Ten pionowy odkurzacz za tysiaka sam się opróżnia. Testujemy Shark Detect Pro
Shark Detect Pro może namieszać na rynku pionowych odkurzaczy bezprzewodowych. Urządzenie w przystępnej cenie wyróżnia niezwykle wygodny mechanizm automatycznego opróżniania, a także wolnostojąca stacja dokująca z funkcją ładowania. Wszystko to za około 1000 zł.
Shark? Chyba Sharp! Amerykańska marka odkurzaczy dopiero wchodzi na polski rynek, walcząc z silnie okopaną pozycją. Byłaby to walka z góry skazana na porażkę, gdyby nie as w rękawie nowego producenta, w postaci unikalnych rozwiązań sprzętowych. To właśnie one sprawiły, że Shark Detect Pro zwrócił moją uwagę na tyle, by zamówić go do testu. Dobrze się stało.
Shark Detect Pro to odkurzacz z wolnostojącą stacją dokującą. Kapitalna sprawa, jeśli nie chcesz wieszać sprzętu na ścianie.
Przytłaczająca większość pionowych odkurzaczy, także tych z najwyższej półki, jest sprzedawana w zestawie z podwieszanym uchwytem, mocowanym do ściany. Inżynierowie Sharka przyjęli zupełnie inne założenie: stawiają na wolnostojącą stację dokującą, działającą na tej samej zasadzie, co stacje dla okrągłych autonomicznych robotów sprzątających.
Stację Shark Detect Pro stawia się w dowolnym miejscu, podłączając kablem do zasilania. Następnie osadza się na niej odkurzacz bezprzewodowy. Ten osiada w magnetycznym gnieździe, zasilającym akumulator odkurzacza po zadokowaniu. Gniazdo stabilnie zabezpiecza urządzenie w stacji, nie ma mowy o jakimkolwiek wysunięciu. Stacja jest też solidnie dociążona, przez co nie przewrócimy zestawu, nawet jeśli na niego wpadniemy.
Wolnostojąca stacja Sharka zajmuje więcej miejsca niż podwieszany uchwyt. To bez wątpienia wada. Zaletą jest natomiast duża wygoda oraz brak konieczności montażu. Jeśli z dowolnego powodu nie chcecie wiercić dziur w ścianie ani stosować mocnego kleju, w końcu pojawia się alternatywa. Do tego wygodna, bo nie musimy się przejmować przewodowym zasilaniem samego odkurzacza.
Teraz najlepsze: Shark Detect Pro sam opróżnia komorę z nieczystościami po zadokowaniu w stacji.
Były śmieci, nie ma śmieci. Po osadzeniu odkurzacza w gnieździe dokującym rozpoczyna się ssanie, podczas którego nieczystości z komory trafiają do worka znajdującego się wewnątrz stacji dokującej. Proces jest w pełni automatyczny, do tego poprzedzony sygnałem dźwiękowym. Uwielbiam patrzeć jak nieczystości z mojego 3-pokojowego mieszkania znikają dosłownie w sekundę, pożerane przez stację.
Siła ssąca jest na tyle duża, że stacja dokująca bez problemu pożera większe obiekty, jak orzeszki ziemne, gumki recepturki, papierki po cukierkach czy malutkie gałązki. Dwulitrowy worek na śmieci wystarcza na około miesiąc sprzątania bez konieczności wymiany. W porównaniu z typowymi pionowymi odkurzaczami, którym czyścimy komory po każdym sprzątaniu, to wielka jakościowa zmiana.
Stałem się fanem automatycznego opróżniania z użyciem stacji dokującej. Człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego, dlatego po powrocie do prywatnego pionowego odkurzacza czułem, że coś jest nie tak. Czegoś brakuje. Ale jak to, mam teraz otwierać obudowę i ręcznie wysypywać ten cały kurz, włosy oraz okruszki? A co to, średniowiecze? Oczywiście w razie konieczności użytkownik modelu Shark Detect Pro ma taką możliwość.
Ciekawym dodatkiem jest wejście na kartridż zapachowy, zlokalizowane na grzbiecie stacji. Ładny zapach aktywuje się podczas zasysania śmieci z odkurzacza. Z kartridża nie trzeba jednak korzystać, to element opcjonalny.
Podczas regularnego sprzątania doceniam automatyczny tryb w Shark Detect Pro, dobierający siłę ssania oraz prędkość rolki do sytuacji.
Główna końcówka z rolką szczotkową pracuje w jednym z czterech trybów wydajności. Zamiast zmieniać je samodzielnie przyciskiem na obudowie, możemy zdać się na automatyczny algorytm, dopasowujący siłę ssania oraz prędkość rolki w oparciu o szereg czynników. Nie tylko poziom zabrudzenia, ale również rodzaj nieczystości, rodzaj podłoża oraz obecność narożników i krawędzi.
Czynniki mające wpływ na moc ssania oraz prędkość rolki w trybie automatycznym:
- intensywność zabrudzenia
- rodzaj nieczystości
- rodzaj podłoża
- obecność krawędzi i narożników
Jestem pozytywnie zaskoczony tym, jak trafny jest tryb zautomatyzowany. Gdy odrywam odkurzacz od paneli i zaczynam odkurzać sofę, niemal natychmiast słyszę szybsze obroty rolki. Shark Detect Pro sam przechodzi na wyższy tryb podczas sprzątania dywanów oraz maty do ćwiczeń, a także kiedy sprzątam nim taśmę salonowej bieżni.
Świetne jest to, że odkurzacz widzi brud, którego nie dostrzega moje oko.
Przykładowo, Shark Detect Pro w trybie automatycznym bardzo często wrzuca wyższe obroty na przedpokoju, chociaż dałbym sobie rękę uciąć, że panele są czyściutkie. Godzinę temu do mieszkania wchodziła jednak żona, nanosząc drobnego pyłu, niedostrzegalnego w dziennym świetle. Pozostając w temacie percepcji, główna końcówka jest podświetlana, ułatwiając dostrzeganie brudu oraz umożliwiając pracę w ciemnych zakamarkach.
Shark Detect Pro zwiększa moc także wtedy, gdy sensory głównej końcówki rozpoznają, iż przysuwamy ją do krawędzi mebli. Dzięki temu odkurzacz skuteczniej pożera nieczystości w trudno dostępnych miejscach, na przykład przy blacie w kuchni albo pod kanapą w salonie. Inżynierowie Sharka dobrze podeszli to tematu, mają to przemyślane.
Będąc przy trudnych w dostępnie zakamarkach, rura z wężem ssącym może być zginana w dwóch miejscach: na środku oraz przy głównej końcówce. Zgięcie zostało wsparte solidnym mechanizmem blokady, co za tym idzie, konstrukcja bezprzewodowego odkurzacza jest bardzo solidna. Nic się nie odgina, nic się nie wykrzywia ani nie trzeszczy.
Rozczarowała mnie natomiast wydajność akumulatora. Energii ledwo wystarcza na moje 3-pokojowe mieszkanie.
Nieco ponad 60-metrowe 3-pokojowe mieszkanie wydaje się maksymalnym wyzwaniem dla w pełni naładowanego odkurzacza Shark Detect Pro w trybie automatycznym. Energia akumulatora znika w oczach, do tego urządzenie stosunkowo wolno się ładuje. Jeśli ktoś chce porządnie wysprzątać dom, nawet taki poniżej 100 metrów, może sobie nie poradzić podczas jednej sesji. No chyba, że w trybie ECO.
Niska wydajność akumulatora bywa frustrująca. Po odkurzeniu paneli i kafelków chciałbym zmienić końcówkę na wąską szczotkę z włosiem, aby poodkurzać kurze na półkach, stołach, biurku oraz pozostałych blatach. Jeśli chcę to zrobić dobrze, a nie w pośpiechu, muszę zadokować odkurzacz i poczekać 5 - 6 godzin, aż się naładuje. Shark chwali się, że jego Detect Pro jest lżejszy o 1/5 od poprzedniego modelu, ale szczerze, wolałbym większą masę w zamian za dłuższy czas pracy.
Z drugiej strony, Shark Detect Pro jest tak leciutki, że świetnie się nim operuje np. podczas czyszczenia tapicerki w samochodzie. Rezygnuję wtedy z długiej rury z wężem, ale korzystam z bardzo skutecznej głównej końcówki. Jej diody rozświetlające są pomocne podczas odkurzania samochodowych zakamarków, zwłaszcza pod kierownicą i za siedzeniami.
Drugie rozczarowanie to zestaw końcówek w modelu Shark Detect Pro. Czy też brak takiego zestawu.
Poza główną końcówką z rolką szczotkową, w zestawie mamy tylko cienką plastikową końcówkę do szczelin, z opcjonalnie nasadzanym włosiem. Bardzo brakuje mi szerszej, silnie włosowatej końcówki do odkurzania blatów oraz bardzo wąskiej, bardzo długiej końcówki do niezwykle trudno dostępnych szczelin. Zamiast takich dodatków mamy drugi worek na śmieci dla stacji bazowej oraz kartridż zapachowy.
Rozumiem, że Shark chciał zachować kuszącą cenę, a odkurzacz sprzedaje w zestawie z pokaźną wolnostojącą stacją ładującą z funkcją samodzielnego opróżniania. Zapewne dlatego nie mógł przesadnie zaszaleć z dodatkami. Mimo wszystko szkoda, bo stacja aż się prosi o dodatkowe uchwyty na więcej końcówek.
Z ceną na poziomie około 1000 zł, Shark Detect Pro może namieszać na rynku.
Shark Detect Pro ma trzy gigantyczne zalety, których nie znajdziecie w pionowych odkurzaczach w podobnej kwocie: wolnostojącą stację dokującą, świetny tryb automatyczny oraz funkcję samodzielnego opróżniania zbiornika na nieczystości do worka w stacji. Bardzo solidny pakiet rozwiązań, jak za bezprzewodowy sprzęt w okolicy tysiaka.
Szczerze mówiąc, gdybym miał wybierać między testowanym Detect Pro oraz droższym o pół tysiąca, podwieszanym Dysonem V8, wybrałbym Sharka. Właśnie ze względu na wolnostojącą stację zasilającą odkurzacz. Wiem, że takie rozwiązanie nie dla każdego będzie zaletą, ale dla mnie to kapitalny wyróżnik opisywanego modelu, idealnie trafiający w preferencje.
Największe zalety:
- Wolnostojąca stacja dokująca zamiast podwieszenia (dla innych może to być wada)
- Stacja ładuje odkurzacz bezprzewodowo. Nie trzeba podłączać do niego kabli
- Stacja dokująca wsysa nieczystości ze zbiornika odkurzacza. Worek w stacji wystarcza na miesiąc
- Sprytny i praktyczny tryb zautomatyzowany
- Solidna główna końcówka z rolką, nie plączą się włosy ani sierść
- Przystępna cena jak za taki odkurzacz: około 1000 zł
Największe wady:
- Wydajność akumulatora nie zachwyca. Średniego domu nie wysprzątasz za jednym razem
- Tylko jedna dodatkowa końcówka w zestawie
- Powolne ładowanie
- Mocno przeciętna maksymalna siła ssąca
Pakiet dodatkowych końcówek oraz wydajność akumulatora rozczarowują, ale nie można mieć wszystkiego. Stosunek cena - możliwości - innowacyjność zdecydowanie gra na korzyść Shark Detect Pro. Chociaż marka dopiero rozpoczyna przygodę na polskim rynku, w ogóle mnie nie dziwi morze pozytywnych opinii na amerykańskim Amazonie.