REKLAMA

W Google ktoś zapomniał, że nie samymi urządzeniami mobilnymi człowiek żyje. Nowy Kiosk na dłuższą metę nie ma sensu

W Google ktoś zapomniał, że nie samymi urządzeniami mobilnymi człowiek żyje. Nowy Kiosk na dłuższą metę nie ma sensu
REKLAMA

Uwielbiam aplikacje mobilne, zwłaszcza te nieźle zaprojektowane, ale nadal treści konsumuję najchętniej przy wielozadaniowym pececie z ogromnym monitorem. Niestety w Mountain View ktoś najwidoczniej przeoczył fakt, że tak zwana i szumnie zapowiadana era post-PC jeszcze w pełni nie nadeszła, ponieważ najnowszy Google Kiosk - będący faktycznym następcą Currents, a duchowym spadkobiercą nieodżałowanego Readera - dostępny jest wyłącznie na smartfony i tablety. To skutecznie zabija użyteczność tej nowej aplikacji do czytania newsów.

REKLAMA

Czasami mam wrażenie, że deweloperzy aplikacji i usług w pogoni za trendami nieco się pogubili. Prezentowane są coraz to nowe aplikacje mobilne, ale ze względu na brak czasu, środków, albo po prostu wyobraźni ich twórców ogranicza się je wyłącznie do tych pięcio-, siedmio- czy dziesięciocalowych ekranów urządzeń mobilnych. To kiepska droga. Dokładnie z tego powodu nigdy nie korzystałem z Flipboarda, Zite czy Pulse, za to uwielbiałem używać Google Readera. Obecnie do konsumpcji newsów i treści z blogów wykorzystuję duet w postaci feedly i Pocket, chociaż też nie są to usługi idealne.

Google Kiosk Biznes

Co więc odróżnia aplikacje, z których korzystam, od tych, które porzuciłem?

Usługi internetowe do konsumpcji treści, których używam na co dzień - mowa o wspomnianych feedly i Pocket - mają po prostu olbrzymią przewagę nad ładniejszymi programami tego typu. Chodzi mi o wsparcie zarówno wersji webowej, jak i mobilnej. Tylko tyle i aż tyle. Flipboard jest śliczny, Zite dostarczał mi sporo ciekawej treści, a Pulse prezentował się swego czasu na telefonie ładniej niż Google Reader... Tylko co z tego, skoro brakowało mi tam takiej podstawowej funkcji, jak dostęp do treści i danych również za pośrednictwem komputera.

Wiem, że są osoby które potrafią funkcjonować wyłącznie z urządzeniami przenośnymi - ale ja, tak po prostu, chcę mieć dostęp do informacji niezależnie od urządzenia, z którego korzystam - czy to będzie mój smartfon, prywatny laptop, czy też jakikolwiek inny komputer na którym mogę zalogować się na swoje konto Chrome. Działa to zresztą w dwie strony - jak bardzo nie byłbym zadowolony z webowej wersji jakiegokolwiek serwisu, komunikatora, webaplikacji - tak aplikacja mobilna jest dla mnie niezbędna.

Google Kiosk Spider’s Web

Po co chmura, skoro się z niej nie korzysta?

Praktycznie każdy serwis internetowy, który regularnie odwiedzam, ma aplikację mobilną. Zdarzało mi się zachwycić stroną, której webowe wersja wyglądała bajecznie, ale brak wersji na Androida skutecznie mnie zniechęcał do pozostania przy niej. Połączenie web z mobile jest jak dla mnie jedynym sensownym rozwiązaniem. Po co się ograniczać? W ciągu dnia przecież wielokrotnie zmieniamy ekrany, z których korzystamy. Czemu mamy w dzisiejszych czasach tym samym odcinać się o treści? Aplikacje dostępne wyłącznie na jedną platformę wyglądają na… wykastrowane.

Rano trzymamy w ręku smartfona przy kawie, w drodze do pracy lub szkoły może zastąpić go czytnik ebooków. W ciągu dnia spoglądamy na komputer podczas pracy lub nauki, a wieczorem w dłoni ląduje tablet podczas leżenia na kanapie. Czasem może pojawić się znów komputer przy biurku, by na koniec ponownie uwagę przykuł smartfon w trakcie oglądania wieczornych wiadomości. W teorii cały czas możemy mieć ze sobą, niezależnie od urządzenia, te same treści. Szkoda tylko, że nawet firma która stworzyła pierwszy odnoszący sukces system operacyjny dla laptopów oparty o chmurę, czasem o zaletach synchronizacji danych zapomina.

Google Kiosk SW

Google otwiera swój androidowy Kiosk

Sam pomysł na Google Kiosk jest świetny, a aplikacja na pierwszy rzut oka prezentuje się naprawdę świetnie - ascetycznie, ale przy tym przejrzyście i nowocześnie. Można w niej przeglądać ciekawe artykuły na zdefiniowane wcześniej tematy, a także zapisywać część z nich do przeczytania później lub do trybu offline. Więc co jest nie tak? Właśnie ten nieszczęsny brak przeglądarkowej wersji. Z tego samego powodu nie korzystałem do tej pory ze średnio udanego Currents, którego Kiosk jest bezpośrednim następcą - chociaż wspomniane Currents nadal funkcjonują w sklepie Play osobne aplikacje.

Wytłumaczenie czemu tak się stało znajdziecie na końcu wpisu, a ja chciałem tutaj wrócić do nowego Kiosku - wygląda na to, że ma on też zastąpić poniekąd czytnik Google Reader, ze względu na możliwość dodawania do niego nie tylko proponowanych serwisów i kategorii tematycznych, ale też własnych źródeł. Szkoda tylko, że bez wersji przeglądarkowej będzie to tylko taka marna namiastka świetnego czytnika. Nie ma oznaczania treści jako przeczytanie, a wszystkie własne źródła wrzucane są do jednego worka. I tak myślę: czyżby Google z popularności Readera, gdzie kluczem była właśnie synchronizacja i możliwość segregacji treści, nie wyciągnęło żadnej lekcji?

Z jednej strony Chrome OS, a z drugiej brak wersji przeglądarkowej. Gdzie tu sens, gdzie logika?

Nie oszukujmy się: dla osób korzystającej naprzemiennie ze smartfona i komputera, a czasem i tabletu, zamknięcie newsów wyłącznie w formie aplikacji na ekranie urządzenia mobilnego to po prostu pomyłka i strzał w stopę twórców aplikacji. Owszem, przeglądanie wiadomości w biegu lub na kanapie jest wygodne, ale komfort obcowania z treściami na dużym ekranie komputera w wygodnym fotelu jest nieporównywalnie większy. Ale prawda jest też taka, że każdy użytkownik ma swoje preferencje.

Niektórzy nie wyobrażają sobie czytać z telefonu - inni nie widzą możliwości przeglądania wiadomości inaczej, niż przez przeglądarkę. Szkoda, że Google nie daje już wyboru i stara się wrzucić do jednego worka wszystkich. Forsuje przy tym mityczną erę post-PC na siłę czarując rzeczywistość. Tylko ludzie nadal mają komputery - czy to Maki, laptopy z Windowsem, czy to… Chromebooki.

Google Kiosk Magazyny

Google tym samym moich, i kilku milionów innych geeków korzystających nadal z klasycznych czytników RSS, nawyków czytelniczych nie pozna. Nie doda ich też do tych wszystkich informacji które na mój temat zbiera. Pozbawiają się ich przy tym na własne życzenie. A szkoda, bo z takiego Kiosku od nich naprawdę chciałbym korzystać - chociaż krótkie testy pokazały, że jest to aplikacja jeszcze pełna błędów, ale już nie mam siły się nad Google znęcać i ich po kolei wymieniać.

Cholernie mnie też martwi, że dzięki takim ruchom Android staje się coraz bardziej zamknięty, wyizolowany i taki po prostu… nieprzyjazny.

PS A dlaczego Google nie wprowadził Kiosku jako nowej wersji Currents, tylko funkcjonują one obok siebie? To proste - w Mountain View wpadli na pomysł, jak podbić sobie licznik instalacji. Kiosk Google Play zastępuje bowiem aplikację... Magazyny Google Play. Tym samym obecny jest, w teorii, na praktycznie każdym smartfonie i tablecie z zielonym robotem. Instalacja odbywa się w formie aktualizacji istniejącego już na urządzeniu programu.

REKLAMA

PPS  No dobra, żeby nie być gołosłownym - dość powiedzieć, że aplikacja się co chwilę wysypuje, artykuły otwierają się jako pełne strony internetowe zamknięte w aplikacji, a przyciski udostępniania i dodawania do zakładek pojawiają się tylko od czasu do czasu. I tak naprawdę tyle wystarczy, żeby do nowego produktu Google się na starcie zniechęcić. Nie zdziwię się, jeśli podzieli on los Currents.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA