Zdumiewający sukces Miasta Duchów: Google+ ma pół miliarda użytkowników
Google właśnie pochwalił się najnowszymi statystykami Google+. Są po prostu niewiarygodne. Wynika z nich, że największy konkurent Facebooka ma już 10 procent tego, co portal Zuckerberga. Żeby była jasność: to fenomenalny wynik. I coraz bardziej zaczynam nie rozumieć: czemu własne obserwacje tego nie potwierdzają?
Według tego, co oficjalnie ogłosił Google, portal Google+ ma już ponad pół miliarda członków. Znaczna część z nich to „aktywni użytkownicy”. Google podaje konkretne liczby: 135 milionów z tych pięciuset uczestniczy aktywnie w funkcjonowaniu tego portalu. Raz jeszcze: wow!
Wynik imponuje biorąc pod uwagę wiek usługi i tempo przyrostu użytkowników. Pozwolicie, że nie będę sięgał do „danych szacunkowych”, tylko skupię się na oficjalnych danych. A te ostatnio zostały podane we wrześniu . Wtedy Google ogłosił, że Plus ma już 400 milionów użytkowników, z czego ponad ćwierć jest aktywna. Oznacza to, że wystarczył kwartał, by pojawiło się sto milionów nowych osób i 35 milionów faktycznie zainteresowanych tym portalem (czyli wykazujących na nim aktywność).
Oznacza to, że Google+ jest najszybciej rosnącą znaną mi siecią społecznościową. Nie przypominam sobie podobnych wyników u kogokolwiek. Problem w tym, że te liczby są absolutnie niewiarygodne. Nie dlatego, że podejrzewam Google o kłamstwo. Nie mam ku temu podstaw (mimo, iż niektóre praktyki tej korporacji są po prostu paskudne). Nie widzę jednak tej aktywności.
Z danych Google wynika, że na dziesięciu moich znajomych z Facebooka (a większość moich znajomych ma tam konto), jeden powinien mieć aktywne konto na Google+. Guzik. Znaczna część moich znajomych nie ma pojęcia co to Google+ lub nie widzi powodów do przesiadki. Rzecz jasna, doskonale sobie zdaję sprawę, że tak niewielka populacja, jaką są moi znajomi to nie jest absolutnie żaden dowód na cokolwiek. Jestem jednak wielce zdumiony.
Dużo więcej daje mi do myślenia ruch z Google+. Niestety, wszystkie pięć profili przeróżnych portali które prowadzę, nie należą do mnie, więc nie mogę zdradzać ich dokładnych statystyk bez zgody wydawcy. Ruch z Google+ jednak nie istnieje lub jest na znikomym poziomie. Niektóre profile są prowadzone tylko ze względu na SEO. Nie mam pojęcia na czym to polega, więc nie będę się mądrzył. Ponownie jednak to marna próba statystyczna. Profile mogą być źle prowadzone, tytuły źle dobrane pod kątem typowego użytkownika Google+, a poza tym problem być może dotyczy, na przykład, Polski. Może to w naszym kraju Google+ świeci pustkami, a gdzie indziej tętni życiem. Być może.
Do moich podłych, krzywdzących, opłaconych przez Facebooka, Hitlera i Microsoft spekulacji dodam jeszcze jedno. Coś, co nie jest moim „jadem przeciwko wolnemu i otwartemu Google” (tak przy okazji: Google+ to jedyna znana mi sieć bez publicznego API, przez co dostęp do portalu jest niewygodny i ograniczony), a faktem, zresztą informacja ta również pochodzi od Google’a. Otóż kto to jest aktywny użytkownik Google+? To ktoś, kto przynajmniej raz w miesiącu wykonał jakąkolwiek operację na portalu lub, co szczególnie ważne, wykonał jakąkolwiek operację na powiązanej usłudze. Oznacza to, na przykład, kliknięcie w guziczek „+1” na jakiejś innej stronie internetowej. Albo na YouTube. Albo na Google Play. Albo skorzystanie z wideorozmów na Gmailu.
Biorąc pod uwagę to, oraz agresywną promocję portalu w innych usługach Google zaczynam mocno wątpić w hurraoptymizm Google’a. Rzecz jasna, chciałbym się mylić. To czas, by ktoś utarł nosa Facebookowi i tym kimś (a właściwie czymś) raczej nie będzie Microsoft Socl. Nadzieja więc w Google+. Problem tylko w tym, że Google+ ma czytelny, ładny interfejs, integrację z wyszukiwarką Google i właściwie to wszystko, co może mi zaoferować jako sieć społecznościowa. Gdzie są moi znajomi? Na Facebooku. Logowanie się na większości portali nie odbywa się za pomocą Konta Google, a facebookowego. No i jeżeli nie mam iPhone’a lub Androida, to mogę zapomnieć o korzystaniu z tego portalu ze smartfonu z uwagi na zamknięte API. To samo API wyklucza również aplikacje do zarządzania wieloma sieciami społecznościowymi równocześnie.
Moim zdaniem, sukces Google+ jest mocno napompowany. Moim zdaniem statystyki są nie tyle przekłamane, co mierzone w dość „przychylny” dla Google’a sposób. I wreszcie moim zdaniem Google+ nie ma mi nic do zaoferowania, bym się przesiadł. Sorry, ale mniej przeładowany UI to za mało. Gdyby nie kilka (dosłownie!) osób, których nie mam na innych sieciach, opuściłbym ten portal. Mam jednak nadzieję, że to się zmieni. Mam nadzieję, że Google w końcu pokaże mi coś niesamowitego, co spowoduje, że nie tylko ja tam zacznę częściej przebywać, a również będę miał czym zachęcić moich znajomych. Mam też wielką nadzieję, że Google wtedy będzie mógł podawać statystyki mierzone w bardziej odważny sposób. Pół miliarda kont i 135 milionów aktywnych imponuje. Ale tylko do czasu poznania definicji „aktywnych”. Szkoda.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.