Samsung pracuje nad siecią 5G, chociaż nie ma jeszcze obowiązującego standardu
Na rynku powoli zadomawia się standard sieci LTE 4G, a wszelkiej maści producenci już mówią o jej kolejnej wersji, czyli 5G. Jedną z firm, która pracuje nad takim rozwiązaniem, jest Samsung. Ale czy to ma sens skoro jeszcze nie powstał jeden, obowiązujący standard? To jak wybierać się w podróż, która nie ma określonego celu.
Samsung pracuje nad standardem sieci 5G. Fajnie! Co więcej koreański producent już przeprowadził pierwsze testy nowej technologii i udało mi się uzyskać transfer na poziomie 1 Gb na sekundę, przy wykorzystaniu pasma 28 GHz i zasięgu na poziomie 2 kilometrów. Już trochę mniej fajnie, bo takie pasmo ma słabą przenikalność przez obiekty, więc technologia jest praktycznie nieużywalna w miastach. Poza tym, aby osiągnięcie takiego transferu było możliwe, potrzebne były aż 64 anteny, co też na razie jest sporym utrudnieniem. Jednak Koreańczycy zapewniają, że technologia zostanie udostępniona użytkownikom w 2020 roku, co idealnie pokrywa się z planami Unii Europejskiej i pozwala na jej dopracowanie.
Nie tak dawno (na początku marca, jeśli mam być dokładny) japoński operator sieci komórkowej NTT DoCoMo również ogłosił, że pracuje nad standardem 5G. Inżynierom z Kraju Kwitnącej Wiśni udało się osiągnąć jeszcze większy transfer, który dobił aż do poziomu 10 Gb na sekundę. Użyli oni przy tym tylko 24 anten, co pokazuje, że mają przewagę nad swoimi koreańskimi konkurentami.
Wszystko to brzmi naprawdę obiecująco, ale ja dostrzegam kilka problemów. Po pierwsze, nie został jeszcze ogłoszony jeden, wspólny standard dla sieci 5G. Producenci i operatorzy pracują nad własnymi rozwiązaniami, biorą udział w wyścigu, a tymczasem nie wiadomo, gdzie tak naprawdę znajduje się meta. Dlatego też mam nadzieję, że najnowsze doniesienia trochę przyspieszą opracowanie jednego, spójnego rozwiązania. Inaczej może dojść do sytuacji, w której będzie kilka różnych technologii, które w praktyce będą oferowały to samo, ale w trochę inny sposób. Dopiero wtedy zaczniemy się zastanawiać co teraz, a mleko już dawno będzie rozlane. Nie dość, że wprowadzi to niemałe zamieszanie, to jeszcze wygeneruje ogromne koszty po stronie producentów.
Po drugie nie jestem pewien, czy jest to nam aż tak potrzebne. Oczywistą oczywistością jest fakt, że szybsza sieć niesie ze sobą wiele dobrego, ale ja od razu pomyślałem o kosztach. Aż boję się w ogóle myśleć o tym, ile miałbym płacić za dostęp do tak szybkiej sieci. Gdzieś tutaj trzeba zachować zdrowy rozsądek. Pewnie większość z nas chciałaby mieć dostęp do tak szybkiego internetu, ale pamiętajmy, że usługa jest tyle warta, ile jesteśmy w stanie za nią zapłacić. Co z tego, że 5G zaoferuje nam 10 Gb na sekundę, jak nikogo nie będzie na to stać?
No i do czego mielibyśmy tego używać? Do przeglądania stron internetowych? Do oglądania filmów na YouTube lub jakimkolwiek serwisie VoD? Już teraz działa to całkiem przyzwoicie i nie sądzę, żeby płynące z większej prędkości zyski były warte swojej ceny. Ktoś z was może pomyśleć, że przecież do tego czasu pojawią się już multimedia w rozdzielczościach 4K, a nawet 8K. Jasne, że tak! Ale czy ktoś, kto nie napadł na bank, odważy się je strumieniować przy pomocy sieci komórkowej? Chciałbym poznać takiego masochistę.
Podsumowałbym to w kilku prostych słowach – szybciej i wydajnej nie zawsze znaczy lepiej. Gdzieś trzeba zachować zdrowy rozsądek i zastanowić się, czego tak naprawdę potrzebujemy. Ogromnego transferu? Nie tak odpowiedziałbym na to pytanie. Wolałbym lepszego zasięgu, większej niezawodności i niższych cen. Dla mnie podstawą jest cały czas internet stacjonarny.