungiem lub Apple.
Jednocześnie jest to też dobra sytuacja dla Lenovo, które potrafi robić świetne smartfony, co udowodniło już modelem K900, a teraz ma zdecydowanie łatwiejsze wejście na rynek USA. A Chinach radzą sobie naprawdę dobrze, więc czemu nie spróbować także w Stanach. Przykład ThinkPadów pokazuje, że Lenovo wie, co zrobić, aby odnieść sukces. Co prawda rynek mobilny jest zdecydowanie trudniejszy, ale wierzę, że mają szansę.
Piotr Grabiec: Sprzedaż Motoroli przez Google nie jest dla mnie zaskoczeniem. Od momentu przejęcia tej amerykańskiej firmy była ona utrzymywana w ciągłym marazmie. Przez ponad rok pokazane zostały zaledwie dwa produkty, które przynajmniej na chwilę skierowały spojrzenia mediów i entuzjastów nowych technologii w stronę Motoroli. Pod koniec 2013 roku było jasne, że gigantowi z Mountain View nie zależy na tym, żeby rozwijać linię produktową.
Jeśli ktoś miał jakiekolwiek złudzenia, że w tej 12,5 miliardowej transakcji chodziło o coś więcej niż patenty wyzbył się ich z pewnością dawno temu - a nawet jeśli Google miał plany rozwijać Motorolę jako przyszły "Nexus brand", to opór innych producentów był pewnie zbyt silny
Od samego początku Google stąpało po cienkim lodzie. Nie dość, że mają swoje Nexusy zamawiane u innych producentów, to jeszcze Motorola produkująca swoje urządzenia we współpracy z twórcami Androida musiała być solą w oku innych gigantów, którzy poświęcili zielonemu robotowi ostatnie kilka lat.
Z jednej strony Motorola miała nie być traktowana na preferencyjnych warunkach względem innych producentów, a z drugiej już na przykładzie Moto X było widać, że nowe Motki dostają szybciej nowy soft. Decyzja o pozbyciu tego biznesu wydaje się więc dobrym pomysłem - nie dość, że musiałoby minąć kilka kwartałów, a może i lat zanim biznes komórkowy stałby się rentowny, to w dodatku i tak byłby kroplą w morzy przychodów giganta, który nadal czerpie lwią część swoich przychodów i zysków z reklamy internetowej w swoim flagowym produkcie, czyli... wyszukiwarce.
Nie dziwią też słowa szefów Google o tym, że zamiast wchodzić w rynek smartfonów, który powoli traci na impecie - w końcu co nowego można wymyślić w przypadku komórek? Od roku widzimy tylko kolejne aplikacje i funkcje systemowe i coraz więcej megapikseli, gigaherców i gigabajtów, a te usprawnienia stają się powoli nudne. Google ze swoimi okularami Glass, a w przyszłości może nawet innymi produktami tego typu, chce być innowatorem rynku technologii ubieralnej. Wydaje się to dobrym, i co najważniejsze przyszłościowym pomysłem.
Jeśli zaś chodzi o nowego właściciela, to tutaj również - bez zaskoczenia. Lenovo całkiem nieźle radzi sobie na rynku smartfonów, ale potrzebuje jakiegoś mocnego brandu, aby zyskać w świadomości klientów w Stanach i na Starym Kontynencie. Mówiło się zresztą wcześniej o przejęciu przez chińczyków marek BlackBerry lub HTC, ale w końcu stanęło na Motoroli, która podobnie może im pomóc wybić się na szczyt. Patrząc na ThinkPady od Lenovo jest wielce prawdopodobne, że marka Motoroli i linie Droid/Razr/Moto nie znikną, tylko powrócą za pół roku albo rok w nowej formie.
Pytanie tylko, czy klienci będą nadal na nie czekać?
Dawid Kosiński: Google niestety wpadło we własne sidła, dokładnie te same, w których ugrzązł Microsoft. Obie firmy zbyt bardzo uzależniły się od dostawców sprzętu, by móc tworzyć idealnie dopracowany produkt tylko na wybranych przez siebie konfiguracjach. O ile Microsoft na rynku smartfonów potrafił pójść drogą Apple’a i narzucić swoją specyfikację techniczną (na rynku komputerów i tabletów nie musi, gdyż podzespoły bazowe produkuje tylko AMD, Intel i Nvidia), to Google nie może tego zrobić. Działanie takie nie jest możliwe, gdyż Android stał się taki popularny dzięki różnorodności i możliwości instalacji zarówno na sprzęcie z ośmioma rdzeniami, jak też szrocie za 50 dolarów. Wiecie, ludzie widzą reklamę Samsunga Galaxy S4, a potem kupują Samsunga Galaxy Trend, bo tylko na to ich stać. A to że oba telefony działają zupełnie inaczej? To wychodzi dopiero w praniu.
Jednak pomimo braku zaplecza technicznego, Google potrafi wydawać świetne smartfony i tablety z Androidem – urządzenia z serii Nexus. Są one piekielnie szybkie, stabilne, dobrze wykonane i tanie jak barszcz
Dodatkowo nie można ich określić jako przeładowne zbędnymi upiększaczami i dodatkowymi aplikacjami. Nie zrozumcie mnie źle, darmowa gra lub nowa dopracowana funkcja cieszy. Ale jeśli jest ich dwadzieścia, to niestety z tego dobrobytu telefon bardzo szybko przestaje odpowiednio działać, gdyż brakuje mu mocy przerobowych na ogarnięcie tego bajzlu. Krótko mówiąc, jest to standardowy model rodziny wielodzietnej z jednym żywicielem z sukcesem przeniesiony na rynek telekomunikacyjny.
Google mógł sobie pozwolić na wydawanie takich sprzętów, ponieważ niemal w ogóle ich nie reklamował. Robili to kolejni producenci vendorzy tworzący Nexusy wespół z Googlem, a marka Nexus nadal była o wiele mniej rozpoznawalna od Galaxy, Xperii i One należących do ówczesnych największych graczy na rynku Androida. Był to telefon dla technologicznych elit wiedzących, co się dzieje na rynku - deweloperów i entuzjastów. Jednak ostatnio zaczęło się to zmieniać, a ludzie zaczęli kojarzyć, że co prawda Nexus nie jest tworem konkretnej firmy, ale jeśli jakiś telefon lub tablet ma ten człon w nazwie, to będzie co najmniej bardzo dobry. A Nexusy 5 i 7, mimo że produkowane przez mobilnych outsiderów – LG i Asusa, sprzedają się jak świeże bułeczki.
Szczerze mówiąc myślałem, że Google w końcu dostrzegło, że jedyną rzecz udającą się producentom sprzętu jest regularne spieprzanie Androida i tworzenie jego anty-ekosystemu. Inaczej nie da się określić sytuacji, w której każde urządzenia ma ten sam system, a tak naprawdę zmieniając Samsunga na HTC na nowo trzeba się uczyć obsługi sprzętu. Do tego dochodzi fakt braku aktualizacji, które użytkownikom należą się jak psu buda. Tymczasem większość z firm interesuje się klientem jedynie tak długo, aż kupi smartfon. Potem niech się dzieje co chce. I co z tego, że Google grzmiał, iż każdy telefon z Androidem ma mieć aktualizacje co najmniej przez 18 miesięcy? Zdanie firmy z Mountain View wszyscy mają tam, gdzie słońce nie sięga.
Właśnie dlatego byłem święcie przekonany, że Google niebawem zrezygnuje z Nexusów i regularnie zacznie wydawać tworzone przez siebie Motorole z czystym Androidem
Pomyślałem tak po wydaniu Moto X i Moto G, czyli pierwszego smartfona z odpowiednio wyważoną specyfikacją (ktoś w końcu zauważył, że FullHD w smartfonie to idiotyzm) oraz pierwszego taniego smartfona z czystym Androidem. Po tych krokach byłem przekonany, że Google sprawi, że taki niby-Nexus znajdzie się w każdym segmencie cenowym, tym samym pokaże na co stać czystego Androida i sprawi, że udziały Windows Phone’a zamiast regularnie rosnąć, zaczną spadać. Niestety okazało się, że firma z Mountain View przestraszyła się producentów sprzętu (mimo że tylko Samsung ma dla Androida alternatywę w postaci Tizena) i dalej będzie pchać przed siebie wózek pełen rupieci zwany Androidem. I choć Google przy sprzedaży Motoroli zachowało wiele patentów, to w ujęciu długoterminowym wiele straciło na tej transakcji.
Jeśli chodzi o Lenovo, to ta firma oczywiście ma szansę na stanie się jednym z liderów na rynku mobilnego. Nawet przed posiadaniem Motoroli firma ta tworzyła świetny sprzęt, a teraz od ręki stała się trzecim graczem na rynku Androida w USA. Jeśli uprzywilejowana pozycja nie wystarczy, pobije konkurencję świetnymi produktami w niskiej cenie, tak samo jak zrobiła to na rynku komputerów. Tam scenariusz był bardzo podobny – kupiono dział laptopów IBM, zachowano markę premium, a do tego ładowano na rynek tyle tanich laptopów, ile się da. O tym, czy działanie takie ma sens, można przekonać się patrząc na to, która firma jest liderem sprzedaży komputerów na świecie i najwięcej na tym zarabia. W obu przypadkach odpowiedź jest taka sama i brzmi właśnie, kto by pomyślał, Lenovo.