Mamy fabrykę chipów w Polsce. Brakuje dosłownie jednego ruchu
Polska ma fabrykę i zespół, który projektuje chipy dla światowych gigantów. Brakuje jednego: decyzji o uruchomieniu krajowej produkcji.

Polska ma rzadką w Europie przewagę: gotową infrastrukturę do produkcji układów scalonych i zespół, który od lat projektuje je dla międzynarodowych koncernów. Teraz wszystko rozbija się o decyzję polityczną. Jeżeli rząd i MON dokończą inwestycję w linię produkcji chipów w CEZAMAT Politechniki Warszawskiej, wojsko, energetyka i infrastruktura krytyczna mogą wreszcie dostać własne, sprawdzone układy zamiast liczyć na łaskę anonimowych dostawców z drugiego końca świata.
Polskie chipy na stole MON. Stawką jest suwerenność techniczna
Dyrektor CEZAMAT-u Mariusz Wielec w wywiadzie dla Defence24 nie mówi o swoim projekcie jak o kolejnym modnym hubie technologicznym, ale jak o elemencie obrony państwa. W rozmowach z rządem i resortem obrony przewija się jedno pojęcie: suwerenność technologiczna. Chodzi o to, by kluczowe systemy, od radarów po sieci energetyczne, nie były oparte wyłącznie na chipach kupowanych w ciemno na światowym rynku.
Pierwszy etap rozbudowy linii produkcyjnej wyceniany jest na nieco ponad miliard złotych. W skali budżetu państwa to kwota, którą łatwo zgubić w tabelach. W skali bezpieczeństwa – inwestycja, która może zdecydować o tym, czy w kryzysie broń, łączność i systemy dowodzenia pozostaną pod kontrolą Polski, a nie nieznanego projektanta układu scalonego.
Najgroźniejsze ataki kryją się w sprzęcie, nie w oprogramowaniu
W debacie o cyberbezpieczeństwie najczęściej mówi się o lukach w systemach, błędach w kodzie, phishingu i złośliwym oprogramowaniu. Wielec zwraca uwagę na obszar, który zwykle pozostaje w cieniu: zagrożenia sprzętowe. Układ scalony, który trafia do radaru, radiostacji albo sterownika sieci energetycznej, może mieć wyszyty w projekcie fragment logiki, o którym nikt poza pierwotnym producentem nie wie.
– W debacie publicznej mówi się głównie o zagrożeniach software’owych, tymczasem najgroźniejsze są te sprzętowe – zaszyte w układach scalonych i praktycznie niewykrywalne, dopóki nie zostaną aktywowane. Kiedy? W momentach najmniej oczekiwanych np. rozpoczęcia konfliktu zbrojnego – mówi Mariusz Wielec.
Taki wirus nie musi robić nic przez lata. Może czekać na konkretny sygnał lub sekwencję zdarzeń i ujawnić się w najgorszym możliwym momencie: przy pierwszym dniu wojny, w czasie sabotażu infrastruktury czy skoordynowanego ataku na łączność. Co gorsza, tego typu modyfikacje są praktycznie niemożliwe do wykrycia standardowymi metodami. Analizuje się dokumentację i próbki, ale pełne odtworzenie struktury układu w poszukiwaniu mikroskopijnych pułapek jest poza zasięgiem większości państw.
Własna linia produkcji nie gwarantuje absolutnej nieomylności, ale przesuwa punkt zaufania. To państwo kontroluje proces od projektu, przez wytwarzanie, aż po testy. Znika przynajmniej jeden poziom niepewności: nie trzeba zastanawiać się, jaką politykę bezpieczeństwa ma anonimowa fabryka kilka tysięcy kilometrów dalej i czy ktoś nie wymusił na niej kompromisów.
Gotowa fabryka, gotowy zespół, gotowy rynek odbiorców
Technologia produkcji chipów jest w Europie domeną kilku krajów. Poza kosztami i techniczną złożonością barierą jest też brak doświadczonych zespołów. Tu zdaniem Wieleca Polska ma bardzo dużą przewagę: wokół Politechniki Warszawskiej powstało środowisko, które od lat projektuje układy scalone na zlecenie globalnych firm.
CEZAMAT dysponuje infrastrukturą pozwalającą szybko zainstalować pełną linię technologiczną. Po drugiej stronie stoją potencjalni odbiorcy: spółki z Polskiej Grupy Zbrojeniowej, prywatne firmy dronowe, producenci systemów łączności, a także sektor energetyki, transportu i szeroko rozumianej infrastruktury krytycznej. Dla nich wszystkich sprawdzony, krajowy układ scalony to nie tylko argument marketingowy, ale i realne zmniejszenie ryzyka.
Przeczytaj także:
W dalszej perspektywie w grę wchodzą technologie typu rad-hard, czyli układy odporne na promieniowanie kosmiczne. Takie komponenty są potrzebne w satelitach, systemach kosmicznych, energetyce jądrowej i najbardziej wymagających urządzeniach wojskowych. To rynek o małych wolumenach, ale bardzo wysokiej wartości dodanej. Giganty pokroju TSMC czy Intela niechętnie przestawiają linie dla kilkunastu tysięcy sztuk specjalistycznych chipów. Jak zaznacza Wielec, CEZAMAT od początku zakładał, że może zagospodarować właśnie tę niszę: małe serie, wysokie wymagania, wysoka marża.







































