Watch Dogs Legion i historia o tym, jak radykalny wpływ na rozgrywkę ma wybór specjalisty - pierwsze wrażenia
Możliwości. Możliwości. Jeszcze raz możliwości. Ubisftowi udało się wywrzeć na mnie wrażenie tym, na ile sposobów można przejść każdą misję w Watch Dogs Legion. Nie tylko dzięki kilku drogom do celu, ale również rozmaitym profesjom, mającym radykalny wpływ na rozgrywkę. Brzmi jak marketinfowy slogan, ale tym razem to naprawdę coś więcej.
Pozwolę sobie opisać wpływ profesji gracza na rozgrywkę na przykładzie mojej własnej rozgrywki. Postawione przede mną zadanie polegało na uratowaniu mężczyzny przetrzymywanego na londyńskiej strefie budowy. Robotnicy pełnili jednocześnie rolę strażników. Gdy coś było nie tak, wołali niemiłych panów w garniturach wyposażonych w broń maszynową. Boleśnie się o tym przekonałem, wparowując do środka jako zblazowany nastoletni haker.
Za drugim razem wybrałem innego członka mojej organizacji: budowniczego.
Z żółtym hełmie i kamizelce odblaskowej, wszedłem na teren budowy nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Swobodnie przechodziłem obok pracowników, zbliżając się do baraku z zatrzymanym celem. Dopóki zachowywałem się naturalnie, nie zwracałem na siebie uwagi ani nie wzbudzałem podejrzeń. Jeżeli jakiś robotnik szedł bezpośrednio w moim kierunku, hakowałem jego komórkę, aktywując dzwonek i przenosząc jego uwagę na smartfon.
W ten sposób dotarłem do celu bez ani jednego wystrzału. Oswobodziłem mężczyznę, a następnie zorganizowałem ewakuację przy pomocy… drona budowniczego. Akcja Watch Dogs Legion ma miejsce w bardzo nieodległej przyszłości, gdzie tego typu cacuszka są już czymś powszechnie występującym. Wspólnie z zakładnikiem odleciałem w kierunku zachodzącego słońca, realizując zadanie bez podnoszenia alarmu. Misja zakończona.
Tytułowy Legion to sedno nowego Watch Dogs. Jest nas wielu.
Tym razem gracz nie wciela się w żadnego konkretnego hakera. Jesteśmy organizacją. Jesteśmy strukturą. Jesteśmy DedSec. Werbujemy w nasze szeregi kolejnych członków chcących walczyć z korporacyjnym, antydemokratycznym reżimem na Wyspach. Robotnik na budowie, szpieg, lekarz, policjant, graficiarz - profesji jest masa, a każda z nich bezpośrednio wpływa na rozgrywkę i możliwości. Czasem w radykalny, szalony wręcz sposób.
Weźmy takiego szpiega. Teoretycznie grając jegomościem pod muszką chodzi o to, aby nie dać się wykryć. Unikalną zabawką takiego dżentelmena jest jednak sportowy samochód bojowy, żywcem wyciągnięty z dawnych filmów o Agencie 007. Pojazd skrywa potężne narzędzia zniszczenia, którymi dziesiątkujemy ochroniarzy korporacyjnego wieżowca. Eliminujemy większą część przeciwników nawet nie wysiadając zza kółka. Infiltracja niemal pustego budynku staje się potem banalnie prosta.
Nasi legioniści są wyposażeni w unikalne bronie, wykorzystują unikalne umiejętności i inaczej wpływają na otoczenie. Lekarz może swobodnie przemieszczać się po placówkach medycznych, pikieciarz wtapia się w tłum, a policjant łatwo nad tym tłumem panuje. Dobranie odpowiedniego członka DedSec do odpowiedniej misji to ważny element Watch Dogs Legion. Z drugiej strony, jeśli mamy faworyta z którym nie chcemy się rozstać, gra nas do tego nie zmusza. Tak czy siak wykonamy zadanie. Co najwyżej zostawimy za sobą łańcuch martwych bądź nieprzytomnych przeciwników.
Osobnym bohaterem jest Londyn. Złapałem się na tym, że zwiedzam miasto niczym turysta.
Spacerowałem chodnikami, po których przechadzałem się kilka miesięcy temu w prawdziwym życiu. Napiłem się piwa na stojąco, byłem pod brytyjskim parlamentem, przejechałem się London Eye i podpaliłem samochód podczas protestu. Typowy zestaw atrakcji dla każdego odwiedzającego Londyn. Miasto ugina się od miejsc, szczegółów i detali. Jest świetnie zrealizowane. Już San Francisco z Watch Dogs 2 było niezwykle imponujące. Londyn ma szansę przebić tę wysoko postawioną poprzeczkę. Francuzi nieustannie mają mistrza w tej kategorii.
Pod koniec swojej rozgrywki przykułem uwagę przedstawicieli Ubisoftu. Ci z rozbawieniem obserwowali, jak zachowuję się niczym przykładny mieszkaniec. Chodzę tylko chodnikami. Stoję w kolejkach. Przechodzę wyłącznie na zielonym świetle. Odpoczywam na ławce w parku. Jeżdzę zgodnie z przepisami. Parkuję wyłącznie w wyznaczonych do tego miejscach. Jasne, to głupie detale, ale dzięki nim poczułem, że wirtualna kopia metropolii ma sens. Ma ręce i nogi. Naprawdę działa, nie będąc wyłącznie zbitką ulic i wieżowców.
Życzę nam, aby Watch Dogs Legion wyszło z długiego cienia pierwszej odsłony.
Chyba wszyscy zgodzimy się, że pierwsze Watch Dogs było poniżej oczekiwań. Poprawne, momentami ciekawe, ale oczekiwaliśmy czegoś więcej. Ubisoft rozbudził zbyt wielkie oczekiwania, nie dowożąc produktu o proporcjonalnej jakości. Z tego powodu bardzo dobre Watch Dogs 2 nie miało łatwego startu. Szkoda, bo dwójeczka naprawdę się Ubisoftowi udała. Mam nadzieję, że dobra renoma sequela sprawi, że do Watch Dogs Legion podejdziemy już bez piętna Aidena Pearce’a.
Watch Dogs Legion jest ciekawszy i pełniejszy niż sądziłem. Wciąż nie jestem pewien czy brak jednego protagonisty, z którym możemy związać się emocjonalnie, to dobre wyjście. Nie oczekuję też jakościowej rewolucji. Marzy mi się po prostu bardzo dobra gra na poziomie poprzedniej odsłony. Po kilku godzinach wiele wskazuje na to, że dostanę czego chcę, nawet z lekką nawiązką.