REKLAMA

Nowe zasady w Polsce. Prąd STOP! W pracy nie naładujesz telefonu, nie podgrzejesz jedzenia

W związku z rosnącymi cenami energii te urzędy, które będą nią szastać, muszą liczyć się z karami. Aby temu zapobiec, już pojawiły się specjalne wytyczne dla pracowników. Niektóre są wręcz absurdalne.

ceny prądu
REKLAMA

Od 1 grudnia administracja publiczna i samorządowa musi zmniejszyć zużycie energii elektrycznej o 10 proc. w stosunku do roku 2019. Placówki, które tego nie zrobią, zagrożone są karą w wysokości 20 tys. zł. Dziennik Gazeta Prawna informuje, jak niektórzy się do wytycznych przygotowują:

REKLAMA

Zakaz ładowania telefonów komórkowych przez pracowników, zmniejszenie liczby lodówek i czajników elektrycznych czy ograniczenie sprzątania urzędów po godzinach pracy – to tylko niektóre sposoby lokalnych włodarzy na zmniejszenie zużycia prądu, do którego zobowiązani są już od jutra.

– czytamy.

Udało nam się potwierdzić, że w niektórych urzędach w kraju do obostrzeń podchodzi się bardzo poważnie i pracownicy faktycznie nie mogą korzystać z urządzeń takich jak mikrofale czy czajniki elektryczne. W większości restrykcje są jednak mniej surowe. W pismach, które otrzymują urzędy czy sądy, można przeczytać m.in. o tym, aby lać do czajnika tylko tyle wody, ile się potrzebuje, korzystać z naturalnego oświetlenia czy... nie wkładać do lodówki ciepłych potraw. Radzi się także, aby drukować dwustronnie i tylko czarnym tuszem.

Nie mam zamiaru lekceważyć kryzysu energetycznego, ale w Polsce reaguje się na niego jak zwykle absurdalnie

Na przykład prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak obniżył temperaturę w swoim biurze do 14 stopni. Jest tylko jeden problem: przepisy mówią o tym, aby w mroźne dni temperatura w pomieszczeniach nie spadała poniżej 18 stopni. Doszło do tego, że sprawą zajmie się Inspekcja Pracy. Co zapewne wygeneruje pewne koszty. Kto wie, czy nie większe, niż wyłączenie kaloryferów w biurze.

Z kolei w Łodzi miasto przygotowało ulotki, które trafiają do mieszkańców. "Łódzki dekalog oszczędzania" zawiera takie porady jak:

Kampania, składająca się również z plakatów czy materiałów wideo puszczanych w komunikacji miejskiej, kosztowała 200 tys. zł

Możemy tylko gdybać, czy lepiej nie byłoby zaoszczędzić tę sumę, zakładając, że mieszkańcy są na tyle świadomi, że wiedzą, że warto gotować pod przykrywką (lub brać prysznic zamiast kąpać się w wannie, zważywszy na to, że mogą jej nawet nie mieć). Ci zresztą w internecie zwracają uwagę, że miasto powinno zacząć szukać oszczędności u siebie, m.in. poprzez darowanie sobie takiego wydarzenia, jakim jest Park Miliona Świateł.

REKLAMA

Warto zmieniać swoje nawyki, jednak mam wrażenie, że władze idą na skróty. Jak wyliczył ostatnio Dawid, pozostawienie szybko ładującej ładowarki w kontakcie to wydatek ponad 6 zł rocznie. Niby coś, ale to jednak mimo wszystko groszowe sprawy. Mieszkańcy mają oszczędzać, pracownicy w biurach siedzieć w chłodzie – obawiam się, że efektem tego będzie po prostu zmęczenie tymi wszystkimi "poradami", które nie są ani odkrywcze (o gotowaniu wody tyle, ile trzeba, od dziecka powtarzała mi moja babcia) ani faktycznie pomocne.

A oszczędzać energię musimy nie tylko przez wzrost cen, ale dlatego, że w związku z katastrofą klimatyczną korzystanie z zasobów "jak dawniej" nie jest już możliwe. Rodzi się pytanie, czy pracownicy urzędu, którym nie pozwala się ładować telefonu przez piętnaście minut czy podgrzewać obiadu w mikrofali (którą zresztą sami do biura przynieśli) z ochotą będą realizowali ekologiczne postulaty. Obawiam się, że może być z tym problem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA