Jednorazowa plastikowa reklamówka po kilku tygodniach w wodzie zamienia się w zupę chemikaliów
Mamy 2021 rok, a plastikowe reklamówki tak samo jak dekadę temu wciąż wykorzystywane są masowo. Wprowadzono opłaty za tego typu siatki, to ludzie nie przestali z nich używać, a jedynie przyzwyczaili się do opłat. Tymczasem naukowcy alarmują, że są one dużo bardziej szkodliwe dla środowiska niż przypuszczano.
Wszyscy wiedzą, że produkty tego typu pozostawione same sobie na świeżym powietrzu z czasem się rozpadną na drobne mikroplastiki, które skutecznie rozwiewane są po całej atmosferze skutecznie zanieczyszczając powietrze, glebę i oceany.
Plastiki w oceanach? Najgorzej
Najnowsze badania wskazują jeszcze jeden poważny problem. Światło słoneczne i woda sprawiają, że mikroplastiki ulegają dalszemu rozpadowi. Polimery i wszystkie dodatki stosowane do produkcji opakowań pod wpływem światła słonecznego zamieniają się w „zupę” zupełnie nowych związków chemicznych.
Jednorazowe siatki, jak sama nazwa wskazuje, w przeważającej liczbie przypadków wykorzystywane są tylko raz, a następnie trafiają do odpadów i na wysypisko śmieci. Bardzo często siatki tego typu roznoszone są po otoczeniu przez wiatr, a czasami trafiają do kanalizacji, do rzek, a z czasem do mórz i oceanów. Szacunki wskazują, że w ten właśnie sposób co roku do wód trafia aż 640 000 ton plastików, które potem trafiają do przewodów pokarmowych zwierząt morskich.
Naukowcy od dawna podejrzewali, że wystawione na działanie promieni słonecznych plastiki rozpadają się tworząc nowe polimery, jednocześnie uwalniając część swoich składników, które rozpuszczają się w wodzie. Aby to sprawdzić próbkę różnych plastików, z których produkuje się siatki umieszczono w specjalnych zlewkach i zanurzono w zjonizowanym roztworze symulującym wodę morską. Połowę z nich umieszczono w ciemnym pomieszczeniu, a połowę wystawiono na pięć dni na stały strumień światła imitującego światło słoneczne.
Już po pięciu dniach różnice były bardzo wyraźne. Plastiki zamknięte w zlewkach trzymanych w ciemności uwolniły część swoich składników, które rozpuściły się w wodzie. Z kolei plastiki trzymane w świetle dosłownie pływały w zupie składającej się z dziesiątków tysięcy zupełnie nowych związków chemicznych. Warto zauważyć, że 5 dni w zlewce to odpowiednik zaledwie kilku tygodni unoszenia się w oceanie.
Teraz naukowcy chcą skupić się na badaniu skutków, jakie te wszystkie chemikalia mają na mieszkańców mórz i oceanów. Może się bowiem okazać, że powodują one znacznie większe ryzyko dla życia i zdrowia zwierząt i ludzi, niż dotychczas sądziliśmy.