Domy z papieru. To koniec Natsu World, ale Friz i Team X chcą walczyć

Awantury, dramy, spadająca popularność. Influencerskim ekipom mieszkającym pod jednym dachem coraz trudniej jest osiągnąć sukces. Świetnym tego przykładem jest projekt Natsu World, za kulisy którego zajrzeliśmy. A mimo to polscy widzowie zobaczą jeszcze domy pełne influencerów. Nie tylko wrócić ma bowiem Team X, ale powrót do formatu domu z influencerami zapowiada - po raz pierwszy - także... Friz.

Natsu World, Team X i Ekipa Friza - co dalej z domami

W ostatnich latach wydawało się, że polscy influencerzy odnaleźli żyłę złota. Friz pierwszy zebrał kilka osób w jednym domu i dzień w dzień przez rok nagrywał z nimi filmy. A potem przez kolejne ponad 2 lata, tylko już nie dzień w dzień, ale wciąż mieszkając pod jednym dachem. Ich śladem poszedł Team X i też odniósł sukces: miliony fanów, wyświetleń. Efekty był tak piorunujące, że niedługo po pierwszej edycji projektu rozpoczął się Team X 2.

To była pierwsza fala trendu. Niemal każdy, kto mieszkał w domach influencerskich, mógł liczyć na własne kontrakty sponsorskie i ogromne audytoria. Ale to była tylko fasada. Gdyby chodziło o kasę, to bym w taki projekt nie zainwestował. To był najmniej pewny projekt, który mógł być na świecie. (…) Ten projekt w pierwszych obliczeniach finansowych przez całe trwanie w domu Teamu X nie zarobił ani grosza. Cały projekt był stratny po dwóch latach plus minus 70 tys. zł - zdradził 3 lata temu influencer Stuu, twórca Team X, w jednym z wywiadów.

Mimo to z czasem zaczęły powstawać kolejne "ekipy", ale dziś ostała się jedna: Natsu World. Jednak zasięgi tej grupy nie dorównują liczbom poprzedników. Na razie z projektu nie wyrosła żadna gwiazda. W ciągu dziewięciu miesięcy od startu grupa zaliczyła kilka poważnych wpadek, choć nie wszystkie były do tej pory znane publicznie.

Ale najważniejszy człowiek stojący za Natsu World zaleca, by oceniać projekt w perspektywie wieloletniej. Ba, jest przekonany do tego formatu i zapowiada kolejny. Czy jednak domy influencerskie mają jeszcze rację bytu?

Najważniejszy podpis w życiu

Pochodząca z Siemianowic Śląskich Natalia Karczmarczyk ma 20 lat, gdy w 2018 roku rozkręca Instagrama, zdobywa wielu fanów, zauważają i zapraszają ją do filmów znani youtuberzy. Latem za życiowe oszczędności nagrywa sześć filmów i otwiera własny kanał na YouTube. Już dwa miesiące później ma 100 tys. subskrypcji, co i dziś jest świetnym wynikiem.

Inwestycje się opłacają, z każdym miesiącem idzie jej coraz lepiej: tysiące nowych fanów, lajków, miliony wyświetleń na YouTube, zaproszenia do filmów od największych twórców, pierwsze kontrakty reklamowe, przełomowy dla jej kariery udział w Teamie X, własne kosmetyki, błyski fleszy, zawrotne sumy na koncie. Aż nadchodzi 22 września 2021 roku.

– Podpisałam moją najważniejszą umowę w życiu, może nawet do końca życia. (...) Dzisiaj będę finalizowała coś, nad czym siedzieliśmy już bardzo długo. Jest to dosyć spora rzecz tak naprawdę. Jest to krok w przód bardzo duży – mówi w filmie, na którym widać m.in. Wojciecha Szaniawskiego, współzałożyciela i właściciela agencji Spotlight.

Wojciech Szaniawski i Natsu (tyłem) w agencji Spotlight. Fot. screen z YouTube

Jeszcze gdy nie istniało pojęcie "influencer", w pierwszej dekadzie XXI wieku Szaniawski był dziennikarzem sportowym, potem przeszedł do marketingu i współpracował m.in. z UEFA, a w 2012 roku założył agencję Arskom zajmującą się marketingiem sportowym. Firma reprezentuje interesy m.in. Zbigniewa Bońka, Grzegorza Krychowiaka, Bartosza Zmarzlika, Canal+ czy ekipy Kanału Sportowego. Dziś Szaniawski jest milionerem, w Polsce pojawia się od święta.

Od początku powstania agencji Spotlight w 2019 roku gra więc pierwsze skrzypce. Założył ją wspólnie z influencerką Weroniką Bielik i Stuu, jednym z najpopularniejszych wówczas twórców w sieci. Stuu od dawna nie jest już w firmie aktywny, a w zeszłym miesiącu zbył swe udziały na rzecz prezesa Szaniawskiego. Do tego ostatniego należy teraz 83 proc. udziałów, do Bielik 17 proc.

Zakładając Natsu World, Natalia Karczmarczyk chciała ugruntować swoją pozycję w branży influencerskiej. Posiadanie własnej ekipy to duża nobilitacja, więc z agencją Spotlight powołali spółkę-córkę Natsu World.

Natsu World – trailer

Karczmarczyk podczas castingów wybrała część influencerów in spe (w skrócie: "inspe"), doprosiła kilkoro znajomych i w sumie w dziesięć osób zamieszkali pod jednym dachem. "W życiu każdego człowieka przychodzi czas na zmianę, dużą zmianę. Czas zacząć coś nowego, coś swojego, swój projekt" – mówi Natsu w zapowiedzi projektu. Spełnia się jej sen: stanie się jak Friz, będzie miała własną ekipę.

Blaknący format

Choć akurat z Ekipy Friza do dziś przetrwał on sam, jego partnerka Wersow i ich menadżer Wujek Łuki. Pozostali zbuntowani próbują zerwać kontrakty z dawnym przyjacielem. Większość próbuje samodzielnie działać w sieci, ale ich zasięgi blakną. Friz tłumaczył niedawno w wywiadzie, że konflikt kumulował się przez ostatnie dwanaście miesięcy wspólnego mieszkania. Zaczęło się od tego, że przestali ze sobą spędzać czas poza nagraniami. To coraz bardziej utrudniało im komunikację między sobą, co z kolei przełożyło się na wzajemny brak zrozumienia. – Ten wspólny cel zaczął się oddalać – opowiada lider Ekipy.

Historia upadku Ekipy

Po jej rozpadzie promował kolejną grupę: GenZie złożoną z osób wyłonionych przez niego w castingach. W grudniu – z dobrymi, choć gorszymi od Ekipy wynikami – zakończyli ponadroczny maraton codziennego wrzucania filmów, po czym wyprowadzili się ze wspólnego domu. Teraz muszą nauczyć się chodzić po influświecie sami. – Dopiero się rozpędzacie, zaczynacie uczyć się, jak biec. Ten rok będzie mocną weryfikacją tego, czy w pojedynkę dacie sobie radę, ale wydaje mi się, że sobie świetnie poradzicie – mówi we wspominanym wcześniej wywiadzie Friz, zwracając się do jednej ze swych podopiecznych.

Pierwszym naśladowcą Friza była agencja Spotlight i wspomniany już Stuu. W jednym domu u jego boku zamieszkało początkowo pięcioro początkujących twórców. Pierwszy Team X trwał trzynaście miesięcy. Gdy Stuu zdecydował się skończyć karierę influencera ze względów osobistych i zdrowotnych – co opisywaliśmy w naszym cyklu reporterskim "Zły wpływ" – prowadzenie drugiej odsłony Team X przekazał Natsu. Nowy sezon trwał 12 miesięcy i znów był sukcesem, dlatego włodarzom agencji Spotlight wydawało się, że trzeci raz też zadziała.

A jednak Team X 3 przetrwał zaledwie osiem miesięcy. Przyczynę przedwczesnego zakończenia można odnaleźć m.in. w statystykach. Wyświetlenia filmów z poprzednich sezonów liczono w milionach czy setkach tysięcy, tymczasem nagrania "Trójki" rzadko przekraczają granicę 100 tys. wyświetleń nawet po wielu tygodniach od publikacji. Przy ponad milionie obserwujących kanał na YouTube to kiepskie wyniki. Wojciech Szaniawski, szef Spotlight, nazywa je niezadowalającymi. – Dotychczasowa formuła projektu była już widzom znana, dlatego na początku Team X 3 zaproponowaliśmy format, w którym pierwsze odcinki były oparte o challenge. Jednak widz się zmienia i oglądalność nie porywała, dlatego próbowaliśmy nowych treści – mówi w rozmowie ze Spider’s Web+.

Nie zgadza się z tezą, jakoby powodem słabych wyników był fakt, iż Team X 3 nie miał wyraźnego lidera, a uczestnicy to w zasadzie sami nowicjusze, influencerzy in spe. Bo po "Dwójce" zachłanność na sukcesy była tak duża, że liderka zespołu Natsu odeszła, by założyć kolejny. Też pod banderą agencji Spotlight. Tym razem już naprawdę własny, z ksywką w nazwie: Natsu World.

Falstart, wpadka, restart

Już sam start projektu był trudny, bo grupa weszła w konflikt z Young Multim, jednym z najpopularniejszych polskich raperów i streamerów w jednym. Niektóre odcinki Natsu World Multi oceniał na Twitchu w swoim stylu: ekspresyjnie, z użyciem hiperbol, prześmiewczo, ale raczej bez złośliwości. Uczestnikom projektu zarzucał głównie sztuczność, brak świeżości i kopiowanie pomysłów, które już przez YouTube się przewinęły.

Young Multi o Natsu World

Członkowie NW nagrali w odpowiedzi dwa kilkudziesięciominutowe filmy. – Multi żywi do mnie urazę, nie lubi mnie i jego opinia jest nieobiektywna – tłumaczy w jednym z nich Natsu. Jednak po kilku tygodniach internetowych prztyczków chce załagodzić konflikt w żartobliwy sposób: wykupuje billboard z pozytywnym przesłaniem do rapera.

Zamontowany zostaje przy jednej z ulic na warszawskim Tarchominie. To poprzednia lokalizacja Clout Festivalu, na którym Multi ma grać koncert. W trakcie stawiania billboardu nikt jednak nie zauważa, że impreza została przeniesiona. W efekcie ani raper, ani jego fani na żywo nie mają okazji zobaczyć "niespodzianki". W internecie Young Multi oczywiście wyśmiewa chybioną akcję. Filmy o nim to do dziś jedne z najlepiej oglądanych filmów z całej playlisty Natsu World. W komentarzach pod nimi roi się od jego fanów, którzy dziękują za "dostarczanie Multiemu contentu na streamy".

Billboard Natsu World dla Young Multiego. Fot. screen z YouTube

Zarzuty rapera zdają się trafne, bo już niecały miesiąc po zakończeniu dramy z nim Natsu przyznaje na YouTube: – Dużo ludzi i akcji, jakie planowaliśmy na starcie, nam się wysypało. Generalnie nie wszystko wyglądało tak, jak chcieliśmy. Dlatego stwierdziliśmy: czas na zmiany. Wzięliśmy sobie wasze uwagi do serca. Zmieniliśmy i przebudowaliśmy trochę rzeczy, żeby lepiej wam się oglądało nasze filmy. Zamontowaliśmy też kamery, żeby mieć pewność, że wszystko, co dzieje się w naszym domu, mamy nagrane i możemy wam pokazać.

To jednak nie koniec, bo po opublikowaniu 21 filmów pod banderą Natsu World liderka projektu ogłasza... jego restart: – Ostatnie dwa miesiące potraktujmy jako okres startowy, a teraz czas na odcinek pierwszy sezonu pierwszego Natsu World.

Zysk: 0 zł

Gdy publikuje ten film na początku sierpnia, prezesem firmy Natsu World od trzech miesięcy jest Łukasz Ośmiałowski. To nowicjusz w branży influencerskiej. W jego CV czytamy: osiem lat w Krajowej Szkole Administracji Publicznej jako specjalista od projektów międzynarodowych, krótki epizod jako wykładowca i półtora roku w Elab Education Laboratory, firmie specjalizującej się w przygotowaniu aplikantów na studia zagraniczne. Szaniawskiemu poleca go biznesowy znajomy. Ośmiałowski dostaje pracę, choć nie tylko nie ma doświadczenia w branży influencerskiej, ale i wykształcenia związanego z marketingiem czy biznesem (skończył filozofię na UKSW).

Jego prezesura niewiele zmienia, jeśli chodzi o wyniki Natsu World. Niewiele dają też wprowadzone przy restarcie sezonu zmiany, wyświetleń wcale więcej nie przybywa. Ich liczba przy większości filmów Natsu World oscyluje – wyjątkiem są głównie piosenki – między 200 a 400 tys.

Rozmawiałem z kilkoma osobami, które pracowały przy projekcie Natsu World, pytając, skąd tak kiepskie wyniki. Przyczyn jest kilka.

Jedną z nich jest według moich rozmówców brak świeżości w formacie, który już kilkukrotnie był realizowany na polskim YouTube. – Ekipy mają coraz mniejszy fejm. Nawet GenZie nie ma superzadowalających wyników. Uważam się, że ten format się przejadł. Był wałkowany przez kilka lat, a teraz potrzebujemy nowej ery w influmarketingu. Dłuższe treści już się tak nie oglądają. W ostatnim roku króluje TikTok w krótkich formach, gdzie twórcy mogą przekazać praktycznie to samo w kilku krótkich materiałach – mówi jedna z osób pracujących przy kilku projektach w Spotlight.

Problemem może być też proporcja gwiazd do influencerów in spe. Kiedy Stuu zakładał pierwszy Team X, składał się on z pięciu osób o różnym poziomie popularności. Było to: dwóch bardzo popularnych influencerów, dwie osoby o średniej popularności i jedna inspe. Wspólny potencjał uczestników był więc duży.

W Natsu World wygląda to zupełnie inaczej: Natsu jest jedną z najpopularniejszych influencerek w Polsce, ale pozostała dziewiątka to sami inspe. – Dziesięć osób to bardzo duża grupa, trudno jest tam podejmować decyzje, wszystko kontrolować. Ale to był pomysł Natalii, by było tyle osób. Ona dostała przy tym projekcie bardzo dużo autonomii od agencji, była stanowcza przy doborze ludzi, a inni się nie wtrącali – dodaje kolejny informator, który był przy powstawaniu NW.

Faktycznie: mimo że program trwa już 10 miesięcy, żadna z nowych twarzy szczególnie się nie wypromowała. Widać to choćby na Instagramie, gdzie dziewięciu inspe razem wziętych ma mniej obserwujących (1,46 mln) niż sama Natsu (1,7 mln).

Brak spodziewanego sukcesu widać po braku współprac komercyjnych. Nawet gdy agencja Spotlight podpisała z Biedronką umowę na promocję bezalkoholowego szampana Partino, do kampanii nie wybrano nowych uczestników Natsu World. Napój sygnowany był Teamem X, a jego twarzami zostały członkinie tamtej ekipy. Zdecydowano się na taki ruch w grudniu zeszłego roku, mimo że Team X właśnie kończył działalność, zaś uczestnicy Natsu World już od pół roku rozkręcali swoją ekipę. Ci ostatni wystąpili jedynie w teledysku promującym napój.

Nawet na stronie agencji Spotlight z przykładami współprac komercyjnych próżno szukać akcji z udziałem członków Natsu World. Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, większość inspe z tej grupy nie zarabia na siebie. Przychody, jakie przynoszą spółce, są niższe niż koszty, które generują.

To jednak może być krótkowzroczność, bo Wojciech Szaniawski przedstawia inną perspektywę. Tłumaczy, iż zazwyczaj przez pierwsze pół roku projektu nie ma zapytań komercyjnych, bo, według niego, reklamodawcy wolą najpierw przyjrzeć się projektowi i uczestnikom, żeby ich dobrze poznać. Chcą upewnić się, że wejście w taki projekt będzie bezpieczne i że twórcy mają w ogóle coś ciekawego do powiedzenia.

Najwyraźniej już się upewnili, bo, jak wyjaśnia mi prezes Spotlight, od listopada liczba zapytań komercyjnych się zwiększyła. Zapowiada, że jeszcze w marcu będzie można zobaczyć pierwsze efekty. Ale to nie wszystko. – Większość twórców Natsu World dostała propozycje na walki w tym roku. Jest tych propozycji chyba 6 czy 7, już domykamy te kontrakty. Mamy też coraz więcej zapytań reklamowych, muzycznych. Jak połączysz sobie projekty muzyczne, kontrakty na walki, kilka fajnych współprac reklamowych, to można to nazwać sukcesem. Zawsze mogłoby tego być więcej, ale pytasz mnie o ocenę, to jestem zadowolony z tego, jakie mają perspektywy w tym roku – mówi Szaniawski.

Jednak, jak wskazują moi rozmówcy, Spotlight istnieje cztery lata i przez cały ten okres zaledwie pięć razy jego influencerzy mieli walki, bo propozycji zazwyczaj jest dużo, ale mała część z nich dochodzi do realizacji. Poza tym ludzie z Natsu World mają tych samych odbiorców, więc jedna federacja freak fightów weźmie maksymalnie jednego influencera i da mu walkę raz na kilka gal.

Natsu World – "Neternal"

Na razie więc rzeczywiste sukcesy przynoszą jedynie piosenki nagrywane przez NW. Utwór "Neternal" ma obecnie 4,5 mln wyświetleń, a zwrot "hehe 17", który w nim pada, na tyle przyjął się wśród odbiorców jako prześmiewcza odpowiedź na pytanie o wiek, że został nawet nominowany do Młodzieżowego Słowa Roku 2022.

Pamiątka po byłym

To zatem sama Natsu musi w dużej mierze pchać projekt do przodu. A jest maszynką do robienia pieniędzy. W ubiegłym roku wzięła udział w dwóch galach freakfightowych, za które mogła zgarnąć nawet po milion złotych. Podpisała duże kontrakty, realizując kampanie m.in. dla marek kosmetycznych Kiehls i L’Oreal czy perfum Gisada. – Natalia pracuje bardzo ciężko, ale jej wkład nie jest wprost proporcjonalny do tego, ile ostatecznie zarabia – mówi anonimowo osoba z otoczenia Natsu.

Na razie jednak... nie zarabia wcale. – Przyjęliśmy, że cały pierwszy rok Natsu World to będzie nasza inwestycja. Podobnie jak przy poprzednich projektach nie zakładaliśmy, że w pierwszym roku ten projekt wygeneruje zysk. Traktujemy to w perspektywie wieloletniej, więc pierwszy rok to poświęcenie czasu i pieniędzy, a korzyści przyjdą w następnych latach – przyznaje Wojciech Szaniawski. Moi informatorzy potwierdzają te założenia.

Natsu nie zarabia, bo nie pobiera pensji, ze spółką rozlicza się poprzez podział zysku. Gdzie giną wypracowane przez nią pieniądze? Trzeba z nich opłacić wszystkie koszty spółki, a te są niemałe. To między innymi:

  • pensja prezesa spółki;
  • pensja menedżerki Natalii Karczmarczyk;
  • pensja dwóch menedżerów opiekujących się pozostałymi członkami Natsu World;
  • pensje influencerów in spe;
  • rachunki i koszty wynajmu domu;
  • koszty produkcji filmów (tworzy je kilkuosobowy zespół);
  • koszty treningów i przygotowań do walk freak fight;
  • opłaty prawnicze i księgowe;
  • obsługa zamówień i sprzedaży w e-sklepie Natsu World.

– Dziewczyna dźwiga cały biznes sama, pewnie nawet nie do końca rozumie, że to biznes zupełnie dla niej nieopłacalny – zaznacza anonimowo osoba ze środowiska Natsu. A warto dodać, że na sukces Natsu World i podbijanie popularności projektu nieformalnie pracuje też jej chłopak Marcin Dubiel, jeden z najpopularniejszych polskich influencerów.

Zysk, gdyby firma go wypracowała na koniec roku, trzeba byłoby podzielić na trzy strony. Przy czym poza Natsu reszta udziałowców żadnych przychodów nie generuje. Połowę udziałów w Natsu World ma agencja Spotlight. Druga połowa jest podzielona: Natalia Karczmarczyk ma 30 proc., natomiast 20 proc. należy do Bartłomieja Wylężka.

Kim jest ten ostatni? Można uznać, że to przykra, formalna pamiątka po dawnym życiu Karczmarczyk. Wylężek to jej były chłopak, byli razem ponad trzy lata. Aby zrozumieć, co robi w firmowych papierach, trzeba spojrzeć w kalendarz.

Firma Natsu World zostaje zarejestrowana 22 września 2021 i od początku Wylężek ma 20 proc. udziałów. Jednak już 18 października Natsu publikuje film, w którym opowiada widzom, że się rozstali. Zatem Wylężek na mecie związku z Natsu zdążył się jeszcze załapać na bycie udziałowcem jej nowo powstałej spółki. Gdy rozmowy na ten temat trwały, w związku panowała zgoda i miłość, a Wylężek był też menadżerem i pełnomocnikiem Natsu, czego owocem był wpis do firmowych papierów. Jednak z czasem uczucie wyparowało, rejestracja spółki dobiegała końca, a w papierach zostało po staremu.

Tłumacząc obrazowo: gdyby firma miała jakikolwiek zysk i wyniósłby on, przyjmijmy, równy milion złotych, to agencja Spotlight zgarnęłaby pół miliona, Natsu 300 tys. zł, a Wylężek – za fakt bycia jej byłym – 200 tys. zł. Według naszych informacji aktywność tego ostatniego ogranicza się do biernego uczestnictwa w comiesięcznych wideospotkaniach członków zarządu.

Wylężek sam próbował być influencerem i wybić się na plecach byłej dziewczyny. W lutym 2022 pod pseudonimem Godface Killa opublikował piosenkę pt. "Chłopak Natsu", w której rapuje o ich relacji.

Z tekstu można wywnioskować, że do rozpadu związku przyczyniła się jego zdrada. Padają też wersy, które mogą pokazywać, jak bardzo Natsu ufała swojemu byłemu. "Miałem do ciebie nieskończony dostęp. Znałem kody, hasła, a autoryzacja wiedziała, kto był jej je#$nym hostem" – rapuje Wylężek. To pierwsza i ostatnia do tej pory piosenka na jego kanale na YouTube.

Konflikt z Prime MMA

Na lepszy wynik spółki mogło wpłynąć honorarium Pauliny Hornik, która także wzięła udział we freak fightach. W październiku ubiegłego roku wygrała z influencerką Misią Pysią podczas gali Prime MMA. Pieniądze za walkę jednak nie spłynęły, bo między federacją a influencerką doszło do konfliktu, który można datować na 19 listopada ubiegłego roku.

Odbyła się wtedy gala Move Federation. Zawody są wariacją na temat piłki nożnej, w której dwie drużyny grają po sześciu i chodzi o to, by zdobyć jak najwięcej punktów, bo gole są różnie liczone. To pierwsza odsłona imprezy, w której bierze udział osiem zespołów złożonych z influencerów. W jednym z nich – Team Natsu World – występuje m.in. Hornik i wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego na turnieju prawdopodobnie traci swoją gażę z walki w Prime MMA.

W kontrakcie z federacją miała mieć wpisany "zakaz uczestnictwa w każdej imprezie sportowej, która jest sprzedawana przez pay-per-view", a turniej Move Federation można było oglądać właśnie za pośrednictwem PPV. W związku z tym Prime MMA wlepiło Paulinie Hornik karę w wysokości... miliona złotych.

Wojciech Szaniawski zapewnia, że twierdzenie o "złamaniu przez Hornik umowy z Prime MMA jest niezgodne z prawdą". – Postanowienie umowne dotyczące zakazu udziału w innych galach dotyczyło wyłącznie wydarzeń zawierających w sobie elementy walki. Gala Move Federation polegała zaś na wzajemnej rywalizacji drużyn piłkarskich. W związku z tym udział Pauliny w Move nie naruszał zapisów jej umowy z Prime MMA, która dziś już nie obowiązuje, ponieważ ze względu na niewywiązywanie przez Prime MMA z przedmiotowej umowy zarówno Paulina Hornik, jak i agencja ją reprezentująca odstąpiły od umowy na podstawie powszechnie obowiązujących przepisów prawa. Sprawa z naszego powództwa trafiła już do sądu i oczekuje na rozstrzygnięcie – tłumaczy prezes Spotlight. W efekcie Hornik gaży za walkę nie zobaczyła, a więc pieniądze do tej pory nie zasiliły budżetu firmy Natsu World.

Paulina Hornik o sytuacji z Prime MMA

Po jajco, ku**a, się rzucam

Sama piłkarska impreza została zapamiętana z jeszcze jednego powodu: sprzeczki Natsu z Bartkiem Szydlikiem, influencerem in spe z Team X 3, do której doszło podczas meczu między oboma zespołami. W trakcie szarpaniny Szydlika z innym graczem, z pretensjami podbiegła do niego Natsu, ten krzyknął coś do niej i dostał od sędziego żółtą kartkę.

Dostępne w sieci nagrania pokazują jedynie perspektywę influencerki: Natsu po meczu skarży się na Szydlika swojemu chłopakowi Marcinowi Dubielowi. Twierdzi, że powiedział do niej "zamknij się ty głupia piz*o". W tle słychać mężczyznę, który przekonuje Dubiela, że sam załatwi sprawę z Szydlikiem. "Zostaw go, ja go zaje*ię, zaje*ię go" – powtarza kilkukrotnie mężczyzna. W następnych ujęciach wszyscy stoją już pod szatnią Natsu World i dyskutują na temat sytuacji, nic więcej się nie dzieje.

W świecie influencerów sytuacja ta nie odbiła się echem, bo i nie było szczególnie o czym rozmawiać na podstawie krótkiego filmiku i rzekomych wyzwisk ze strony mało znanego influencera. Jednak nastroje w agencji Spotlight były po turnieju minorowe.

Okazuje się bowiem, że w na filmach w internecie nie ma najważniejszego, a więc tego, co działo się po zejściu drużyn z boiska. Kamery wciąż wtedy działały. Dotarłem do nagrania z tej sytuacji zarejestrowanego przez zespół produkcyjny Spotlight. Nie mogę go opublikować ze względu na ochronę naszych źródeł, muszę się ograniczyć do opisu zarejestrowanych zdarzeń.

Gdy pytam o to zdarzenie Wojciecha Szaniawskiego, nie mówiąc o filmiku, odpowiada, że poza boiskową sprzeczką niewiele się działo, a po wszystkim zainteresowani się przeprosili. Rzeczywiście Bartek Szydlik przeprosił później Natsu w stories na Instagramie.

Jednak w filmie, do którego dotarłem, dzieje się dużo. Miejscem akcji jest szatnia Teamu X 3. Zgodnie z przepisami powinni tam przebywać tylko zawodnicy i sztab tej drużyny. Tuż po meczu osób jest jednak dużo więcej. Film zaczyna się w momencie, gdy do szatni wbiega Marcin Dubiel.

– Ej, tobie się coś, ku**a, nie popier****ło? – krzyczy, biegnąc w stronę Szydlika. Odciąga go ochroniarz, zakłada mu tzw. nelsona, chwyt unieruchamiający. Ale za Dubielem do szatni wbiega drugi mężczyzna. Ten, który w wideo dostępnym w internecie mówił, że "zaje*ie" Szydlika.

– Taki jesteś twardy, ku**a, że mówisz do dziewczyny takie słowa? – krzyczy drugi mężczyzna. Za ręce odciąga go jedna z zawodniczek Teamu X 3. Po chwili przejmuje go kolejny ochroniarz.

– Ale po co się ona odzywa, ja też jestem przecież pod emocjami – próbuje bronić się Bartek Szydlik.

Ochroniarze starają się wyprowadzić z szatni wszystkich spoza Teamu X 3, ale awantura trwa. Szydlik pyta mężczyznę, "po co się skacze i rzuca", tym samym podkręcając jeszcze atmosferę.

– Skacze się i rzuca, bo ci, ku**a, zajebie idioto pie***lony! – odpowiada mu Marcin Dubiel.

– Po jajco, ku**a, się rzucam, bo jesteś, ku**a, cwaniakiem. Chodź, ku**a! – dodaje drugi mężczyzna, zapraszając na bitkę.

Film kończy się, gdy nieproszeni goście wychodzą z szatni. Potem żadnych bezpośrednich starć już nie ma. – Ale szok był wielki, pracownicy się popłakali. Inni wydzwaniali do szefowej Move albo do szefowej agencji, żeby pilnie przybiec na interwencję. Pytali, co mają robić, a Łukasza w tym czasie wyprowadzało dwóch goryli – mówi osoba, która była wtedy za kulisami.

Mowa o drugim mężczyźnie biorącym udział w awanturze, Łukaszu Ośmiałowskim, prezesie firmy Natsu World. To on razem z Dubielem wpada do szatni Teamu X 3. Przez tę sytuację morale w Natsu World w kolejnych tygodniach spada jeszcze bardziej.

Seryjne odejścia

Zwłaszcza że grudzień to seria niepokojących zdarzeń. Ośmiałowski nie musi się martwić konsekwencjami, bo już we wrześniu złożył wypowiedzenie. Chciałem go o to zapytać, ale nie odpowiedział na moją prośbę o rozmowę. Wojciech Szaniawski w rozmowie ze mną tłumaczy, że Ośmiałowski odszedł, bo był przeciążony zadaniami związanymi z NW.

Na jego miejsce na początku grudnia przychodzi nowa osoba, już lepiej zrekrutowana: ma pięć lat doświadczenia w branży influencerskiej i jeszcze więcej w branży internetowej. Jednak już po kilku dniach, gdy zobaczył bałagan wewnątrz firmy, zrezygnował. Nie zdążył nawet podpisać umowy.

Kontaktuję się z tym człowiekiem. Potwierdza, że w grudniu miał zacząć pracę w Natsu World, ale nic nie wyszło i nie chce zdradzać żadnych szczegółów. W związku z jego rezygnacją prezesem Natsu World został w końcu Wojciech Szaniawski.

Także w grudniu zredukowany zostaje zespół produkcyjny Natsu World, odchodzi m.in. szef produkcji. Z kolei ze Spotlight, która ma 50 proc. udziałów w NW, odchodzi kilka osób. Wśród nich są: szefowa działu menedżmentu, szef produkcji i Olivia Drost. Ta ostatnia była prawą ręką prezesa Wojciecha Szaniawskiego, to ona na co dzień kierowała agencją Spotlight jako reprezentantka zarządu.

– Nie przestałam wierzyć w to, że influencer marketing działa, ale postanowiłam, że moje miejsce w tej branży zamiast w roli managementu twórców jest po stronie marek i strategii – powiedziała Wirtualnym Mediom, gdy odchodziła, choć... nie odeszła całkowicie. Postanowiła bardziej poświęcić się własnym biznesom, ale ze Spotlight pozostaje związana jako doradczyni zarządu. Na co dzień jednak w biurze nie ma już kto pilnować interesu, zwłaszcza gdy prezes Szaniawski większość czasu spędza zagranicą. Drost odmówiła rozmowy z nami i odesłała nas do Adama Bąka, rzecznika Spotlight.

Zagubione dzieci na widoku

W sumie od grudnia z agencji Spotlight odeszło ponad 20 pracowników lub współpracowników, wielu z nich związanych było ze spółką-córką Natsu World. Wojciech Szaniawski tłumaczy, że firma w kwestii eventów i projektów przechodzi z zatrudniania pracowników na system współprac projektowych.

Część z osób, które odeszły, wskazuje, że jednym z ważnych powodów było niewłaściwe zachowanie samych influencerów in spe. Mają oni kłócić się nie tylko między sobą, ale i z pracownikami firmy. Od tych ostatnich słyszałem choćby o wyzwiskach czy powtarzających się nocnych telefonach z żądaniami natychmiastowych wypłat pensji. Jeśli zdać się na te relacje, to muszę zaznaczyć, że zwroty "kłótnia" i "niewłaściwe zachowanie" są w tym przypadku eufemizmami.

Natsu World. Fot. screen z YouTube

– Problemem są ich relacje między sobą w NW, bo one są niezdrowe. Oni mocno się ze sobą nie dogadują. Zaryzykuję stwierdzeniem, że nie wszyscy darzą się jakąkolwiek sympatią, skąd wynika dużo problemów w projekcie, co przekłada się też na pracowników – mówi osoba z otoczenia Spotlight.

Według moich rozmówców w dużej mierze influencerzy in spe z Natsu World są niedojrzali emocjonalnie i zagubieni. Jak mówi jedna z osób, te potencjalne ryzyka dałoby się wyłapać na etapie castingów, zwłaszcza że Spotlight już przy poprzednich projektach używał w tym celu odpowiednich technik. Ale tym razem agencja dała wolną rękę Natalii Karczmarczyk.

Kolejna osoba dodaje: – Misją Spotlight jest stawianie twórców na pierwszym miejscu i przez to często musieliśmy tolerować takie sytuacje lub w nich uczestniczyć. Z tygodnia na tydzień te problemy się piętrzyły, szczególnie jeśli chodzi o relacje między nimi samymi. Oni mają problemy ze swoimi emocjami. Nie wiedzieli, z czym się będą mierzyć, mimo iż byli przygotowywani na to, że może ich spotkać fala hejtu, że trudno jest mieszkać razem itd. Nie kłócili się o pieniądze, kłótnie raczej wynikały z tego, że ktoś coś o kimś powiedział, albo że każdy miał swoją wizję i chciał jakiś pomysł realizować inaczej.

– Na koniec dnia to są tylko młode osoby, które marzą o byciu sławnym, a firma zobowiązała się do pomocy w ich spełnieniu za swój kawałek tortu. Nie chciałem im kłamać w żywe oczy lub dawać fałszywej nadziei, bo sam przestałem wierzyć w Spotlight – mówi jeszcze inny pracownik, który sam złożył wypowiedzenie.

Dom Natsu World czeka na nowych lokatorów, ogłoszenie o wynajmie już wisi w sieci. Chętny będzie musiał miesięcznie zapłacić 45 tys. zł czynszu, a obsługująca go agencja nieruchomości zaprasza już chętnych na obchód po domu. Projekt Natsu World dobiega końca, potrwa jeszcze maksymalnie dwa miesiące. – Zresztą tak byliśmy od początku umówieni, że on potrwa około roku. Twórcy są teraz na etapie, w którym muszą na nowo pomyśleć o sobie już nie jako o grupie, tylko indywidualnie. Prowadzimy już z nimi rozmowy, pytamy, co chcieliby robić po zakończeniu projektu, w czym się najlepiej czują. Nasze kontrakty są wieloletnie, więc intencją obu stron jest wspólnie wymyślić coś, co wszystkim będzie pasowało – mówi Wojciech Szaniawski.

Dom Natsu World został wystawiony na wynajem. Fot. Lions Estate

Braku zysków już niemal na finiszu projektu nie nazywa problemem. – Natsu też patrzy na to jako na projekt, który ma ugruntować jej pozycję na rynku w perspektywie wielu lat, a nie jednego roku, więc jestem przekonany, że nie ma z tym żadnego problemu – zaznacza.

Lepiej późno czy wcale

Gdyby ten materiał przygotował youtuber, tytuł filmu pewnie brzmiałby: "Kryzys w agencji Spotlight! Skandale w Natsu World! Koniec projektu!". Wiele usłyszanych przeze mnie historii wskazuje przynajmniej na słuszność drugiej części tego tytułu. Jednak youtuberzy – czy szerzej: influencerzy – nie mają potrzeby weryfikacji zasłyszanych historii ani pytania o stanowisko drugiej strony. A Wojciech Szaniawski jako człowiek, który stworzył agencję Spotlight, jest innego zdania. Projekt Natsu World podsumowuje jako "dobrą pracę na dzisiejsze warunki", gdy coraz trudniej przebić się formatom domów influencerskich.

– Format "domów" na pewno stracił na świeżości, ale tzw. crossy, czyli wzajemna promocja siebie pomiędzy twórcami, przeciąganie widzów pomiędzy różnymi kanałami itp., działają nadal i będą działały – ocenia Kamil Bolek, ekspert od influencer marketingu, wieloletni członek zarządu agencji LTTM.

Szaniawski nie zamierza się poddawać. W rozmowie ze mną zapewnił, że dojdzie do realizacji Team X 4. – Zdecydowałem, że nie będziemy startować z nowym Teamem w marcu, tylko przełożymy go na drugą połowę roku. Chcę, żebyśmy mieli jeszcze więcej czasu, jeszcze lepiej się przygotujemy i wtedy zaskoczymy fanów, bo liczymy na wyższe zasięgi niż ostatnia edycja Team X. Na szczęście nic nas nie goni. To nie jest tak, że musimy ruszać już teraz – mówi.

Jego optymizm potwierdza "konkurencja". Ekipa Holding, firma Friza, zapytana przeze mnie o plany i o to, czy będzie jeszcze realizowała projekty influencerskich projektów, odpisała twierdząco. - Mamy takie plany, ale więcej zdradzić nie możemy. Koniecznie śledźcie nasze kanały - zapowiada Justyna Łukawska z biura prasowego Ekipy.

Z kolei sama Natsu, według słów Wojciecha Szaniawskiego, chce jeszcze zwiększyć swoje zaangażowanie w sieci. Ma nagrywać jeszcze więcej filmów, ale szczegółów Szaniawski na razie nie zdradza.

Od miesiąca próbowałem skontaktować się z Natalią Karczmarczyk poprzez agencję Spotlight. W końcu agencja przekazała mi, że Natsu nie jest chętna do rozmowy.

Zdjęcie główne: Natalia Karczmarczyk, czyli Natsu, fot. screen z YouTube
DATA PUBLIKACJI: 10.03.2023