Za 500 zł sprzedał na OLX zdjęcia towaru i kpił z ofiary oszustwa. Internet uznał go za bystrego przedsiębiorcę
Kopanie i obwinianie ofiary ma się w Polsce dobrze – taki wniosek można odnieść po lekturze komentarzy pod wpisem policji. Służby opisały historię oszukanej osoby, która ze względu na nieuwagę zapłaciła prawie 500 zł za… zdjęcie.
Na stronie lubelskiej policji czytamy o mieszkańcu Świdnika i feralnej aukcji, której tytuł brzmiał „#ZDJĘCIA# ASG hk-03 specna arms po tuningu”. Znając finał sprawy i fakt, że piszą o niej służby, od razu wiadomo, że przedmiotem sprzedaży były zdjęcia, a nie broń, jak pomyślała ofiara.
23-latek twierdził, że z opisu ogłoszenia, jak i z korespondencji nie wynikało, że przedmiotem wystawionym na sprzedaż nie jest replika broni, a jedynie zdjęcie – podkreśla policja
Sprzedający okazał się wyjątkowo bezczelny. Nie dość, że zgarnął prawie 500 zł, to jeszcze wysłał list z „pouczeniem”, aby kupujący uważniej czytał tytuły i treść ogłoszenia. Do paczki dołożone były też… ziemniaki.
„Raczej spryt i bycie bezczelnym” – zauważa jeden z komentujących. „A na maturze było czytanie ze zrozumieniem” – dodaje drugi. „A jaki z niego oszust? W ogłoszeniu napisał że sprzeda zdjęcia. Raczej bystry przedsiębiorca” – śmieje się kolejna osoba. A jestem trochę przerażony.
Zajmuję się oszustwami w internecie już naprawdę dłuższy czas i wiem, że przestępcy są przebiegli. Czasami stosują oczywiste metody, czasami wykazują się kreatywnością i coś, co na pierwszy rzut oka wygląda jak prawdziwa strona, jest podstawioną witryną. Jak ostatnio Allegro LokaIInie. Niby dwa „l” powinny zwrócić uwagę, ale…
Po pierwsze to nie dwa „l”, tylko dwa „I” – i już można wpaść w pułapkę oszusta
Im więcej czytam i piszę o przekrętach w sieci, tym bardziej daleki jestem od osądzania ofiar. Naprawdę trudno wymagać, aby każdy prześwietlał sprzedawcę i doszukiwał się niecnych zamiarów. Zajęłoby to dużo czasu, a poza tym tak po ludzku to niezdrowe.
Dlatego przykro czytać, że ktoś chwali „pomysłowość” oszusta. Bo w takim razie „zaradny” jest ten, co wejdzie do domu i wyniesie telewizor, bo okno było uchylone? Albo wyciągnie portfel z tylnej kieszeni, bo co za matoł trzyma tam oszczędności, wiadomo, że okazja czyni złodzieja? Ja w takich relacjach żyć nie chcę, więc sprawa jest prosta: oszust to oszust, a ofiara to ofiara. I jeśli ktoś traci pieniądze na skutek cwaniackiej akcji, to wcale nie oznacza, że sam sobie winny.