REKLAMA

Elektroniczne dzienniki, czasy przedpotopowe, czyli ulga, że nie jestem w szkole

Elektronicznych dzienników szkolnych, jak się okazuje, jest bez liku. Microsoft postanowił podpromować jeden, stworzony przez firmę Librus o nazwie e-Dziennik. Do wersji webowej stworzono aplikację na Windowsa 8 i Windows Phone, posadzono dziennikarzy i blogerów w ławce szkolnej i prezentowano możliwości e-Dziennika. Zaczęłam jednak grzebać w temacie i widzę, że świat polskich wirtualnych dzienników nie wygląda specjalnie zachęcająco.

15.02.2014 16.56
Elektroniczne dzienniki, czasy przedpotopowe, czyli ulga, że nie jestem w szkole
REKLAMA
REKLAMA

Mamy 2014 rok. Niemal 1/4 Polaków ma smartfony. W większości to urządzenia z Androidem, najczęściej niezbyt drogie. W o wiele mniejszym stopniu korzystamy z Windows Phone, ale i tak znacznie częściej, niż z iOS. Librus postanowił skorzystać ze współpracy z Microsoftem, stworzono aplikację mobilną wyłącznie na WP i Modern w Windowsie 8 i wiem jedno: cieszę się, że nie mam kontaktu ze szkołami.

W skrócie, by nie pastwić się zbyt mocno: tak brzydkiej, nielogicznej, chaotycznej, nieintuicyjnej i niedopracowanej aplikacji jak e-Dziennik Librusa, zwłaszcza na Windowsie 8, nie widziałam już dawno.

Rozejrzałam się wśród innych elektronicznych dzienników, praktycznie wszystkie dostępne są w wersji webowej. Oprócz tego, że ciężko je znaleźć, większość ma interfejsy tworzone z filozofią "nie musi wyglądać, oby działało" dowiedziałam się też, że funkcja Push w aplikacji e-Dziennika, która wydawała mi się nieco zabawna, to faktycznie ewenement wśród konkurencji, bo tylko nieliczne (znalazłam jeden, e-dzienniki.net) stosują powiadomienia SMS i chwalą się tym na stronie.

Dowiedziałam się także, że stworzenie aplikacji na iOS, a nie na inne systemy jest dobrym pomysłem (mobiDziennik) a jeśli pojawi się aplikacja na Androida wygląda tak (Mobireg Rodzic):

Zrzut ekranu z 2014-02-14 20:00:29

Więcej - dowiedziałam się, że czasem szkoły nie chcą płacić za elektroniczne dzienniki (a przecież papierowe też kosztowały) i przerzucają koszt używania na rodziców.

Chociaż nie jestem przekonana do pomysłu elektronicznych dzienników, to rozumiem, że może faktycznie dobrze wdrożony taki sposób komunikacji szkoły z rodzicem i szkoły z uczniem może skutkować zwiększeniem odpowiedzialności u uczniów i lepszym zaangażowaniem rodziców.

Nie mam za to pojęcia, dlaczego wszystkie elektroniczne dzienniki muszą mieć interfejsy przypominające połączenie Excela z programem tworzonym w 2000 roku przez uczniów gimnazjum informatycznego i doprawionych artworkami z Worda. Przecież nie jest to program typowo specjalistyczny, bo korzystają z niego także uczniowie i rodzice.

Mamy rok 2014, żyjemy w czasach mobilności i minimalizmu w interfejsach. Podobno.

Galeria zrzutów ekranu różnych dzienników:

n8
n9
Zrzut ekranu z 2014-02-14 20:11:40
Zrzut ekranu z 2014-02-14 20:14:09
REKLAMA
rodzic_oceny_statystyka
Zrzut ekranu z 2014-02-14 20:16:41
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA