DLC tylko w pudełku? W Polsce to możliwe
Uwielbiam cyfrową dystrybucję. Przymykam oko na to, że treści w elektronicznej formie nie mogę odsprzedać, przymykam oko na niejednokrotnie wyższe ceny. Ważniejsza jest dla mnie wygoda i natychmiastowy dostęp. Szkoda, że niektórzy dystrybutorzy starają się za wszelką cenę obrzydzić mi ten model sprzedażowy, abym biegł do sklepu po pudełko. Nawet jeśli chcę kupić tylko dodatek do gry.
Nie będę nawet udawał, że znam się na rynku gier. Nawet nie wiem kto jest producentem, a kto dystrybutorem moich ulubionych serii, ale dla niedzielnego gracza, który spędza przy grach kilka-kilkanaście godzin miesięcznie, ta wiedza jest po prostu zbędna. Zakochałem się w platformie Steam, w której za pomocą “jednego kliknięcia” pobieram i instaluję grę. Nie muszę dbać o synchronizację save’ów i aktualizacje. Jak dla mnie bomba!
Zwykle nie gram w nowości, ale i tak gry na Steam poza promocjami są drogie, zwłaszcza w porównaniu do wersji pudełkowych. Mimo to moja niecierpliwa natura wygrywa i gdy już chcę w coś pograć, to nie mam zamiaru czekać na kuriera. Pudełko i fizyczny nośnik też są mi zbędne, więc dwie godziny drogi do Empiku i z powrotem to po prostu strata czasu. Ponieważ chcę tylko cyfrowej kopii, to nienawidzę komunikatów o “braku dostępności w moim kraju”.
O dziwo w przypadku gry na platformie Valve, pierwszy raz spotkała mnie taka sytuacja dopiero kilka dni temu, po wyjściu dodatku do gry Dishonored. W dniu premiery nie mogłem go znaleźć najpierw za pomocą aplikacji mobilnej, potem z poziomu komputera, aż wreszcie natknąłem się w sieci na link, który ma prowadzić do strony z produktem. Niestety, chociaż posiadam grę, to głupiego dodatku za kilka dolców po prostu nie mogę kupić. Nie mogę, i już.
Okazuje się, że to nie wszystko. W komentarzach na prywatnym profilu na Facebooku, gdzie wyrażałem swoje niezadowolenie z tego faktu, dowiedziałem się że Dishonored to nie jest jednostkowy przypadek. Sporo gier na Steam, w tym własnie produkcje Bethesdy, są ograniczone terytorialnie. Dystrybucją tych tytułów zajmuje się w Polsce Cenega, a z niewiadomych dla mnie, i każdego innego niedzielnego gracza powodów, "jej" gry i dodatki do nich są blokowane na Steamie dla naszego kraju. Goryczy dodaje fakt, że sam Steam reklamuje w swojej polskiej wersji DLC, które jest niemożliwe do pobrania.
DLC Dunwall City Trials do Dishonored ma być dostępne u nas w styczniu. Po przerwie świątecznej, gdy miałbym chwilę czasu by do niego przysiąść. Nie spodziewam się zresztą możliwości pobrania go ze Steama. Tożto jakiś absurd! Mogę zapłacić za grę, ale nie kupię już do niej legalnie dodatku. Co więcej, w Polsce dodatki do niektórych pozycji jak np. Skyrim można kupić wyłącznie w wersji... pudełkowej. Najśmieszniejsze jest to, że DLC to skrót od Downloadable Content, zawartość do ściągnięcia. A w pudełku jest nic innego jak kod do pobrania dodatku. (zaznaczam, że sam tej gry nie kupiłem, opieram się na informacjach znajomych graczy).
Niestety, pisałem kilkukrotnie wiadomości na fanpage’u zarówno Steam, jak i gry Dishonored, i nie doczekałem się żadnej odpowiedzi na pytanie “co mam zrobić, żeby Wam zapłacić”. Naprawdę tak ciężko odpisać “przepraszamy, pracujemy nad tym, przewidywalny termin wtedy i wtedy”? To samo w przypadku przemysłu muzycznego, filmów, seriali, ebooków. Jak można narzekać na problem piractwa, blokując alternatywy? Stosując mnóstwo zakazów i ograniczeń, jak chociażby brak możliwości wysłania Dishonored w prezencie poprzez Steam?
Wiem, że już do znudzenia na blogach technologicznych powtarzana jest teza, że blokowanie dystrybucji z pewnością ma wpływ na problem nielegalnych kopii. Nie odkrywam Ameryki, ale moim zdaniem warto takie przypadku nagłaśniać do skutku, aż znikną w globalnej wiosce te sztuczne podziały geograficzne. To po prostu odstrasza graczy, którzy w końcu zrezygnują z zakupów w ogóle, niż ruszą po niepotrzebne pudełka.
A gdy ja piszę o tym, że chcę coś kupić i nie mogę za to zapłacić, piraci wchodzą na thepiratebay.se i ściągają grę z dodatkiem, śmiejąc mi się w twarz.