Google Glass - rośnie wielka nowa platforma komputerowa?
To co decyduje o sukcesie platformy komputerowej to w głównej mierze aplikacje zewnętrzne. Wiedział o tym Steve Ballmer, gdy spocony wrzeszczał na scenie "developers, developers, developers" do pracowników Microsoftu, wiedział o tym Apple tworząc pierwszy wielki sklep z oprogramowaniem mobilnym App Store, wie o tym teraz Google dbając o to, by jeszcze przed oficjalnym debiutem rynkowym Google Glass stworzył się ekosystem aplikacji wspierających okulary AR.
Sukces Microsoftu na rynku oprogramowania komputerowego opiera się w równym stopniu na samym systemie operacyjnym Windows, co na pakiecie biurowym Office, na którym pracuje bez mała cały świat. Dodajmy do tego Adobe ze swoim Photoshopem, gry i tysiące aplikacji, z których na co dzień korzystają miliardy ludzi na całym świecie, a dostaniemy obraz potęgi (dziś już gasnącej) rynku PC.
Współczesny rynek urządzeń mobilnych to w równej mierze zasługa iPhone'ów, iPadów, czy Nexusów, jak i hitowych aplikacji/serwisów, poczynając od Instagram, SnapSeed, Feedly, czy Angry Birds, a na tysiącach innych mniejszych programach kończąc. Nowe lub powstałe ze zmarłych platformy, tj. Windows Phone, czy BlackBerry, uzależniają swój sukces od wsparcia deweloperów, którzy mieliby z jednej strony przenosić najpopularniejsze aplikacje z konkurencyjnych platform, a z drugiej pisać nowe hity.
Patrząc na to, jakim zainteresowaniem z jednej strony świata deweloperskiego, a z drugiej funduszy VC, cieszy się projekt Okularów Google'a, można odnieść wrażenie, że szykuje się nam nowa wielka platforma komputerowa.
To, że Google pokazuje na Google Glass swoje aplikacje nie może nikogo dziwić. W końcu po to tworzy nową platformę, aby zyskać nowe zastosowanie dla swoich usług mapowych, lokalizacyjnych, czy komunikacyjnych. Jednak to, że wczesne wersje swoich dedykowanych aplikacji na Glass pokazują zarówno Evernote, jak i wydawnictwo the New York Time i inni, to już zastanawiająca sprawa. W końcu gdyby nie wierzyli w potencjał platformy, to raczej nie spieszyliby się do tworzenia aplikacji, która jeszcze przez długo nie będą używane przez większą liczbę osób niż kilka tysięcy (w tym 1,5 tys. szczęśliwców, których Google wybrał z "tłumu" do testowania Okularów).
Ale to jeszcze nie wszystko. Evernote może chcieć się pokazywać przy prototypowych wersjach Google Glass w celach promocyjnych dla swoich już istniejących aplikacji wszędzie indziej. Bardziej zastanawiające jest to, że do gry wkroczyły największe tuzy na światowym rynku inwestycji branżowych. Mark Andreessen to nie jest ot taki sobie technologiczny inwestor - to magik, który w większości przypadków czego się dotknie to zamienia w złoto.
Wystarczy spojrzeć na listę inwestycji Andreessen Horowitz na rynku mobilnym: Facebook, Twitter (obie spółki we wczesnych fazach działalności), Groupon, Zynga, Skype, Instagram, Foursquare, Airbnb, Lytro, Pinterest, Bitcasa, Rockmelt, Bump - by wymienić tylko te najgłośniejsze - a widać, że mamy do czynienia z najpoważniejszym inwestorem rynku mobilnego na świecie. Teraz Marc Andreessen ogłosił, że wraz z funduszem Kleiner Perkins (notabene fundusz ten był pierwszy, który inwestował poważne pieniądze dla twórców aplikacji w App Store w 2008 r.) i we współpracy z Google Ventures, zamierza inwestować "furę kasiory" (tłum z ang. a boatload of dough") w startupy pracujące nad oprogramowaniem dla Google Glass.
Nie trzeba być wielkim znawcą, by czuć, że technologie mobilne, które będziemy ubierać i integrować z naszym ciałem to wielka przyszłość, ale jakoś trudno sobie wyobrazić sukces Okularów Google'a na miarę popularności smartfonów. Czyżbyśmy nagle wszyscy mieli chodzić z nakładkami wirtualnej rzeczywistości przed naszymi oczami, tak jak dziś wszyscy nosimy smartfony w kieszeniach? Jakoś mi się to - pozostając w terminologii okulistycznej - nie widzi. No, ale skoro Andresseen wierzy, to kto wie.