Temat tygodnia: Kto za Steve’a Ballmera na stanowisku szefa Microsoftu?
Steve Ballmer na emeryturę. Kto za niego? Poznajcie nasze pozbawione jakichkolwiek podstaw zdrowego rozsądku typy…
Mateusz Nowak: Moje propozycje kandydatów na nowego CEO Microsoftu mogą wydawać się dosyć śmieszne. A to dlatego, że moją faworytką jest… Marissa Mayer, a tuż za nią Stephen Elop.
Jako że osoby te pełnią już funkcje CEO kolejno w Yahoo i Nokii, zdaję sobie sprawę z tego, że ich kandydatury mogą wyglądać niepoważnie.
Niemniej jednak uważam, że obie osoby posiadają bogaty wachlarz umiejętności, który przydaje się na stanowisku, które pełnią. Zatem nowy CEO Microsoftu niekoniecznie musi być Marissą lub Elopem, ale powinien być do nich podobny.
Obie persony wyróżniają się podobnymi cechami charakteru. Są uparte, stanowcze i nie patrzą na to, co mówią o nich inni. Przy tym mają doskonałe wyczucie i potrafią opracować mocny plan działania i skrupulatnie realizować wszystkie jego podpunkty.
Gdy Marissa Mayer kazała wszystkim zdalnym pracownikom stawić się w biurze, komentarze były często zabawne. Sam się z tego śmiałem. Okazało się jednak, że dziwne decyzje takie jak ściągnięcie do siedziby firmy osób, które pracowały czasem setki lub tysiące kilometrów dalej przynosi efekty. Marissa nie patrzy na to, co ludzie powiedzą. Ona włożyła w Yahoo swoje serce i ta inwestycja zaczyna się już zwracać - wystarczy prześledzić wyniki finansowe oraz wzrost popularności Yahoo w Stanach, gdzie firma ta wyprzedziła Google.
Podobnie działa Elop. Gdy ogłosił decyzję o uśmierceniu MeeGo, które uważam za najlepszy system mobilny jaki powstał do tej pory, to sam byłem za tym, aby rytualnie powiesić go na suchej gałęzi.
Jednak gdy prześledzimy wyniki Nokii okazuje się, że jego decyzje są całkiem owocne. Asha opanowuje sporą część rynku, a rodzina Lumia jest jedynym sensownym wyborem na rynku Windows Phone.
Za panowania Stephena Elopa Nokia umarł również Symbian. Początkowo żałowałem, że tak to się skończyło, gdyż ostatnie wersje tej platformy zmierzały już w dobrym kierunku.
Jednak gdy teraz biorę dowolną Nokię Lumię do ręki, to cieszę się, że z symbianowymi modelami ma ona niewiele wspólnego.
Elop - jak Mayer - jest uparty, ma wizję i dąży do celu, który sobie obrał. Takich samych ludzi potrzebuje teraz Microsoft. Przed tą firmą stoją podobne decyzje jak przed Nokią i Yahoo. Gigant będzie musiał odrzucić nierentowne lub nieudane projekty i skupić się na tym w czym jest dobry. Tak jak Marissa zabija przejęte startupy, tak jak Elop wbił nóż w serce MeeGo i Symbiana, tak też będzie musiał postąpić Microsoft z niektórymi inwestycjami.
To trudne decyzje, dlatego nowy CEO musi mieć większe jaja nie tylko niż Stephen ale i... Marissa.
Dawid Kosiński: Gdybym kierował się czysto praktycznymi względami, zapewne moje typy byłyby podobne do tych Mateusza. Jednak jako że firmami rządzi tak dziwne instytucja jak giełda, wartość firmy nie opiera się na tym, co produkuje i czy jest to opłacalne, a na tym, jak się prezentuje i jak ładnie można przypudrować jej nosek.
Z tego powodu chociażby Apple, mimo że sprzedaje coraz więcej iPhone’ów, zalicza spadki, a lider sprzedaży Samsung, też ostatnio nie prezentował się najlepiej. Co może sprawić, że firma z dużego, ale kiepsko radzącego sobie przedsiębiorstwa stanie się rynkowym gigantem? Oczywiście wizjoner.
Ale skąd takiego wizjonera wziąć? Jobs nie żyje, Bezos ma Amazona, inni są jeszcze za mało popularni. Otóż Microsoft nie ma takiego problemu, gdyż ma Billa Gatesa. Co prawda Gates odszedł na emeryturę jakiś czas temu, ale na pewno część kadry Microsoftu będzie go namawiać do powrotu. Co z tego, że Gates nie jest zainteresowany taką pracą i być może brakuje mu świeżych pomysłów?
Najważniejsze jest to, że mógłby usiąść w fotelu prezesa i udawać, że to on kieruje firmą (lub rzeczywiście nią kierować) oraz wyjść na scenę prezentując nowe produkty. Myślę, że ludzie mogliby oszaleć na jego punkcie. W końcu tak samo jak Jobs to Apple, tak samo Gates to Microsoft. I jak dobrze by nie zarządzali firmą, Tim Cook ani Steve Ballmer nie będą wzbudzać tak wielkich emocji, na których w dużej mierze giełda się opiera.
Maciej Gajewski: Wiemy czego Microsoft potrzebuje. Twarzy. Autorytetu. Kogoś, na kogo inwestorzy i zainteresowane osoby będą patrzyły z szacunkiem. Steve Ballmer, niestety, nie posiadał tej zdolności.
Microsoftowi nie jest potrzebna rewolucja. Bo tak jak Ballmer przespał zbyt wiele, tak naprawił swoje błędy. Nie tylko wprawił w ruch (a wręcz pęd) skostniałą korporację, przebudowując jej strukturę tak, by mogła jak najszybciej i jak najskuteczniej reagować na zmiany na rynku, to jeszcze rewolucję zapoczątkował. Najpierw zapewnił Microsoftowi bardzo stabilną sytuację finansową, a następnie wykonał kilka bardzo odważnych ruchów.
Interoperacyjność, postawienie na chmurę, Windows Azure, Office 365, Outlook, SkyDrive, WinRT jako fundament wszystkich systemów… można wymieniać i wymieniać. Ballmer będzie jednym z najbardziej niedocenianych CEO wszechczasów. Jego czas jednak, faktycznie, już minął.
To, w czym Ballmer zdecydowanie zawodził od samego początku, to właściwy przekaz. Nakreślenie publiczności drogi, jaką podążą Microsoft. Charyzma. „Sprzedanie” pomysłu inwestorom i klientom. To będzie musiał, przede wszystkim, potrafić nowy dyrektor generalny. Microsoft to potęga, która nawet pod ekstremalnie kiepskimi rządami padnie nieprędko. Ale by mógł rosnąć i rywalizować z coraz mocniejszą konkurencją potrzebuje „sprzedawcy”. Tylko nie takiego, jakim był Ballmer, a takiego, jakim był Jobs. Kto nie chciał Macbooka Air po tym, jak były CEO Apple’a wyjął go z papierowej koperty? Teraz ludzie potrzebują tak samo chcieć Xboxa, Surace’a i całej reszty. Zwłaszcza, że to świetne produkty. Tyle, że nieapetycznie podane.
Damian Jaroszewski: Microsoft jest trochę postrzegany jako takie brzydkie kaczątko, jest w mojej opinii trochę jakby niezrozumiały dla użytkowników. A prawda jest taka, że oferują naprawdę fajne usługi i cały ich ekosystem.
Na początku nie mogłem się przekonać do Windowsa 8 i nadal tak jest jeśli mówimy o normalnym komputerze. Jednak jeśli dodamy do tego systemu dotykowy ekran, to całkowicie zmienia on swoje oblicze. Jest po prostu bardzo wygodny i przede wszystkim niezwykle szybki. Tak samo jest z Windows Phonem 8. Jeszcze przed nim daleka droga i Microsoft musi w niego włożyć trochę pracy, ale zapowiada się naprawdę dobrze. Jeśli będzie wsparcie deweloperów, a więc fajne aplikacje, to ja bym go tak szybko nie przekreślał.
I właśnie na tym polega problem Microsoftu - użytkownicy nie wiedzą, co mogą zyskać, korzystają z tych rozwiązań. To jest takie trochę - nie lubię Windowsa 8, bo inni nie lubią. Firma potrzebuje kogoś, kto zmieni ten wizerunek, kto pokaże wszystkie zalety ekosystemu, wizjonera, dobrego mówcę i człowiek z polotem.
Paweł Okopień: Dla mnie Elop byłby ciekawą postacią na stanowisku CEO Microsoftu, ale myślę, że taka decyzja byłaby transakcją wiązaną, czyli przejęciem Nokii przez Microsoft. Jednak na dziś taka decyzja jest raczej rodem z powieści fantastycznych. Skoro już mowa o mało prawdopodobnych scenariuszach, to pomyślmy o Wozie. Technologiczny gawędziarz, wypowiada się tu i tam, zawsze będąc w cieniu kogoś. Woz jako CEO Microsoftu - to byłaby ironia historii, ale i zapowiedź czegoś nowego. Problem w tym, że Woz to dziś jedynie stary geek, któremu nadal brakuje wyczucia biznesowego.
Microsoftowi brakuje dziś trochę twarzy, ale równie mocno brakuje im rozsądku. Wątpię więc w to, by nowy szef był jakimś technologicznym, czy biznesowym celebrytą. Jeśli malutkomiękki na poważnie myśli o swojej świetlanej przyszłości, to musi mieć za CEO rozsądnego stratega, który będzie z głową wydawał pieniądze i potrafił zabijać głupie projekty i skupić się na 3 filarach – rozrywce w postaci Xboxa, systemowi w postaci wszystkich kolejnych wersji Windows, oraz biznesowi z szczególnym naciskiem na rozwój Office’a. Nie jest ważne kto, ważne jak będzie wyglądał Microsoft za 5 lat. Microsoft ma potencjał na „cool” markę, ale dziś cały czas go marnuje.
Przemysław Pająk: A ja myślę, że Microsoft potrzebuje zupełnie zmienić swój wizerunek, jeśli rzeczywiście chce pozostać na rynku technologii konsumenckich, a nie tylko skostniałych usług dla biznesu rodem z IBM, czy Oracle. Jeśli wciąż wierzy w to pierwsze, to… Microsoft potrzebuje kogoś tak szalonego, tak innowacyjnego i tak wspaniale odbieranego medialnie jak Elon Musk.
Ten ekscentryczny miliarder sprawdził się na wielu polach współczesnych technologii – w Sieci, gdyż z sukcesem rozwijał X.com oraz PayPala, w Kosmosie, gdyż jego SpaceX jest jedną z pierwszych wielkich firm prywatnych konkurujących z rządową NASA na polu eksploracji przestrzeni poza ziemskich, w hardwarze, gdyż jego Tesla to nie tylko motoryzacja, to wspaniała wizja technologicznie zintegrowanych produktów w ramach elektrycznego samochodu. Dodajmy do tego fantastyczne wizje jak ostatnia Hyperloopa – ultraszybkiego środka transportu, a zobaczymy obraz wielkiego wizjonera, który spokojnie mógłby być nazwany realnym Iron Manem.
Co taki ktoś mógłby zmienić w Microsofcie? Przede wszystkim wizerunek w oczach całego świata. Microsoft byłby na ustach każdego, wszyscy łaknęliby słów Muska, jak wcześniej w przypadku Jobsa i Apple. Myślę, że to wystarczyłoby, aby Microsoft wrócił do łask przeciętnych konsumentów. Wszystko inne bowiem – jak słusznie zauważa Maciek Gajewski – Microsoft ma. Wystarczy to wszystko odpowiednio poukładać.
Zdjęcie Ballmer pochodzi z serwisu Shutterstock