Po co komunikować się słowami? Testowane funkcje Facebooka wyeliminują ten problem!
Bardzo lubię testy nowych funkcji Facebooka. Niektóre są tak absurdalne, że nie mieści się do w głowie, ale niektóre cofają się do pomysłów z czasów pierwszego MySpace'a i doprawione są szczyptą facebookowego szaleństwa zbierania danych. Ten nowy wykorzystuje pewien przykry trend porozumiewania się czymkolwiek, byle nie pełnymi zdaniami.
Przerzucamy się na urządzenia mobilne - sam Facebook notuje z nich większy ruch, niż z komputerów. Na telefonach czy tabletach pisze się mniej wygodnie, niż na klawiaturze komputera, używa w biegu etc. Okazuje się więc, że kolejne serwisy społecznościowe wprowadzają "innowacyjne" statusy.
Na mobilnym Google+ pojawiła się jakiś czas temu funkcja wrzucania statusów odzwierciedlających nastrój. Po wybraniu nastroju można coś dopisać i opublikować całość, która pojawi się w strumieniu z animowanym gifem. Obecnie Facebook testuje podobną, acz bardziej rozbudowaną funkcję.
Testowana funkcja pozwala na dzielenie się nastrojem lub aktywnościami bezpośrednio z pola udostępniania wpisu. Oprócz humorów testerzy mogą wybrać czynność, a także zalinkować do np. czytanej książki czy oglądanego filmu i dopisać własną wiadomość. Ma to sens, ponieważ Open Graph Facebooka zbierający dane o aktywnościach wprawdzie działa, jednak nie wszyscy korzystają ze zintegrowanych z Open Graphem aplikacji. Zresztą, aplikacji automatycznie postujących o tym, co jemy na obiad, nie ma.
Testowana funkcja mogłaby więc usprawnić zbieranie danych i zachęcić co bardziej leniwych użytkowników do dzielenia się jeszcze większą ilością aktywności i nie do końca interesujących kogoś poza samym postującym informacje.
Aż miło patrzeć, jak historia zatacza koło i utwierdza w przekonaniu, że zmierzamy do zaprzestania porozumiewania się słowami. Ograniczony do 140 znaków Twitter wciąż jest na fali, porozumiewanie się emotikonami i memami jest już czymś całkiem normalnym, zamiast napisać "Idę na obiad" czekinujemy się na Foursquarze, teraz nadszedł czas na błuskawiczne dzielenie się nastrojem w sieciach społecznościowym.
Zabawne tylko, że pomysł ten nie jest nowy i w czasach, których dzisiejsi nastolatkowie nie pamiętają, statusy o humorze królowały na MySpace'ie. Gdy ten był jeszcze modny. Rozmowy wyglądały mniej więcej tak:
Czego nikomu z nas nie życzę.