REKLAMA

S.P. Records musi uważać, żeby nie zamienić się w Ś.P. Records

Czasy się zmieniają. Kiedyś muzyki słuchano z płyt gramofonowych, które wykonywano z różnych materiałów, najbardziej zapadły nam w pamięć winyle. Następnie swoje pięć minut miały kasety magnetofonowe, które szybko zostały wyparte przez płyty CD. Obecnie  obserwujemy schyłek technologi Compact Disc. Choć niektórym trudno w to uwierzyć.

S.P. Records musi uważać, żeby nie zamienić się w Ś.P. Records
REKLAMA
REKLAMA

Początki mechanicznego zapisu dźwięku

Wynalazcą płyt gramofonowych, takie jakie znamy obecnie był Emil Berliner. W 1887 roku otrzymał w Stanach Zjednoczonych pierwszy patent i rozwinął technologię produkcji płyt gramofonowych.

Dźwięk nagrywany był w postaci poziomej linii falistej rysowanej na warstwie sadzy. Za pomocą techniki fotochemicznej sporządzano kopię takiego wzorca z sadzy. Następnie w wyniku trawienia otrzymywano matrycę, dzięki której tłoczono ebonitowe płyty. Materiał, z którego powstawały płyty ulegał zmianie. Jednak sama technika tak naprawdę niewiele się różniła.

Po płytach przyszła pora na kasety magnetofonowe. Były one wygodniejsze w obsłudze i pozwalały na zapisanie na nich naprawdę sporej ilości materiału muzycznego. Wszystko zaczęło się w 1963 roku, gdy standard został opracowany przez Philipsa.

kaseta

Kasety magnetofonowe szybko zyskały olbrzymia popularność. Obok płyt gramofonowych należały do najpopularniejszych nośników dźwięku.

Jadnak w 1982 roku Philips i Sony wprowadziły na rynek Japoński nośnik Compact Disc. Rok później płyty CD trafiły do Europy. Cyfrowa technologia zapisu dźwięku działająca w oparciu o laserowy odczyt optyczny zyskała ogromną popularność. Płyty były trwałe i stosunkowo wygodne w obsłudze. Dodatkowo potrafiły pomieścić olbrzymie ilości danych.

Compact Disc zabił płyty gramofonowe oraz kasety magnetofonowe. Olbrzymie załamanie na rynku krążków gramofonowych nastąpiło na przełomie lat 80 i 90 XX w. W roku 1990 sprzedano jedynie 11,7 miliona winyli. W tym samym czasie krążki CD trafiły do rąk 286 milionów klientów.

Za płytami winylowymi praktycznie nikt nie płakał. Oczywiście umierająca technologia chwyciła za serca wielu fanów muzyki, którzy kochali winyle. Jednak to miliony pokochały krążki CD i nikt nie próbował na siłę forsować sprzedaży płyt gramofonowych. Wytwórnie zmieniły formę dystrybucji swoich materiałów i dostosowały się do nowych trendów. Dzięki temu sprzedaż płyt CD wystrzeliła w górę.

Cyfrowa rewolucja

Obecnie obserwujemy kolejne zmiany na rynku muzycznym. Era płyt CD kończy się. Nikt już nie kupuje Discmanów po to, aby ulubioną muzykę mieć zawsze przy sobie. Korzystamy z odtwarzaczy mp3 lub mp4 oraz telefonów komórkowych i smartfonów.

Cyfrowa rewolucja zaczęła się już jakiś czas temu. Niestety wytwórnie zamiast dostosować się do nowych realiów, próbowały z nimi walczyć. Zamiast uruchamiać kanały dystrybucji plików mp3, próbowano walczyć z osobami, które piracą w ten sposób muzykę.

Wytwórnie przespały rewolucję. Zagapiły się i nie zauważyły, że użytkownicy nie chcą już płyt CD. Po co kupować krążek, który następnie trzeba zgrać w komputerze na mp3, ręcznie otagować i następnie przesłać np. do smartfona. Lepiej kupić gotową muzykę w formie plików cyfrowych.

płyty cd

Przyznam, że mi, tak jak i wytwórniom, taka rewolucja również się początkowo nie podobała. Wolałem kupić płytę z pachnącą okładką, włożyć ją do sprzętu hi-fi i posłuchać siedząc wygodnie w fotelu.

Jednak ostatnio mam coraz mniej czasu na to, aby usiąść w fotelu. Zwykle siedzę przed komputerem i to tutaj jest moje miejsce pracy oraz cyfrowej rozrywki. Dlatego muzyki słucham z internetu. Opłacam abonament w Spotify i Wimpie co całkowicie mi wystarcza. Dzięki temu mam dostęp do naprawdę ogromnej bazy muzycznej.

Dodatkowo odkrywam ciągle nowych artystów. Tego nie byłem w stanie zaznać słuchając muzyki z płyt CD. Wtedy wałkowałem na okrągło kilkanaście płyt co jakiś czas dodając nowe i wyrzucając te które wzbudzały już odruch wymiotny.

Ś.P. Records

Niestety nowa muzyczna rewolucja nie jest dobra dla wszystkich. Cierpią na niej wytwórnie płytowe i wykonawcy. Ich złote czasy, gdy zarabiali krocie na sprzedaży płyt CD już minęły. Obie strony próbują z tym walczyć, krzycząc od czasu do czasu i błagając o zwrócenie na nich uwagi.

Niestety to smutny widok, gdy ktoś umiera i to w dodatku śmiercią głodową. Niestety jak to mawiają ratownicy medyczni “nie każdego da się uratować”. I tutaj mamy do czynienia z właśnie taką sytuacją.

Okazuje się bowiem, że wydawcy przeraźliwie wyją, gdyż zawalił im się świat, w którym żyli sobie przez wiele lat. Niestety, nic na to już nie poradzimy. Nie zaczniemy przecież kupować z litości płyt CD.

Ludzie są z natury leniwi. Dlatego wolą wklepać w komputer kilka cyferek z karty płatniczej i kupić abonament w Spotify, Wimpie, czy innym Deezerze. Po tej skomplikowanej czynności mogą się cieszyć swoją ulubioną muzyką.

A co jeżeli nie znajdą tam swojej ulubionej muzyki? Odpowiedź jest prosta: znajdą sobie nową ulubioną.

Widzę to po sobie. Początkowo wybrzydzałem, że Deezer nie ma tego, a Spotify tamtego. Teraz jednak odkrywam spore ilości nowych albumów i wykonawców i bardziej narzekam na brak czasu, aby wszystko uważnie przesłuchać, niż na to, że nie ma jednej płyty, którą lubiłem i miałem ją jeszcze na kasecie magnetofonowej.

płyta cd

Tej rewolucji zdaje się nie dostrzegać S.P. Records - jedna z największych niezależnych polskich firm fonograficznych. Firmę tą założył Sławomir Pietrzak - były gitarzysta Kultu. Kult to Kazik, a Kazik to... technologiczny beton.

Szanuję Kazika jako artystę. Bywam na koncertach. Mam kilka płyt. Niektóre podwójnie (gdyż pierwsze egzemplarze nie przeżyły niektórych imprez - kolejny plus dla plików mp3 i streamingu).

Jednak całkowicie nie zgadzam się z poglądami Kazimierza Staszewskiego na tematy związane z internetem, piractwem i nowymi technologiami. Kazik, żyje we własnym świecie, w którym miejsce osób czytających e-booki jest na torach kolejowych, a piratów w domu publicznym.

Widać, że filozofia Staszewskiego jest zaraźliwa. Sławomir Pietrzak, były gitarzysta Kultu, który założył S.P. Records, zdaje się nie dostrzegać rewolucji muzycznej, która odbywa się nie tylko na jego oczach, ale również w jego firmie, czyli w jego portfelu.

sp records na facebooku

Pietrzak jest sceptycznie nastawiony do streamingu muzyki. Przez jego niechęć negocjacje ze Spotify utknęły w martwym punkcie. Właściciel S.P. Records nie jest zadowolony z wpływów jakie generuje współpraca z serwisem streamingowym i zwraca uwagę na niejednoznaczne oddziaływanie Spotify na sprzedaż fizycznych nośników. Dlatego też muzyka z tej wytwórni nie wróci na Spotify.

W tłumaczeniu Pietrzaka widzę jeden główny błąd. Właściciel wytwórni nie jest zadowolony z tego, że Spotify nie napędza mu sprzedaży płyt…

Panie Pietrzak, sprzedaży płyt już NIC nie napędzi. Ten format umiera, a jeżeli Pan i Pana firma będziecie się go kurczowo trzymali to pociągnie Was ze sobą do grobu… finansowego.

Rewolucja muzyczna, jak każda inna wymaga ofiar. Wszystko wskazuje na to, że tym razem padło na niezależne wytwórnie płytowe. Smutne, ale prawdziwe. Kijem Wisły się nie da zawrócić. Dlatego trzeba wsiąść do pędzącej lokomotywy i jechać nią tak długo, na ile starczy paliwa.

Wszystko umiera

Prasa umiera. Umrą też wytwórnie. Przetrwają nieliczni. Ci, którzy potrafią się dostosować do obecnych realiów. Ci, którzy maja pomysł na siebie.

Zostanie w upalny dzień na przystanku, gdy wszyscy wsiadają do odjeżdżającego właśnie klimatyzowanego autobusu nie jest takim dobrym pomysłem. Można dostać udaru i przestać racjonalnie myśleć. Problem jest tym bardziej niebezpieczny, gdy inne osoby zaczynają dostrzegać u nas pierwsze objawy przegrzania organizmu.

Proszę mieć to na uwadze. Proszę również pamiętać, że jak S.P. Records nie będzie tam, gdzie są aktualnie słuchacze to skażecie siebie na zapomnienie. Przypominam, że nowe ultrabooki często nie mają nawet napędu CD-ROM.

REKLAMA

PS. S.P. Records jest na YouTubie. Rozumiem, że to przekłada się na sprzedaż płyt CD i zyski dla artystów?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA