Stworzony dla biznesu. Surface Pro 7 Plus - recenzja
Microsoft stworzył ten sprzęt dla biznesu, a nam pozostaje tylko żałować, że nie każdy może go kupić. Surface Pro 7+ jest znakomitym sprzętem i… sygnałem, że czas na zmiany.
Niemal równy rok temu opublikowaliśmy recenzję tabletu Microsoft Surface Pro 7. Gorąco zachęcam do lektury, bo… na dobrą sprawę mógłbym przekleić 90 proc. tamtego tekstu, wstawić te same zdjęcia i prawdopodobnie nikt by nie spostrzegł, że mówimy o dwóch różnych urządzeniach. O wielu rzeczach nie będę też wspominał, bo byłoby to marnowanie wirtualnej przestrzeni.
- Czytaj również: Szczerze i z serca uwielbiam. Surface Pro 7 - recenzja
Surface Pro 7+ różni się od Surface Pro 7 w stopniu niemal żadnym. Przynajmniej od strony wizualnej.
Jedno z poniższych zdjęć przedstawia Surface’a Pro 7, drugie Surface’a Pro 7+. Nie da się ich odróżnić, na pierwszy rzut oka zgadzają się co do milimetra.
Po stronie obudowy różnią je tylko dwie rzeczy, które jednak są kluczowe dla docelowego odbiorcy nowego tabletu Microsoftu: wymienny SSD i opcjonalny modem LTE.
Wymienny SSD jest wymagany w wielu organizacjach ze względów bezpieczeństwa. Gdy tablet trafia w ręce nowego pracownika nie wystarcza wymazać jego zawartości, konieczna bywa też wymiana nośnika danych. Tutaj wymiana sprowadza się do zdjęcia pokrywki pinezką i odkręcenia jednej śrubki. Voila, SSD wymieniony.
Surface Pro 7+ jest też dostępny z wejściem na kartę SIM, choć tego wariantu nie miałem okazji testować. Do mnie trafiła topowa wersja - wyposażona w procesor Intel Core i7, 32 GB RAM-u i 1024 GB miejsca na dane, ale pozbawiona łączności LTE.
Do specyfikacji jeszcze wrócimy. Warto natomiast wspomnieć, iż jest sposób, by odróżnić Surface’a Pro 7 od Surface’a Pro 7+ na pierwszy rzut oka: wystarczy, że zobaczymy je zapakowane w pudełkach. Starszy tablet trafia do klientów w eleganckim opakowaniu ze wszystkimi emblematami Microsoftu. Biznesowy wariant jest zaś zapakowany w najprostszy możliwy kawałek kartonu. To w pełni zrozumiałe; biznesowy tablet nie stoi na półkach, nie musi dobrze wyglądać w opakowaniu, a też Microsoft wie, że zwykle duże firmy zamawiają kilkadziesiąt lub nawet kilkaset urządzeń. Pakowanie ich w piękne pudełka byłoby nie tylko drogie i bezcelowe z punktu widzenia producenta, ale też zupełnie bez sensu z punktu widzenia końcowego użytkownika.
Niestety nawet w biznesowej wersji Microsoft sprzedaje tablet zupełnie „goły”. Klawiaturę i piórko Surface Pen, niezbędne do pełnego wykorzystania możliwości maszyny, trzeba nabyć osobno. I tak jak przy każdej poprzedniej recenzji Surface Pro tak i teraz powiem wprost: to blamaż i naciąganie. Te elementy, a przynajmniej sama klawiatura, powinny być w zestawie.
Do jakości nie sposób się przyczepić, ale po tylu latach czas na zmiany.
Prywatnie wciąż używam jako drugiego komputera tabletu Surface Pro 4 sprzed kilku lat. Kładąc obok siebie stary i nowy tablet widać, jak niewielkie zaszły w nich zmiany od strony konstrukcyjnej.
Surface Pro 7+ jest nieco smuklejszy od starszego brata i ma port USB-C zamiast mini Display Port. Ma też podpórkę otwierającą się niemal o 180 stopni. Ekran, przyciski i głośniki pozostały jednak bez zmian. Port Surface Connect pozostał bez zmian. Estetyka pozostała bez zmian. Jakość wykonania pozostała bez zmian. Nawet dołączane klawiatury pozostały bez zmian, wyjąwszy zastosowane do ich wykończenia materiały.
Trudno mi się do tego obiektywnie przyczepić, bo tak naprawdę wielkich zmian tu nie potrzeba. Wyświetlacz Surface’a Pro 7+, o przekątnej 12,3” i rozdzielczości 2736 x 1824 px nadal jest znakomity. Głośniki stereo nadal grają bardzo dobrze. Kamera nadal należy do najlepszych, jakie znajdziemy w laptopach, a powiązany z nią system zabezpieczeń biometrycznych Windows Hello jest po prostu najlepszym, jaki znajdziemy w laptopach czy tabletach. Dołączana klawiatura wciąż przebija jakością większość wbudowanych klawiatur w laptopach, podobnie jak gładzik. Jakość wykonania nie ma sobie równych, a sama koncepcja urządzenia niezmiennie pozostaje moją ulubioną. Pozwolę sobie zacytować fragment z recenzji Surface Pro 7:
Nie sposób jednak nie poczuć, że czas na zmiany, bo choć każdy z indywidualnych elementów jest bardzo dobry, tak mógłby być jeszcze lepszy.
Ekran? Pokrywa tylko przestrzeń barw sRGB, podczas gdy większość rywali pokrywa DCI-P3 lub Adobe RGB. Głośniki? Grają przyzwoicie, ale na tym etapie najtańszy iPad kosztujący 1500 zł gra lepiej. Design? Format tabletu z podstawką jest świetny, ale już mocno się opatrzył.
Posiłkując się ponownie starszym tekstem, o Surface Pro 7 pisałem także:
I nadal te uwagi podtrzymuję. Kolejna generacja tabletu Microsoftu wymaga zmian.
Na szczęście zmiany są już w drodze, a ich kierunek możemy poznać, patrząc na Surface’a Pro X. Wiele wskazuje na to, że Surface Pro 7+ to ostatni przedstawiciel długiej linii podobnych do siebie tabletów Microsoftu. I bardzo dobrze, bo choć to wciąż piękny, świetnie zaprojektowany sprzęt, tak na tym etapie powinien być on piękniejszy i jeszcze lepiej zaprojektowany.
Najważniejsze zmiany zaszły pod maską.
Choć wizualnie są bliźniaczo podobne, tak Surface Pro 7+ ma nad Surface Pro 7 jedną istotną przewagę: zastosowanie nowych podzespołów Intela, procesorów 11 gen. i grafiki Intel Iris Xe.
Przeskok wydajnościowy między tymi dwoma urządzeniami jest widoczny gołym okiem. Surface Pro 7+ działa szybciej i lepiej w absolutnie każdym zastosowaniu. Jest dość wydajny, by móc na nim komfortowo obrabiać zdjęcia w wysokiej rozdzielczości, a grafika Intel Iris Xe pozwala na komfortową rozgrywkę w starsze gry, także te dostępne w Xbox GamePass PC.
Największa korzyść z nowych podzespołów to jednak czas pracy na jednym ładowaniu, który jest zauważalnie lepszy niż w Surface Pro 7. Tam absolutnym maksimum, jakie dało się wycisnąć, było nieco ponad 8 godzin. Tutaj bez większych trudności wyciskałem 10-11 godzin i miło mi donieść, iż Microsoft uporał się z problemem drenowania akumulatora w trybie uśpienia; teraz Surface Pro nie straci przez noc ponad połowy energii, a góra 2-3 proc.
Zauważyłem jednak, że Surface Pro 7+ o wiele chętniej i szybciej przechodzi w stan hibernacji. Warto zmienić ręcznie ustawienia zarządzania energią, w innym przypadku może się zdarzyć, że gdy tablet będzie leżał odłogiem przez godzinę czy dwie, zamiast błyskawicznie się wybudzić po naciśnięciu przycisku power, zacznie się uruchamiać „od zera”.
Uczciwie muszę też powiedzieć, że chociaż przyrost wydajności między Surface Pro 7+ a Surface Pro 7 jest bardzo odczuwalny, tak biznesowy tablet Microsoftu jest też odczuwalnie wolniejszy od innych maszyn z identyczną konfiguracją. Równolegle z Surface’em miałem na biurku dwie inne maszyny o identycznej specyfikacji, z procesorem Intel Core i7 11 gen., grafiką Intel Iris Xe i 32 GB RAM-u. Jedna była klasycznym laptopem, druga laptopem z ekranem 360. Obydwa sprzęty działały dużo szybciej i płynniej, zwłaszcza przy długotrwałym obciążeniu. Ewidentnie Microsoft odświeżył podzespoły, ale nie ingerował w chłodzenie swojego tabletu. Na szczęście przez znakomitą większość czasu Surface Pro 7+ pozostaje kompletnie bezgłośny, a wiatraki, gdy już zaczną pracować, nie są irytująco głośne.
Jak na sprzęt biznesowy przystało, Surface Pro 7 Plus pracuje pod kontrolą Windowsa 10 Pro. To oznacza wyższy poziom zabezpieczeń, a także - co nie mniej istotne - prostotę wdrażania i zarządzania sprzętem w organizacji, dzięki możliwości zdalnego konfigurowania. Gdy do firmy przyjedzie dostawa Surface’ów, nie muszą one spędzać tygodni w dziale IT, gdzie każdy sprzęt trzeba mozolnie, indywidualnie skonfigurować. Admini mogą to zrobić zdalnie, albo mogą to zrobić sami pracownicy, przy pomocy kliku kliknięć.
Dlaczego Surface Pro 7+ jest dostępny tylko dla biznesu?
Nowego tabletu Microsoftu nie może kupić zwykły śmiertelnik, tylko taki, który oddaje połowę swoich przychodów państwu, żeby politycy mieli z czego pokrywać kolejne nieudane programy socjalne, który ma działalność gospodarczą lub pracuje w dużej organizacji.
Surface Pro 7+ dostępny jest wyłącznie w oficjalnym sklepie Microsoftu, lub w profesjonalnych kanałach sprzedaży dla biznesu, gdzie są dostępne także opcje leasingowania. Cena, jak widać na załączonym obrazku, do najniższych nie należy (na szczęście są to ceny brutto…), a trzeba pamiętać, że do poniższych kwot musimy jeszcze doliczyć koszt klawiatury (600-800 zł) i opcjonalnie pióra (500 zł).
Testowany przez mnie egzemplarz kosztował sumarycznie… więcej, niż MacBook Pro 16 z procesorem Intel Core i9, albo MacBook Pro 13 z procesorem M1 w komplecie z iPadem Pro. Cena jest bardzo wysoka, ale też produkt nietuzinkowy. Kto ma kupić, ten kupi.
Dlaczego jednak Microsoft nie udostępnia tej wersji urządzenia „zwykłym” użytkownikom? Podczas spotkania z mediami polski oddział firmy nie przedstawił nam konkretnych powodów, ale mam swoje podejrzenia.
Po pierwsze: zbliża się premiera Surface’a Pro 8, który według wszelkiego prawdopodobieństwa będzie miał taką specyfikację, jak Surface Pro 7+, tylko (oby!) zamkniętą w odświeżonej obudowie. I to on trafi do wszystkich konsumentów.
Po drugie: biznes lubi sprzęty sprawdzone w boju, zarówno po stronie producenta, jak i klienta. Dla Microsoftu wypuszczenie na rynek biznesowy urządzenia w obudowie Surface’a Pro 7 oznacza ogromną oszczędność w procesie produkcyjnym. Do biznesów trafia zaś konstrukcja sprawdzona i przetestowana na przestrzeni lat, której można zaufać w codziennej pracy.
Tym niemniej szkoda, że zwykli klienci będą musieli jeszcze trochę poczekać, by cieszyć się Surface’em Pro z odświeżonymi podzespołami. Bo pomimo kilku pomniejszych uwag i nadziei na zmiany, Surface Pro 7+ pozostaje bardzo udanym produktem, choć dedykowanym dość wąskiej grupie odbiorców.