#B69AFF
REKLAMA

Natychmiast potrzebujemy rzecznika praw pieszych. Kierowcy w ryk

Skoro chodniki coraz częściej służą wszystkim, tylko nie pieszym, to trzeba wsparcia, żeby je odbić.

piesi
REKLAMA

Po intensywnych opadach w niedzielne popołudnie deszcz ustał. Dziurawe, nierówne chodniki przelewały się od kałuż. Trzeba było omijać te bardziej i mniej widoczne pułapki. Jeden zły krok, płyta się zapada, cała stopa mokra. Wąski pas nie pomaga w slalomie, a poziom trudności tylko rośnie, bo obok przejeżdżają samochody.

Kierowcy na uliczne sadzawki reagują jak małe dzieci na pierwszy wiosenny deszcz i czym prędzej wskakują do wody, obryzgując wszystko dookoła. Miejskie szachy: jeśli dam krok teraz, to ominę nierówność, ale może mi nie wystarczyć czasu, żeby zdążyć przed samochodem. On wie, że ja wiem, że obok jest kałuża, więc przyspiesza. No dobrze, może nie ma w tym żadnej celowości, tylko wymyślam, ale kiedy jestem na chodniku-polu minowym, mam wrażenie, że wszyscy zwracają się przeciwko pieszym. I czy naprawdę aż tak się mylę?

REKLAMA

Jedna misja – omiń dziury i kryjące się pod nierównymi płytami wodne pułapki – ukończona, zaraz czas na kolejną. Trzy czwarte chodnika zajęte przez zaparkowany samochód. Został niewielki fragment dla pieszych. Kierowca okazał się łaskawy i umożliwił przejście. Skąd mógł wiedzieć, że to trochę za mało, tym bardziej że po ulewnym deszczu woda ścieka z trawnika, jest błoto, a sam chodnik od dawna jest w nie najlepszym stanie, m.in. przez takie manewry jak jego? Nie dało się przecież tego przewidzieć. Nie zawraca więc sobie tym głowy, spokojnie rozwiązuje krzyżówkę, zapewne czekając na kogoś.

On, jak i wielu innych, zaparkował przecież tylko na chwilę

Karzę go nerwowym wzrokiem – zapewne z jego perspektywy bardzo zabawnym – bo cóż innego miałbym zrobić. Awanturować się? Szkoda czasu i energii, tym bardziej że praktyka się przyda. Zaraz jesień, więc jeszcze więcej deszczu, a później może i spadnie śnieg. Trzeba przygotować się do manewrów. Będzie jeszcze trudniej, gdy biały puch przykryje nierówności i każdy kolejny krok obarczony będzie większym ryzykiem.

A przecież my, piesi, jesteśmy przyzwyczajeni, prawda? Zaanektowanie chodnika – ulica była naprawdę szeroka i dało się zrobić więcej miejsca spacerującym, naprawdę – nie powinno robić na nas wrażenia. I tak dobrze, że z drugiej strony nie jechał dostawca na potężnym rowerze elektrycznym albo miłośnik ekstremalnych wrażeń poruszający się zmodyfikowaną hulajnogą. Może i nie są to leśne wertepy, ale taki chodnik też może być wyzwaniem dla amortyzatorów.

Wyzwań nie brakuje i niby problem można podsumować zwięźle – chodniki zabierane są pieszym – to tak naprawdę za każdym razem może dotyczyć czegoś innego. Dziur, braku inwestycji, źle zaparkowanych samochodów, pojazdów, które wjeżdżają na chodniki, a nie powinny, ale też np. ogródków restauracyjnych. Albo słupków, znaków czy koszów stawianych byle gdzie, bo kto by się martwił pieszymi i tym, że wśród nich będą osoby o naprawdę różnych potrzebach i możliwościach.

Kiedy więc z okazji rozpoczynającego się Europejskiego Tygodnia Zrównoważonego Transportu organizacja Clean Cities Campaign zaproponowała powołanie Rzecznika Praw Pieszych, reakcja może być tylko jedna: błagam, jak najszybciej. I to nie tylko w stolicy.

Pomysłów na "warszawski transport przyszłości" jest więcej – m.in. szybkie autobusy, możliwość ładowania elektrycznych pojazdów blisko domów czy infrastruktura zachęcająca do jazdy na rowerze – i jak sądzę wszystkie godne są uwagi, to właśnie wyznaczenie Rzecznika Praw Pieszych wydaje się mi się sprawą najpilniejszą.

Uwielbiam spacerować po mieście. W moim przypadku to jednak przywilej

Pracuję w domu, a jak już z niego wychodzę, to rzadko kiedy się spieszę. Mogę się więc włóczyć i choć przeklinam pod nosem nierówności czy źle zaparkowane samochody, to aż tak bardzo nie wpływają na moje życie. Są jednak tacy, którym to wszystko utrudnia jakiekolwiek funkcjonowanie. Zwykłe pójście do sklepu okazuje się być torem przeszkód, który za każdym razem przypomina, że miasto jest nieprzyjazne. Nie jest dla nich. Lepiej zostać w domu albo kupić samochód.

Clean Cities Campaign proponuje, by Rzecznik Praw Pieszych zajmował się takimi kwestiami jak gromadzenie, analizowanie oraz publikowanie informacji o natężeniu ruchu, barierach i potrzebach pieszych, by dbał o sprawne reagowanie na zgłoszenia mieszkańców dotyczące barier dla ruchu pieszego czy kontrolował jakość rozwiązań dla pieszych w trakcie remontów.

Stanowisko RPP wcale nie jest wymysłem – obowiązuje m.in. w Londynie czy Wiedniu, ale też Gdańsku.

- Powołanie pełnomocnika spotkało się z mieszanymi reakcjami. Część mieszkańców obawiała się biurokracji, inni entuzjastycznie popierali pomysł. Czas pokazał, że był to trafiony pomysł, bo w Gdańsku brakowało koordynatora, który skutecznie zadbałby o interesy pieszych - komentuje Nina Józefina Bąk, dyrektorka Clean Cities Campaign w Polsce.

Przeraził mnie fakt, że ktoś obawiał się biurokracji, ale kompletnie zignorował fakt, że poruszanie się po mieście może być utrudnione. Mit deregulacji, pasja uproszczania wszystkiego, ma być ważniejsza niż możliwość godnego życia. W praktyce doprowadza się do sytuacji, że rządzi silniejszy, i to jest w porządku - ważne, że jest mało urzędników. Absurd.

REKLAMA

Naprawdę chciałbym, żebyśmy poważnie potraktowali propozycję powołania Rzecznika Praw Pieszych

Takie stanowiska potrzebne są nie tylko w Warszawie, ale i w całej Polsce. Czas odzyskać chodniki. Sprawić, żeby piesi czuli się na nich swobodnie, wreszcie jak u siebie.

Zdjęcie główne: Konoplytska / Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-09-16T08:46:19+02:00
Aktualizacja: 2025-09-15T18:40:35+02:00
Aktualizacja: 2025-09-15T18:13:51+02:00
Aktualizacja: 2025-09-15T16:15:32+02:00
Aktualizacja: 2025-09-15T16:01:31+02:00
Aktualizacja: 2025-09-15T15:38:32+02:00
Aktualizacja: 2025-09-15T13:46:24+02:00
Aktualizacja: 2025-09-15T07:00:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA