To mogą być gwiazdy z antymaterii. Naukowcy wskazują 14 miejsc w naszej galaktyce
Wydarzenia, do których doszło tuż po powstaniu wszechświata, doprowadziły do tego, że we wszechświecie zwyciężyła materia nad antymaterią. Naukowcy jednak podejrzewają, że wciąż tu i ówdzie mogło jej przetrwać do czasów obecnych tyle, że powstają z niej całe obiekty kosmiczne. Gdzie one są?
W najnowszym artykule opublikowanym w periodyku Physical Review D naukowcy opublikowali mapę Drogi Mlecznej, na której zaznaczyli czternaście miejsc.
Jak zobaczyć antymaterię?
Analizując dane zbierane przez całą dekadę za pomocą kosmicznego teleskopu Fermi, właśnie w tych miejscach naukowcy znaleźli źródła wysokoenergetycznego promieniowania gamma, które może być emitowane przez antygwiazdy (gwiazdy zbudowane z antymaterii). Do emisji promieniowania mogłoby dochodzić na powierzchni antygwiazdy, gdzie antymateria miałaby spotykać się z cząstkami zwykłej materii barionowej docierającej do niej z przestrzeni międzygwiezdnej.
Wszystko to brzmi bardzo tajemniczo i mało prawdopodobnie, jednak badacze zauważają, że detektory wciąż rejestrują antymaterię: czy to te znajdujące się na Antarktydzie, czy też na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, gdzie niedawno zarejestrowano kilka jąder antyhelu.
Choć teleskop Fermi w czasie całej swojej misji zarejestrował ponad 5800 źródeł promieniowania gamma, to zaledwie 14 z nich zdaje się emitować promieniowanie gamma, które może mieć swoje źródło w procesie anihilacji materii z antymaterią, a nie może w pulsarach czy czarnych dziurach.
To ile tych antygwiazd może być?
Nie wiadomo. Naukowcy zauważają, że ustalenie tego, czy patrzymy na gwiazdę, czy na antygwiazdę byłoby praktycznie niemożliwe. Spowodowane jest to tym, że antygwiazdy powinny emitować dokładnie takie samo światło jak zwyczajne gwiazdy. Jedyne co je może odróżniać od gwiazd, to właśnie promieniowanie gamma emitowane przy zetknięciu się cząstek antymaterii tworzących gwiazdę z cząstkami materii z przestrzeni międzygwiezdnej.
Szacunki wskazują, że optymistycznie jedna antygwiazda przypada na dziesięć gwiazd, ale tak jest tylko, gdy antygwiazdy rozproszone są wokół dysku galaktyki, gdzie nie mają okazji wchodzić w interakcję z dużą ilością materii barionowej, przez co nie emitują dużo promieniowania gamma. Jeżeli jednak antygwiazdy - tak jak gwiazdy - zamieszkują głównie dysk galaktyki, to jest ich znacznie mniej - być może jedna na 400 000 zwykłych gwiazd. Mówimy jednak o szacunkach, zakładając, że antygwiazdy w ogóle istnieją, czego jak dotąd nie potwierdzono.
Jak zwykle w astronomii, pozostaje nam cierpliwie czekać na kolejne badania i odkrycia. Cieszy jednak, że źródło antymaterii, która czasami do nas dociera, wciąż pozostaje nieznane i prowokuje do tworzenia takich teorii jak powyższa. Coś przecież musi odpowiadać za emisję tych pojedynczych cząstek antymaterii.