REKLAMA

Będą gwiezdne wojny. Nowy szef Europejskiej Agencji Kosmicznej nie jest fanem Elona Muska

To się nazywa powiew świeżości. W zalewie trwających od lat bezkrytycznych zachwytów nad działalnością Elona Muska, technokróla SpaceX, pojawił się w końcu ktoś, kto potrafił ściągnąć różowe okulary, a być może nigdy nawet ich nie założył. Nowy szef Europejskiej Agencji Kosmicznej mówi, jak jest, i wzywa do działania.

07.12.2021 10.02
starlink
REKLAMA

W najnowszym wywiadzie z Financial Times Josef Aschbacher, nowy dyrektor generalny Europejskiej Agencji Kosmicznej zwraca uwagę na fakt, iż entuzjastycznie nastawiony do Muska przywódcy poszczególnych krajów ułatwiając mu rozwój bezsprzecznie najnowocześniejszych technologii, jednocześnie znacząco obniżają szanse swojego własnego przemysłu na podjęcie rękawicy i udział w rynku.

REKLAMA

Gwałtownie rozbudowywana przez Muska megakonstelacja satelitów Starlink, które mają nadawać internet w każde miejsce na świecie, jest już na tyle duża, że połowa aktywnych obecnie satelitów na orbicie okołoziemskiej należy do Elona Muska. W efekcie inne firmy z tego sektora mają coraz mniejsze szanse na to, aby wejść na ten rynek i konkurować ze SpaceX na uczciwych zasadach. Zamiast zatem bezkrytycznie wspierać Elona Muska, przywódcy krajów Europy powinni zastanowić się jak ograniczyć jego ekspansję, i jak umożliwić swojemu rodzimemu przemysłowi wejście na ten rynek.

Aschsbacher zauważa jeszcze jeden absurd wynikający z całej tej sytuacji.

Przy braku konkurencji, ale także przy braku jakichkolwiek zdefiniowanych dobrych praktyk, póki co Elon Musk działa w sferze, która nie jest wystarczająco chroniona przepisami prawa. Można zatem powiedzieć, że Elon Musk sam sobie ustala prawa. W przypadku tak potężnego gracza jak SpaceX, który planuje w najbliższych latach wydać nawet 30 mld dol. na rozbudowę konstelacji Starlink, konieczne jest nałożenie ograniczeń, które zapewnią na orbicie okołoziemskiej miejsce także dla innych podmiotów, które chciałyby być uczestnikami rynku satelitarnego dostępu do internetu.

Aschbacher zaznacza, że już teraz nie tylko potencjalna konkurencja SpaceX, ale już sami ustawodawcy mają problem z tworzeniem przepisów regulujących aktywność na orbicie, bowiem Elon Musk już operuje w miejscach, na które dopiero chce się nakładać prawne ograniczenia. Przepisy tymczasem są potrzebne, bowiem sytuacja w otoczeniu Ziemi zmienia się tak szybko jak nigdy wcześniej. O ile dziesięć lat temu na orbicie było łącznie ok. 2500 satelitów, to teraz dwa tysiące należy do samego Elona Muska. Według różnych szacunków natomiast do końca obecnej dekady wokół Ziemi może krążyć ponad 100 000 satelitów. Bez odpowiednich przepisów i ograniczeń jest to przepis na katastrofę.

Doskonałym przykładem zagrożeń, o których mówi dyrektor ESA jest sytuacja astronomów, którzy zostali postawieni przez Muska niejako przed faktem dokonanym. Brak regulacji prawnych ustalających stopień zanieczyszczenia nocnego nieba światłem słonecznym odbitym od przelatujących nad nami satelitów sprawił, że nie ma aktualnie żadnej możliwości zablokowania działań, które skutecznie niszczą możliwości prowadzenia badań astronomicznych za pomocą największych teleskopów naziemnych. Tam, gdzie do niedawna astronomowie cieszyli się niezwykle ciemnym i bezchmurnym niebem, w pole widzenia teleskopów co chwilę wlatują satelity sieci Starlink. Dla astronomów to katastrofa, ale przecież nie ma przepisów, które regulowałyby ruch satelitów po niskiej orbicie okołoziemskiej. Świat astronomii nie ma żadnego oręża, którym mógłby chronić swoje zasoby przed Elonem Muskiem.

Stąd i wezwanie Aschbachera wystosowane do przywódców państw europejskich, aby zaczęli myśleć o własnym sektorze kosmicznym, a nie tylko o ułatwianiu Muskowi tworzenia całkowitej dominacji na orbicie okołoziemskiej.

REKLAMA

Pytanie jednak, czy nie jest już za późno.

SpaceX samodzielnie produkuje satelity i wynosi je na orbity za pomocą własnych rakiet. Fakt, że cały proces od początku do końca kontrolowany jest przez firmę sprawia, że konkurencja nie ma szans na dogonienie Elona Muska. W efekcie w najbliższych latach to on zajmie najbardziej atrakcyjne płaszczyzny orbitalne, a reszta jedynie będzie musiała się zadowolić zostawionymi przez niego resztkami.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA