Biało-czerwona amunicja powstaje w Polsce. To ma być gwarancja naszego bezpieczeństwa
Każda część amunicji wielkokalibrowej, która opuści naszą fabrykę, będzie biało-czerwona – zadeklarowała Renata Gruszczyńska, prezes Mesko SA.

To nie tylko mocny slogan, ale realny plan na całkowite uniezależnienie się od zagranicznych dostawców i oparcie produkcji najważniejszego dziś kalibru NATO, 155 mm, wyłącznie na krajowym łańcuchu dostaw.
Choć może to brzmieć jak techniczne szczegóły ze świata zbrojeniówki, to w rzeczywistości mówimy o czymś znacznie większym. To skok technologiczny, strategiczne bezpieczeństwo państwa, gigantyczne inwestycje w polski przemysł i setki tysięcy pocisków rocznie, które mogą decydować o sile polskiej armii w nadchodzących latach.
Od stali po gotowe pociski
Pociski artyleryjskie kalibru 155 mm to obecnie jeden z najbardziej pożądanych towarów na świecie. Wojna w Ukrainie pokazała, jak kluczową rolę odgrywa artyleria, a co za tym idzie amunicja. Polska, będąca jednym z największych w Europie producentów uzbrojenia, stawia na niezależność i ogłasza, że nasze pociski 155 mm będą w 100 proc. polskie.
Mesko SA, gigant zbrojeniowy, zapowiada potężne inwestycje i radykalne zwiększenie produkcji. I to wszystko na polskich podzespołach.
Mesko SA, należące do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, to dziś największy w Europie Środkowo-Wschodniej producent amunicji, od nabojów małokalibrowych po wielkokalibrowe pociski artyleryjskie. Firma jako jedyna w Polsce wytwarza korpusy pocisków 155 mm i robi to w całości z polskich materiałów.
Proces zaczyna się od kęsów stalowych, czyli półwyrobów przypominających wielkie pręty o kwadratowym przekroju. To one są podstawą do wytworzenia korpusów, które następnie przechodzą skomplikowane etapy obróbki, malowania, napełniania i testowania.
180 tys. pocisków rocznie
Pierwsze tysiące sztuk amunicji 155 mm zeszły z linii produkcyjnych Mesko w maju 2025 r. Jak podkreśla prezes Gruszczyńska, w zakładach w Kraśniku, Pionkach i Bolechowie nie ma montażu gotowych, importowanych części. Wszystko powstaje od zera w Polsce - od metalu po farbę i w pełni na polskich liniach technologicznych.
To oznacza coś bardzo ważnego: nawet w sytuacji kryzysu globalnych dostaw czy sankcji Polska będzie w stanie produkować amunicję samodzielnie.
Rozwijamy nasz aktualny potencjał technologiczny i produkcyjny. Co równie istotne, krytyczne w całym procesie elementy wytwarzamy sami. Nie montujemy kupowanych za granicą gotowych części. Równolegle intensywnie pracujemy nad pozyskaniem w zakładzie w Pionkach zdolności produkcji ładunków modularnych do amunicji 155 mm. Po osiągnięciu tego celu będą one wytwarzane w Polsce - podkreśla Renata Gruszczyńska, prezes zarządu Mesko S.A.
Mesko planuje w najbliższych latach zwiększyć swoje możliwości do 100 tys. pocisków rocznie. A jeśli zsumujemy całą grupę amunicyjną, w skład której wchodzą zakłady Mesko, potencjał wzrośnie nawet do 180 tys. sztuk rocznie. Jeszcze w 2022 r. Polska produkowała 4 tys. sztuk rocznie. Przed nami więc skokowy wzrost w porównaniu z obecnym poziomem i gwarancja, że Polska nie będzie musiała opierać się wyłącznie na imporcie amunicji w razie kryzysu.
Więcej na Spider's Web:
Gigantyczna inwestycja w Kraśniku
Aby to osiągnąć, spółka inwestuje setki milionów złotych w rozbudowę swoich zakładów. Największe zmiany czekają fabrykę w Kraśniku, gdzie powstają korpusy pocisków. Plan zakłada powiększenie hali produkcyjnej do około 9 tys. m2, a także modernizację pozostałych obiektów. Prace budowlane ruszą jeszcze w tym roku, a zakończą się w trzecim kwartale 2027 r.
W ostatnim czasie przeprowadzono modernizację urządzeń do obróbki plastycznej na gorąco, obróbki mechanicznej i obróbki cieplnej, a także zakupiono nowoczesne tokarki i napawarki, jak również urządzenia dźwigowe oraz oprzyrządowanie i narzędzia kontrolno-pomiarowe. Wykonano ponadto remonty pomieszczeń pod napawarki oraz części hali produkcyjnej tłoczni.
To inwestycja nie tylko w samą produkcję, ale też w ludzi i technologie. Rozbudowa oznacza nowe miejsca pracy dla wysoko wykwalifikowanej kadry, a także unowocześnienie parku maszynowego, co wprost przełoży się na szybkość i jakość produkcji.
Dzięki tej inwestycji Mesko staje się fundamentem polskiej zdolności do prowadzenia długotrwałych operacji artyleryjskich. Uzbrojenie takie jak armatohaubica Krab czy K9 Thunder wymaga stałego i dużego wolumenu dostaw amunicji, a nasze działania zapewnią możliwość ich realizacji w trybie ciągłym, bez konieczności uzależniania się od zewnętrznych dostawców – mówi Marcin Ożóg, członek zarządu Mesko S.A.
Amunicja w barwach narodowych
Deklaracja, że każda część amunicji będzie „biało-czerwona”, to nie tylko marketingowy chwyt. To realny plan suwerenności przemysłowej. Prezes Gruszczyńska jasno mówi: celem jest całkowita rezygnacja z zagranicznych komponentów i opieranie się wyłącznie na polskim łańcuchu dostaw.
W praktyce oznacza to, że niezależnie od sytuacji międzynarodowej, Polska będzie w stanie utrzymać własną produkcję, kontrolować jakość i decydować o tempie dostaw do wojska. To właśnie takie inwestycje, choć mniej spektakularne niż zakup nowych czołgów czy samolotów, realnie wzmacniają bezpieczeństwo kraju.
Polska fabryka, europejski lider
Mesko SA od lat jest kluczowym graczem na rynku uzbrojenia, ale dzięki obecnym inwestycjom może stać się absolutnym liderem w Europie w zakresie produkcji amunicji artyleryjskiej. W świecie, gdzie każda wojna pokazuje, że logistyka wygrywa bitwy, posiadanie własnego, niezależnego źródła setek tysięcy pocisków rocznie to atut nie do przecenienia.
I choć na co dzień nie widzimy tej produkcji, to warto pamiętać: w Kraśniku, Pionkach czy Bolechowie nie powstają tylko pociski. Tam powstaje coś znacznie ważniejszego - gwarancja, że w razie potrzeby polska armia nie zostanie z pustymi rękami.