Coś fundamentalnie złego dzieje się z przeglądarkami na Maka
W ostatnim czasie testuję nową wersję beta przeglądarki Safari - tej, która ma być instalowana w nowej wersji OS X, czyli 10.8 (Mountain Lion). Ta wersja Safari interesowała mnie głównie ze względu na dwie kwestie. Ze względu na to, że zunifikowano pasek adresu URL z paskiem wyszukiwania informacji miałem nadzieję na podobny komfort pracy co w Chromie. A jeśli komfort pracy byłby podobny, to moim celem było sprawdzenie, czy Safari nie byłaby mniej RAMożerna, bo w ostatnim czasie używanie Chrome na Maku stało się niezwykle uciążliwe ze względu na fakt, iż przeglądarka Google'a szybko zapycha całą dostępną wirtualną pamięć i mój komputer zwalnia, co z kolei doprowadza mnie do stanu emocjonalnego rozedrgania.
Chrome to wciąż jest w moim odczuciu najlepiej wyglądająca, najszybsza i najbardziej ergonomiczna przeglądarka na rynku (to ostatnie ze względu na prezentację faviconów stron na kartach oraz otwieranie katalogów z zakładkami automatycznie po najeździe kursorem), ale naprawdę aktywne jej używanie prowadzi coraz częściej do frustracji. Ostatnio łapię się na tym, że muszę restartować Chrome'a po trzy, cztery razy w ciągu dnia by opróżnić pamięć RAM. Nie po to mam 8 giga pamięci RAM na procesorze 2,66 GHz (Intel i7) żebym musiał się przejmować takimi sprawami przy korzystaniu z 12 - 15 aktywnych kart przeglądarki.
Niestety wygląda na to, że oprócz zunifikowania paska adresu z paskiem wyszukiwania, w Safari nie poprawiono wiele by korzystało się z niej szybciej. Dla mnie kluczową sprawą jest szybkość oceny stanu pracy, gdy patrzę w okno przeglądarki. Jeśli mam otwartych 12 - 15 kart w przeglądarce, to favicony służą mi do natychmiastowej identyfikacji strony. Jeśli używam Gtalka na otwartej stronie konta Google, to wymagam, aby karta przeglądarki skutecznie mnie informowała o tym, że jakaś wiadomość do mnie przychodzi. Jeśli korzystam z folderów z zakładkami, to chciałbym, aby dostęp do nich był po jednym kliku i przesunięciu kursora, a nie po kolejnych klikach. Tego niestety wciąż nie daje mi Safari i pomimo tego, że uwielbiam jej minimalistyczny wygląd, to nie mogę jej używać.
Nowa wersja Safari charakteryzuje się podobną RAMożernością co Chrome, przy czym nieco inaczej jest to zobrazowane. W przypadku Chrome każda karta to oddzielny proces, a w przypadku Safari RAM pobierany jest przez Web Process. Rezultat jest ten sam - bardzo szybkie zapchanie RAM, przez co cały komputer zwalnia.
W wyniku tego eksperymentu widzę dwie możliwości - albo coś jest nie tak z Makami, że nie potrafią dobrze zarządzać pamięcią RAM, albo rozwój przeglądarek nie nadąża za zmieniającymi się realiami internetu. Przecież to głównie w interesie Google'a leży fakt szybkiego rozwoju usług sieciowych, co tak naprawdę skutkuje tym, że strony internetowe to w większości skomplikowane aplikacje, które wymagają wiele pamięci. Jeśli tak, to niech produkt Google'a nauczy się to odpowiednio obsługiwać, bo korzystanie z Chrome'a staje się coraz bardziej frustrujące.