REKLAMA

Dzięki Yale Smart Alarm w końcu mogę spać spokojnie - test

Co można zrobić po przeczytaniu kolejnej wiadomości o pladze kradzieży na własnym osiedlu? Najlepiej zainstalować na szybko system alarmowy, żeby przynajmniej mieć świadomość, że ktoś kręci się po posesji. W moim przypadku był z tym jednak pewien problem.

Dzięki Yale Smart Alarm w końcu mogę spać spokojnie - test
REKLAMA

O ile bowiem dom udało mi się mniej więcej - i to w dość prosty, wystarczający dla mnie - sposób zabezpieczyć, o tyle z zabezpieczeniem drugiej części ogrodu był już spory problem. Na jej końcu, kilkadziesiąt metrów od domu, stoi szopa, w której wprawdzie nie ma przesadnie wiele cennych rzeczy - o ile w ogóle - ale jednak miło byłoby wiedzieć, że nikt w niej nie grzebie. Albo na przykład nie zamieszkał na zimę.

REKLAMA

Odpadały więc wszystkie proste i tanie czujniki, bo nie ma najmniejszych szans, żeby sięgnęło tam WiFi ani podobne rozwiązania. Zostało szukanie innego rozwiązania i jednym z nich miał być system alarmowy od Yale, czyli po prostu Smart Alarm. Zestaw startowy leżał u mnie od pewnego czasu w domu, czekając na instalację i testy, więc akurat wyszło na to, że lepszej okazji już nie będzie.

Jak poszło?

Yale Smart Alarm - co to właściwie jest?

Można uznać, że cały ekosystem rozwiązań związanych z bezpieczeństwem domu - i nie tylko - zarządzany zdalnie z poziomu aplikacji Yale Home. Tej samej, z której sterujemy m.in. zamkiem Yale Linus czy np. wideodomofonem tej marki.

Dlaczego ekosystem? Bo potencjalnie w skład naszego zestawu, współpracującego z widoczną na zdjęciu powyżej centralką, wchodzić mogą m.in.:

  • zewnętrzny czujnik zamknięcia drzwi i okien;
  • wewnętrzna syrena alarmowa;
  • pilot zdalnego sterowania;
  • zewnętrzny czujnik ruchu;
  • wewnętrzny czujnik ruchu;
  • wewnętrzny czujnik zamknięcia drzwi i okien;
  • klawiatura;
  • zewnętrzna syrena alarmowa;
  • czujnik dymu.

Na tym się jednak nie kończy, bo integracje obejmują nie tylko sprzęty wymienione powyżej. Przykładowo można powiązać z naszym alarmem wideodomofon Yale, który w momencie rozbrojenia alarmu rozpoczyna nagrywanie.

Niestety zestaw startowy, który do mnie dotarł, nie obejmował wszystkich pozycji z powyższej listy. W ramach testów do dyspozycji miałem więc jednostkę główną, wewnętrzny czujnik ruchu, klawiaturę, pilota i wewnętrzny czujnik otwarcia drzwi i okien.

Jak się jednak okazało - tyle wystarczyło. I tyle teoretycznego wstępu wystarczy, żeby przejść do praktycznych pytań i odpowiedzi.

Yale Smart Alarm - jak to się konfiguruje?

Banalnie, absolutnie banalnie prosto. Każdy element zestawu wymaga jedynie otwarcia, zeskanowania kodu aplikacją Yale Home i już - gotowe. Nie miałem z tym najmniejszych problemów i zajęło to zaledwie kilka minut, a jedynym wyjątkiem był pilot zdalnego sterowania. Dlaczego? Bo próbowałem go przez pół godziny dodać przy... uzbrojonym alarmie, a aplikacja niestety nie informowała, że w takim układzie jest to niemożliwe.

Poza tym - zero problemów. Dodatkowo przy dodawaniu każdego ze sprzętów dostajemy informację o tym, jak go dalej zainstalować, a także opcję przetestowania zasięgu. Sprawdzałem przy tym zasięg i przy szopie, gdzie urządzenia zostały zainstalowane (kilkadziesiąt metrów od bramki) i ok. 200 m od domu - wszystko działało sprawnie, błyskawicznie i natychmiastowo. Teoretycznie producent deklaruje, że zasięg tego rozwiązania łącznościowego wynosi do 1 km, ale chyba nie próbowałbym tego w gęściej zabudowanym obszarze.

Do większości posesji wystarczy jednak bez problemu tych kilkaset metrów, a przeważnie nawet mniej. Od razu mogę zresztą napisać, że w moim przypadku ten zasięg wystarczył z zapasem i Smart Alarm działa u mnie od długich tygodni, może nawet miesięcy, bez najmniejszych problemów, błyskawicznie informując o tym, że... ktoś zapomniał wyłączyć alarmu. Ale o tym za chwilę.

Jak to się instaluje?

Opcje są przeważnie dwie - albo na taśmę (w zestawie), albo na śrubki (też w zestawie). Postawiłem z lenistwa na opcję numer jeden, przyczepiając wszystkie elementy do nieoczyszczonych, drewnianych powierzchni i jedyny problem miałem z czujnikiem ruchu. Jest to chyba największy i najcięższy - a to do tego zdecydowanie najmniej atrakcyjny wizualnie - element zestawu i pewnego dnia wywołał dość przerażający alarm, po prostu odpadając ze ściany.

Co w sumie potwierdza, że jeśli ktoś zdemontuje czujnik ze ściany, od razu się o tym dowiemy. Dla pewności polecam jednak opcję śrubkową, chociaż i taśma w moim przypadku - i przypadku pozostałych sprzętów - sprawdza się jak trzeba.

Czy alarm wyje głośno?

Nie miałem wprawdzie syreny alarmowej - ani wewnętrznej, ani zewnętrznej - ale tak, potwierdzam, przy maksymalnym poziomie głośności (trzy do wyboru) centralka drze się w taki sposób, że nie da się tego przegapić. Nawet ustawienie poziomu głośności na najniższy (pomijając wyłączenie) daje tyle dźwięku, że od razu większość domowników zerwie się na nogi.

Gdybyśmy więc planowali w ten sposób zabezpieczyć dom - zakup dodatkowej syreny poprzedziłbym testami, czy przypadkiem sama centralka nie wystarczy, chyba że umieścimy ją np. gdzieś w piwnicy albo na poddaszu. Z drugiej strony - szkoda, że nie znajdziemy elementu wyjącego w którymś z pozostałych elementów zestawu. Przykładowo przy moim scenariuszu zastosowania szansa na to, że potencjalny włamywacz usłyszy syrenę z bramki, która znajduje się w domu, jest właściwie zerowa. Konieczny byłby zakup zewnętrznej syreny, czyli około 500 zł.

Na razie poradzę sobie chyba bez tego - wystarczą mi dla świętego spokoju same alerty i świadomość, że i ta część posesji jest monitorowana.

Jak szybko przychodzą powiadomienia?

Natychmiast, ale tak naprawdę natychmiast i to nawet w sytuacji, kiedy nie jesteśmy w zasięgu tej samej sieci WiFi, co nasza centralka.

A skoro o centralce mowa...

To nie jest ona znowu taka zwykła, choć niestety z części jej funkcji nie skorzystamy. W teorii może się ona bowiem łączyć ze światem na trzy sposoby - przez WiFi, przewód albo... sieć operatora. Ta ostatnia opcja może być szczególnie przydatna w połączeniu z faktem, że w centralkę wbudowano niewielki akumulator, który pozwala na pracę bez zewnętrznego zasilania przez ok. 12 godzin. W takiej kombinacji nasz alarm działałby "zdalnie" nawet wtedy, kiedy ktoś odciąłby zasilanie w całym domu i z każdego miejsca na świecie dowiedzielibyśmy się o ewentualnych próbach włamania.

W obecnym układzie - bo subskrypcja nie jest u nas dostępna - możemy liczyć tylko na to, że cały system będzie działał bez zasilania, ale żadnego zdalnego powiadomienia nie dostaniemy. Z drugiej strony - to i tak miła świadomość, że jeśli jesteśmy w domu i padnie z jakiegoś powodu zasilanie, to system alarmowy wciąż jest uzbrojony i wciąż może zawyć, jeśli trzeba.

Przy okazji - centralka ma również alarm przeciwsabotażowy i jeśli chcemy, to możemy ją zamontować na ścianie.

Jak radzą sobie czujniki?

Bezbłędnie. Pomimo bardzo długiego okresu testów ani razu nie trafił mi się ani fałszywy pozytyw, ani fałszywy negatyw. Wszystko było dokładnie tak, jak trzeba, więc i nie ma za wiele rzeczy do opisywania.

Jak to się uzbraja i rozbraja?

Z aplikacji Yale Home, z poziomu klawiatury albo z poziomu breloka/pilota. Wszystkie te opcje również działają bez zarzutu, chociaż mogę mieć dwie uwagi. Po pierwsze - uzbrajanie alarmu za pomocą samego wciśnięcia przycisku uzbrajania na klawiaturze wymaga zmiany ustawień dość mocno zakopany w aplikacji - domyślnie trzeba najpierw wpisać kod. Może to mieć znaczenie np. w domu z dziećmi albo wieloma użytkownikami, ale u mnie akurat wygodniejsze było samo przytrzymanie przycisku "blokady".

Po drugie - domyślnie włączone są również komunikaty/odliczania ze strony bramki w przypadku uzbrajania alarmu, co może i potrafi być przydatne, ale w moim przypadku było raczej irytujące. Da się to oczywiście wyłączyć, ale trzeba to zrobić ręcznie dla każdego z trybów osobno.

Tym, czego jednak faktycznie mi brakowało i co trochę utrudniało życie, był brak możliwości ustalenia harmonogramu dla uzbrajania i rozbrajania systemu. Przykładowo, w moim scenariuszu użytkowania, najlepszym rozwiązaniem byłoby uzbrajanie systemu ok. 22 albo 23 i rozbrajanie go nad ranem. Przy w pełni manualnym uzbrajaniu i rozbrajaniu kilka razy zdarzyło się, że ktoś po prostu zapomniał rozbroić alarmu przy wchodzeniu do szopy, o czym oczywiście błyskawicznie dowiadywali się wszyscy pozostali domownicy.

Na to wszystko wjeżdża jeszcze aplikacja Yale Home.

I poza naprawdę bogatym pakietem opcji personalizacyjnych daje nam dwie wspaniałe rzeczy.

Pierwszą jest dziennik historii, w którym znajdziemy wszystkie informacje na temat naszego systemu bezpieczeństwa, wliczając w to to, kto i kiedy (oraz czym) rozbroił alarm (jak najbardziej możliwe jest oferowanie dostępu gościnnego), kiedy i na jaki został zmieniony status alarmu oraz ewentualnie które urządzenie wzbudziło alarm. Wszytko w jednym miejscu, do tego w tym samym miejscu, gdzie zapisuje się historia aktywności pozostałych urządzeń Yale - mamy więc piękną skarbnicę wiedzy na temat wszystkiego, co dzieje się na naszej posesji.

Drugą świetna opcją jest możliwość grupowania urządzeń z ekosystemu Smart Alarm w strefy i uzbrajania ich niezależnie od siebie. Co oznacza, że gdybym miał więcej urządzeń, mógłbym np. osobno uzbroić albo rozbroić dom, szopę, podjazd i cały ogród.

Poza tym możemy oczywiście ustawić takie rzeczy jak włączenie albo wyłączenie alarmu sabotażowego, tryb nadzoru (powiadomienie o utraceniu łączności między dowolnym urządzeniem albo centralką), wykrywanie zakłóceń, geofencing, głośność alertów czy opóźnienia dla uzbrajania i rozbrajania całości albo poszczególnych elementów.

Yale Smart Alarm - czy warto?

Jeśli chodzi o samo działanie systemu - nie mam najmniejszych zarzutów, wszystko działa idealnie tak, jak można tego oczekiwać. Do tego konfiguracja jest bajecznie prosta, aplikacja Yale Home - naprawdę dobra, natomiast montaż może się odbywać bez użycia jakichkolwiek narzędzi i każdy poradzi sobie z tym wszystkim w kilka albo kilkanaście minut. Poza tym spore wrażenie robi błyskawiczny czas reakcji całego systemu, głośność centralki, zasięg całości, a możliwość tworzenia osobnych stref zdecydowanie ułatwi skuteczne zabezpieczenie tego... co chcemy zabezpieczyć. Czyli - jest dokładnie tak, jak powinno być.

Problemy widzę przy tym głównie dwa. Po pierwsze - szkoda, że nie jest u nas dostępna funkcja zapasowej łączności komórkowej, co zdecydowanie udodporniłoby cały system na warunki "zewnętrzne". Po drugie - zdecydowanie nie jest to najtańszy system na rynku, a dodatkowo pakiety startowe wycenione są dość dziwnie. Przykładowo taki pakiet, z jakiego ja korzystałem, czyli "wszystkiego po jednym", kosztuje ok. 1600 zł, ale już za 1750 zł możemy kupić pakiet z dwoma czujnikami ruchu i zamknięcia drzwi oraz okien. Ewentualnie za około 1900 zł można kupić pakiet, który idealnie pasowałby u mnie, czyli "wszystkiego po jednym, ale z syreną zewnętrzną w zestawie".

Zostaje nam więc podjąć decyzję, ile warty jest dla nas święty spokój, na ile taki pakiet go zapewni i... który to będzie pakiet. Ja sam śpię zdecydowanie spokojniej, wiedząc, że dowiem się, jeśli ktoś będzie buszował u mnie w szopie.

Yale Smart Alarm - zalety:

  • fantastycznie prosta konfiguracja i montaż;
  • bardzo dobra aplikacja z bogatą konfiguracją i opcją wyznaczania do 4 osobnych stref alarmu;
  • pełna historia aktywności;
  • centralka z wbudowanym akumulatorem;
  • bezbłędne działanie;
  • odpowiednio dobrany zestaw startowy wystarczy do masy zastosowań;
  • doskonały zasięg;
  • bogate opcje rozbudowy;
  • integracja z ekosystemem Yale i zewnętrznymi usługami;
  • możliwość stworzenia bardzo rozbudowanego systemu alarmowego w bardzo prosty sposób.
REKLAMA

Yale Smart Alarm - wady:

  • subskrypcja z łącznością komórkową niedostępna w Polsce;
  • brak hamonogramów dla uzbrajania alarmów;
  • tanie to to nie jest.
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA