HTC Sense 4.1 to najlepsza nakładka na Androida, ale i tak pełna błędów
HTC Sense UI to moim zdaniem najlepsza nakładka na system Android. Jeśli miałbym zrezygnować z niej na rzecz czystego Androida, to prędzej przesiadłbym się na iOS. Zostaję jednak przy One X, chociaż dostrzegam w aplikacjach systemowych dużo wad i niechlujstwa programistów. Błędy są obecne od początku, można wychwycić je już po kilku dniach korzystania z telefonu, a HTC i tak nie zdecydowało się jeszcze ich poprawić. Nie podoba mi się takie traktowanie klienta.
Sama idea nakładki ma tyle samo zwolenników co przeciwników. Ja jestem na tak, i to pomimo problemów z aktualizacjami, fragmentacją i tak dalej. Uwielbiam Androida, ale nie znoszę jego “czystej” postaci. Dialer, ekran połączenia i aplikacja wiadomości z HTC One X nie mają sobie równych. Są one dla mnie istotniejsze niż najnowsza wersja Jelly Bean, dostęp do Google Now czy rozwijanie powiadomień. Sam goły Android jest po prostu ciemny, smutny, brzydki i niespójny.
Najnowsze Sense 4.1 uzupełnia braki czystego Androida, upiększa i ujednolica interfejs, ale niestety posiada swoje własne niedociągnięcia. Nadal uważam “ten cały internet jest w wiecznej wersji beta”, a firma HTC nie jest wyjątkiem. W weekend miałem nieprzyjemność przywrócenia telefonu do ustawień fabrycznych, i konfigurując system od nowa, przypomniałem sobie które elementy Sense UI mnie najbardziej irytują.
Najlepszym przykładem tego, że programiści HTC się nie popisali, jest integracja z portalem Facebook. Łączenie kontaktów działało przecież świetnie w moim starym poczciwym HTC Wildfire, z archaiczną już wersją nakładki 2.1. Teraz patrząc na listę kontaktów już nie widać, która pozycja posiada przypięte konto z serwisu społecznościowego Marka Zuckerberga. Większość kontaktów trzeba łączyć ze sobą ręcznie, a i tak nie ma pewności, że miniatury zdjęć zostaną poprawnie zsynchronizowane. Musiałem kilkukrotnie resetować Spis telefonów i ponownie logować się do Facebooka, zanim synchronizacja “zaskoczyła”. A po tygodniu czy dwóch system potrafi wszystkie dane po prostu usunąć.
Jeszcze gorzej jest z kalendarzem. Wydarzenia z Facebooka, po zmianie czasu z letniego na zimowy (lub odwrotnie, nie pamiętam), są przesunięte o godzinę. Programiści nie przewidzieli stref czasowych, w których następuje zmiana czasu. Pamiętam jak dziś, że gdybym w porę nie wykrył tego błędu, to spóźniłbym się na ważne spotkanie. Ale nawet bez tego błędu bym się integracji kalendarza z Facebookiem pozbył. Oprócz imprez, w których biorę udział, w kalendarzu lądują informacje o urodzinach wszystkich moich znajomych. Gdy ma się ich więcej niż setkę robi to po prostu bałagan.
Jak można rozwiązać problem? Nijak. Miniaturki zdjęć synchronizuję bezpośrednio ze swoim kontem Gmail poprzez aplikację Google Contact Sync na komputerze stacjonarnym. Wydarzenia z Facebooka dodaję ręcznie do osobnego podkalendarza Google. Skutkuje to kiepską jakością zdjęć i koniecznością ręcznego uzupełniania zmian w wydarzeniach, ale i tak to jest lepsze, niż użeranie się z awaryjną systemową synchronizacją.
Na szczęście bez Facebooka w kontaktach da się żyć. Niestety programiści HTC pokpili sprawę też z jedną z najważniejszych funkcji smartfona: Pocztą. O ile w przypadku Gmaila program od Google sprawdza się wzorowo, to obsługa Exchange w appce HTC wypada dużo gorzej. Problemem jest upośledzona obsługa załączników i brak systemowego menedżera plików. Podczas redagowania wiadomości i próbie załączenia dokumentu, aplikacja pokazuje wszystkie pliki, w tym także te systemowe, zgromadzone w urządzeniu bez podziału na foldery. W moim przypadku na liście jest 2032 pozycji - i jak mam tutaj znaleźć ściągnięty tydzień wcześniej dokument? To zresztą nie wszystko: z poziomu aplikacji pocztowej HTC nie da się tworzyć i usuwać folderów poczty Microsoft Exchange (to też trzeba to robić z poziomu komputera) ani zmienić dźwięku powiadomienia o nowej wiadomości (w tym celu trzeba wyjść z poczty i szukać pozycji powiadomienia w ustawieniach).
To dopiero początek niedoróbek, bo jeszcze bardziej skopana jest inna aplikacja HTC, równie często wykorzystywana w pracy: Kalendarz. Irytuje mnie brak możliwości przeniesienia zapisanego już wydarzenia do innego podkalendarza Google. Edycja godziny lub nazwy własnego spotkania wywołuje zaś niejasny komunikat sugerujący “poinformowanie o zmianach organizatora” - nawet jeśli wydarzenie stworzyłem sam. Nie ma też większego sensu klikanie w kalendarzu na lokalizację, ponieważ nie otwiera ona aplikacji Google Maps, tylko autorską nawigację HTC. Nie lepiej jest z listą to-do od Google, bo po edycji treści z poziomu przeglądarki zadania duplikują się w telefonie i nie sposób ich usunąć. Rozwiązanie? Brak. Zadania Google nie mogą działały poprawnie, a alternatywne aplikacje to-do nie mogą połączyć się z systemowym kalendarzem.
Więcej przykładów nieprzemyślanych aplikacji? Program do tworzenia filmów. Wygenerowanie prostego klipu potrafi trwać kilka minut, a w tym czasie nie można używać normalnie telefonu. Odłożenie słuchawki na biurko też nie jest dobrym pomysłem, bo proces jest pauzowany po automatycznym wygaszeniu ekranu. Rozwiązanie? Trzeba siedzieć i dotykać co chwilę palcem ekranu, aby nie zgasł. Genialne. Może problemów nie sprawi odtwarzacz muzyki? A guzik. Po pierwszym uruchomieniu na liście zespołów nie widać okładek. Aby się pojawiły, należy odtworzyć na chwilę przynajmniej jeden plik MP3 z każdego albumu. Nie mam pojęcia, co jest tego przyczyną, ale straciłem na to kilkanaście minut.
Zresztą nie tylko aplikacje są problemem, ale samo zarządzanie pamięcią jest niedopracowane. Co z tego, że flagowiec HTC posiada 1GB pamięci RAM. Po zminimalizowaniu przeglądarki i odpisaniu na maila, powrót do Chrome skutkuje przeładowaniem strony i utratą danych wpisanych w formularzu. Zuważyłem też, że strasznie pamięciożerny jest mobilny Disqus. Po odpisaniu na kilka komentarzy i powrocie do pulpitu, nawet w przypadku witryn w wersji mobilnej, telefon restartuje cały Sense i przez kilkanaście sekund nie można używać telefonu.
Czy to wszystko? Mógłbym wymieniać jeszcze godzinami, ale nie o to chodzi. Jako wisienkę na torcie zostawiłem funkcję automatycznego rozłączania połączenia Wi-Fi i 3G po kilkunastu minutach braku aktywności, między północą a szóstą rano. Wbrew logice system nie pozwala na zmianę tego ustawienia, i po prostu wie lepiej ode mnie, kiedy ma oszczędzać energię...
Żeby było jasne: jestem stronniczy, z pewnych względów nie przemawia do mnie iOS, a do Sense UI mam sentyment. Nie lubię czystego Androida, TouchWiza, ani żadnej innej nakładki, a testowałem wszystkie highendowe Androidy, jakie były kilka miesięcy temu dostępne na rynku. Decyzja o zakupie One X była świadoma i przemyślana i nie żałuję jej. Jak to możliwe, skoro właśnie napisałem cały artykuł o błędach w najbardziej podstawowych aplikacjach wchodzących w skład nakładki od HTC?
Po prostu taki jest urok Androida: błędy, nieprzemyślane aplikacje, brak spójności. Z doświadczenia wiem, że podobną listę można stworzyć dla nakładki każdego innego producenta. We wczorajszym wpisie Ewa pisała o swoich przemyśleniach na temat tabletowej wersji Androida Jelly Bean. Przywołała także świetny artykuł z serwisu Android Police, który opisuje wszystkie bolączki trapiące czystego Androida na Galaxy Nexusie. Ale jeśli nie Android, to co - Apple i jego zamknięty ekosystem i mapy w wersji alpha? A może Windows Phone, który nie posiada połowy aplikacji, których używam codziennie na swoim Androidzie?
Nie widzę dla siebie żadne alternatywy, ale nie mogę wyzbyć się wrażenia, że nie ma na rynku ani jednego w pełni dopracowanego pod względem oprogramowania smartfona. I nie zapowiada się, żeby to miało się zmienić. Mimo to już teraz wiem, że kolejnym moim telefonem będzie HTC One X+, bo nawet jeśli nie ma ani jednej firmy oferujący w pełni dopracowany produkt, to i tak HTC jest najbliżej mojego ideału.