REKLAMA

Polacy są mistrzami w wyśmiewaniu własnych miast. Czas z tym skończyć

Rozwalająca się ulica, dziurawy chodnik, rynek, na którym nikogo nie ma. Szyldy starych sklepów i powszechna nuda. W tle głos mówi: co za wspaniałe miejsce, ósmy cud świata, nic tylko przyjeżdżać. Internet ma ubaw. Tak bardzo często wygląda próba oswojenia się z trudną rzeczywistością polskich miast i miasteczek. Śmiech jest, ale co po nim pozostaje?

lodz
REKLAMA

Popularny na TikToku twórca Młodyschab odwiedził jakiś czas temu Zgierz i nagrał filmik „zachęcający” do odwiedzenia miasta. „Zachęcający”, bo choć narrator zachwyca się krajobrazami, a widz ogląda faktyczne godne polecenia zabytki, to komentarz jest ironiczny. Prezentowane są również rudery, niedokończone budowy, niezadbane budynki czy tereny, o których świat zapomniał. Ot, Polska w skrócie, chciałoby się rzec.

REKLAMA

Twórca filmików wybrał się również m.in. na łódzkie osiedla, zobaczył Szamotuły, Zbąszynek czy Police. W tych ironicznych materiałach naprawdę można dostrzec interesujące miejsca, ale więcej jest takich, które pasują do tekstu Janerki. Szydera jest oczywista. Taka koncepcja, nie ma tu hejtu, wady przedstawione są z przymrużeniem oka. Na filmik ze Zgierza nie obraził się Łukasz Wróblewski, przewodniczący rady miasta, który w rozmowie z tulodz.pl przyznał:

Ten filmik żywi się wszystkimi stereotypowymi dowcipami o Zgierzu. Pokazuje też nasze wady, które oczywiście mamy i nie powinniśmy się obrażać na to, że ktoś też je widzi. To nie jest złośliwy filmik, to raczej forma satyry.

Mam jednak z tego typu internetowym humorem pewien problem

Zgadzam się z autorką jednego z komentarzy pod filmem o Zgierzu, która napisała, że „można było też pokazać ładniejsze miejsca, których trochę jednak jest”. I chociaż doskonale zdaję sobie sprawę, że taka jest koncepcja i pomysł na filmiki, rozumiem zamiary i momentami nawet ja nie jestem w stanie ukryć uśmieszku, to jednak muszę dołączyć do grona tych, którzy psują zabawę. Wiem, jak wyglądamy. Stoimy w kącie i marudzimy. Jesteśmy jak ten gość z mema. Nad naszymi głowami powinna wisieć chmurka: „oni nie wiedzą, że to miasto nie jest takie”.

Podejrzewam, że taki humor uwiera mnie szczególnie, bo mieszkam w Łodzi – mieście, które obśmiane zostało na każdy możliwy sposób i które samo stało się w pewien sposób memem. Zapewne niektóre osoby z Radomia czy Sosnowca mogłyby stanąć do dyskusji, czy akurat Łódź jest pokrzywdzona najbardziej, ale w debacie upierałbym się, że właśnie tak.

Gdyby ktoś nie wiedział, o jakie śmieszne obrazki chodzi, nakreślę skrótowo obraz. Był np. mem z lecącym do Ukrainy Joe Bidenem. Wyglądający przez okno prezydent Stanów Zjednoczonych przeraził się, że straty są rzeczywiście ogromne. - Ale panie prezydencie – zagaduje jeden z doradców – jesteśmy dopiero nad Bałutami.

Co ciekawe ten żart doczekał się również w wersji z Rzeszowem. Jak widać każde miejsce w kraju może zostać ukłute ostrzem satyry. Nawet Rzeszów, który w ostatnich latach rozwija się w imponującym tempie.

Łódź jest ostrzeżeniem, do czego taki humor prowadzi

Na oficjalnych internetowych profilach miasta zaczął królować przesłodzony obraz rzeczywistości. Łódź przestała być „hipsterem miast”, jak ją dawniej określano, próbując swoją dziwność oswoić i zrobić z niej atut. Łódź chciała być piękniejsza niż jest. Lepsza niż jest. W efekcie patrząc na to, jak postrzegane było miasto w sieci, sam zgłupiałem. Co jest prawdą, a co fałszem? Kto ma rację – jest tak źle czy jest tak dobrze?

Jeśli więc żarty z upadających kamienic, dziurawych ulic i spóźniających się autobusów miały doprowadzić do refleksji, to nic takiego się nie stało. Polska się śmiała, łodzianie wzruszali ramionami – bo nie da się ukryć, że krytyka w wielu przypadkach była trafna – a lajki wpadały same. I ciągle wpadają.

Trudno wymagać od internetowych obrazków i dowcipów, aby zmieniały świat na lepsze, ale skoro tego nie robią, to można zastanowić się nad sensem takiego humoru. Docinki z innych miast mają długą tradycję. Wszyscy doskonale znamy żarty o Wąchocku. To odgrzewany kotlet. A najgorsze, że śmiejemy się sami z siebie. Bo czy upadające kamienice w Zgierzu, Łodzi czy Policach są czymś wyjątkowym? Niestety – znajdziemy je i we Wrocławiu, Warszawie, Poznaniu, a nawet Gdańsku.

Czy to w takim razie śmiech z bezsilności, bo nic nie może się zmienić? Tak już będzie i już? Małe miasta skazane są na powolną śmierć, a duże jakoś przetrwają, nawet będą się rozwijać, wysysając życie z pobliskich konających ośrodków?

Obawiam się, że takich refleksji jest raczej mniej. Dominuje poczucie wyższości, pewna pogarda, bardzo niezdrowa. Polska ciągle potrzebuje „chytrej baby z Radomia”, aby poczuć, że u nich jest lepiej. W tej roli może świetnie sprawdzić się nuda z Szamotuł czy zrujnowana kamienica z łódzkich Bałut. I nawet jeżeli jakiś twórca nie miał takich intencji, to żart łatwo zinterpretować po swojemu.

Pod tym względem internet mnie rozczarował

Chciałbym widzieć kontrrewolucję. Spojrzenie w stylu: owszem, nasze miasta są brzydkie, ale po pierwsze i najważniejsze są nasze, a po drugie jest tu wiele ciekawych miejsc.

I to nie tak, że takich rzeczy nie ma. Znowu posłużę się łódzkim przykładem, bo jest mi najbliższy. Jest mnóstwo stron, które pokazują inną twarz miasta – bardziej prawdziwą. Tyle że robią to z uczuciem, sentymentem, troską. Obserwuję również profile pabianickie, które mówią o historii miasta, tym, co było i czego niestety nie ma.

Uwielbiam profil miasta Kowary. Wrzucane są proste zdjęcia pokazujące, jak miejsce wygląda. Niestety na Twitterze ma mniej niż 500 obserwujących. Pewnie gdyby prowadzący pożartował i pokazał ruinę, może tak przykułby uwagę innych.

REKLAMA

Tak, polskie miasta mają wady. Mają swoje poważne problemy. Nie trzeba od razu pudrować prowincji, ale warto ją docenić. Przestać się śmiać. Szydera do niczego nie prowadzi. A ciekawość może sprawić, że odkryjemy coś nowego i wartościowego. Zbyt długo jesteśmy ironiczni i złośliwi. Zacznijmy być przyjaźni i otwórzmy się na własną okolicę. Zobaczycie, że też się uśmiechniecie spacerując uliczkami czy odwiedzając stary rynek.

Będzie to jednak śmiech radosny, a nie złośliwy i wyszydzający.  

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA