Nie było lepszej gry wyścigowej od Forza Horizon 3. Dopóki nie powstała Forza Horizon 4
Z góry ostrzegam: to będzie laurka. To również będzie zbiór peanów, a także relacja z wrażeń z najlepszej gry w historii Microsoftu. Forza Horizon 4 to doskonały argument za zainwestowaniem w konsolę Xbox One.
Rodzina konsol Xbox One ma nieustający problem wizerunkowy związany z tak zwanymi grami na wyłączność. Studia należące do Sony i Nintendo odpowiedzialne były za sporą część jednych z najgłośniejszych gier ostatnich lat. Te należące do Microsoftu odniosły znacznie mniej sukcesów i choć Xbox One od strony technicznej i usługowej wydaje się mocniejszy od konkurentów, tak to o grach Sony, Nintendo i tych multiplatformowych mówi się ostatnio najwięcej. Nie o Halo, nie o Fable, nie o Gears of War. A nawet nie o State of Decay czy Sea of Thieves, mimo iż okazały się rynkowymi sukcesami.
Jest jednak seria gier na wyłączność dla platform Microsoftu, która co roku – niemal dokładnie o tej samej porze – wjeżdża pewnie po trofeum najlepszej gry w swojej kategorii. Choć, gwoli ścisłości, to dwie serie. Nastawiona na wierne oddanie doświadczenia wyścigów samochodowych Forza Motorsport oraz radosna okołosymulacyjna i zręcznościowa Forza Horizon. W zeszłym roku wydarzyło się jednak coś niedobrego.
Forza Motorsport 7 okazała się jedną z najgorszych gier w serii. Z powodu wielu błędnych decyzji okazała się sporym rozczarowaniem. To nadal dobra gra, jednak po raz pierwszy wielkość marki Forza została poddana pod wątpliwość. Czyżby nadszedł czas oddać palmę pierwszeństwa konkurencji?
Studio Turn 10 odpowiedzialne za Forza Motorsport będzie miało szansę się zrehabilitować za rok, oraz przez kolejne aktualizacje Siódemki. Zobaczymy. Na szczęście należące do Microsoftu studio Playground Games nie rozczarowało. Już pierwsze kilka chwil z Forza Horizon 4 uspokoiło mnie i uświadomiło, że błędne decyzje Turn 10 nie zostały skopiowane przez Playground. Kolejne kilka godzin spędziłem jak w transie. Dziś wiem, że to prawdopodobnie najlepsza gra wyścigowa, z jaką miałem kiedykolwiek do czynienia.
Forza Horizon 4 oszałamia od samego początku.
Tradycją serii jest pokazanie w pierwszych 10 minutach gry wszystkiego, co ta ma technicznie do zaoferowania. Ma spowodować opad szczęki i dać nam do zrozumienia, że za każdym razem, gdy wrócimy do festiwalu Horizon, klikając w odpowiednią ikonę w menu konsoli, czekać nas będzie tona frajdy. Demonstrowane są wszystkie atuty silnika gry – zarówno pod względem audiowizualnym, jak i w kwestii mechaniki zabawy – oraz świat, po którym będziemy się ścigać.
Po pierwszych 15 minutach gry zorientowałem się – po odrętwieniu policzków – że muszę wyglądać z boku jak przygłup. Szeroki uśmiech po prostu nie schodził mi z twarzy. Grę uruchomiłem na konsoli Xbox One X (na niej też wykonałem zrzuty i zapisy wideo ilustrujące ten tekst) na dobrym telewizorze i otoczony dobrym kinem domowym. Nowa Forza wykorzystała to najlepiej jak potrafiła.
Niesamowita trasa renderowana w 4K i HDR przy stałych jak skała 30 klatkach na sekundę. Ogromna liczba skomplikowanych obiektów na ekranie. Piękne auta z zapierającymi dech w piersiach szczegółami. Potężny, wspaniale zmiksowany w Dolby Atmos dźwięk przestrzenny. Cudowny krajobraz. Wakacyjny hit w radiu. Prędkość 250 km/h. I ten cudowny model jazdy, stanowiący (przy moich ulubionych ustawieniach) doskonały kompromis pomiędzy stawaniem graczowi wyzwania, a odprężaniem go przed konsolą. Forza Horizon is back. I jest lepiej niż kiedykolwiek.
Solidnym fundamentem była Forza Horizon 3.
To właśnie na silniku poprzedniej części powstawała czwórka. Nie jest to jednak po prostu „nowa mapa i nowe samochody”. Nowości – dla odmiany fajnych – jest całe mnóstwo. Po raz pierwszy w procesie pisania gry, to Xbox One X, nie One S, był platformą docelową, przez co gra zyskała wiele nowych elementów graficznych, w tym związanych z teselacją, deformacją, symulacją światła czy możliwością pracy w 60 klatkach na sekundę. Po raz pierwszy to gruntownie usprawniony tryb MMO jest tym domyślnym zamiast tego dla samotnego gracza. Po raz pierwszy też gra zawiera nie tylko dynamicznie generowaną pogodę i czas dnia i nocy, ale też i dynamicznie generowane... pory roku.
Tytułowy festiwal Forza Horizon w tym roku odbywa się w Wielkiej Brytanii. Mająca otwarty charakter mapa gry stara się być jej wierną reprezentacją – nie tyle w kwestii dokładnego przenoszenia tras, miast i ulic, co najbardziej charakterystycznych elementów tego regionu. Festiwal po raz pierwszy odbywa się przez cały rok, a to oznacza, że w grze istnieją cztery odmiany tej ogromnej i wypełnionej szczegółami mapy. W prologu pory roku zmieniają się po ukończeniu danych wyścigów. Jednak jak już ten prolog ukończymy wspomniane pory będą się zmieniać dokładnie w tym samym momencie u wszystkich graczy, co tydzień.
Nie dające się przeprawić jeziora zamarzają zimą, pozwalając nam na odkrywanie nowych regionów. Szutrowy odcinek latem zamienia się jesienią w błotnistą i grząską drogę. Każdy jeden techniczny czy graficzny element mapy ma swoje cztery różne wersje. A te cztery pory roku nie tylko zwiększają wizualną różnorodność gry – przecież zupełnie inaczej jeździ się na suchym asfalcie, mokrym czy zamrożonym. A wyścig terenowy zmienia swój charakter, gdy musimy podczas zawodów przekopywać się przez zaspy śnieżne.
Choć nawet i jedna pora roku by wystarczyła.
Znakiem rozpoznawczym serii Forzy Horizon jest również bogactwo różnorodnych wyzwań i samochodów. Niestety, nie mogę jeszcze powiedzieć, że wszystkie są cudowne, bo wszystkich nie widziałem – i dlatego, dla porządku, nie mogę nazwać tego tekstu recenzją. To większa gra od Forzy Horizon 3, a ta przecież nawet po kilkudziesięciu godzinach zabawy w single player nadal odkrywała przed graczem kolejne różnorodne wydarzenia.
Nie mam jednak powodów, by podejrzewać twórców nowej gry o spadek formy. Twierdzili wręcz, że przez oparcie o mechanizm generowania terenu z silnika Forza Horizon 3, mogli mniej czasu poświęcić technikaliom związanym z tworzeniu mapy, a więcej na bycie artystami. I to widać. Przeróżne tematy wyścigów, mnogość podkręcających atmosferę oskryptowanych wydarzeń, bardzo różnorodny teren, logicznie ułożone serie zakrętów na trasach, doskonałe widoki i multum samochodów do wyboru. A wszystko to – scenariusze wyścigów, ustawienia aut i tak dalej – można modyfikować, jeżeli w końcu kiedyś znudzą nam się scenariusze wymyślone przez twórców gry.
Na dodatek to tryb online jest teraz domyślnym trybem zabawy, a przecież gra z żywym przeciwnikiem czyni rozgrywkę jeszcze bardziej różnorodną – nawet powtarzając w kółko ten sam wyścig. Zamiast botów SI bawiących się na otwartej mapie mamy innych graczy, z którymi możemy wchodzić w różne interakcje, wymyślać własne wyścigi czy wspólnie przystępować do tych przygotowanych przez twórców. Nie mamy przy tym takiego obowiązku – przy każdym wyścigu dostępny jest tryb solo gwarantujący, że naszymi przeciwnikami w nim będą boty sterowane przez samą grę.
Bogactwo treści to jedno. Przyjemność z gry w Forza Horizon 4 to coś niebywałego.
Model jazdy będzie znajomy wszystkim fanom serii. To symulacja znana z Forza Motorsport, na którą nałożono kilka ułatwiaczy – część z nich można konfigurować w ustawieniach gry. To oznacza, że Forza Horizon trudno będzie nazwać symulatorem. Model jazdy nie jest jednak w żadnym razie tępy – samochody odpowiednio reagują na polecenia za pomocą gamepada, zachowują się odpowiednio na różnych rodzajach nawierzchni, czuć zależności między napędami na przednią czy tylną oś, a każdy pojazd prowadzi się nieco inaczej. Po prostu idealny kompromis między symulatorem a arcade, dający ogromną frajdę z gry a zarazem dość przystępny.
Gra wygląda też obłędnie. Na konsoli Xbox One X do wyboru mamy wysoką szczegółowość obrazu przy 30 klatkach na sekundę i rozdzielczości 4K (po raz kolejny użyto tu adaptacyjnego efektu rozmycia, dzięki czemu gra wydaje się znacznie płynniejsza) oraz średnią szczegółowość w rozdzielczości 1080p, ale za to z 60 klatkami na sekundę. Posiadacze Xbox One S grają w średniej szczegółowości przy 30 klatkach w 1080p, a posiadacze pecetów… w zależności od tego, na co im sprzęt pozwala.
Gęste listowia, pojedyncze płatki kwiatów, krople deszczu odbijające promienie słoneczne na karoserii, neony i światła nocy, malownicze wschody i zachody słońca – Forza Horizon 4 to niesamowity popis możliwości technicznych konsoli Microsoftu oraz podłączonego do niej telewizora. A wszystko to w doskonałym udźwiękowieniu przestrzennym.
To system-seller.
W branży niegdyś istniało nieco rzadziej dziś używane pojęcie system-sellera. Mianowano nim grę, która jest wystarczającym argumentem, by kupić system (konsolę) na którym ona działa. Jeżeli ktoś spytałby się mnie o system seler dla Xboksa One, wskazałbym bez wahania Forzę Horizon 4.
To dopieszczona do granic absurdu otwarta gra wyścigowa o ogromnej mapie z symulowanymi na niej dynamiczną pogodą, porami dnia i nocy i porami roku. To gra wypełniona po brzegi różnorodną i angażującą treścią, której przejście zajmie kilkadziesiąt godzin – nie licząc zabawy online czy z własnoręcznie stworzonymi wyścigami. To niesłychanie liczne piękne samochody, różnorodna i podzielona na gatunki świetna ścieżka dźwiękowa. To doskonała grafika i świetnie działający tryb multiplayer. I przystępny a zarazem bardzo satysfakcjonujący model jazdy. To gra, która po zakupie zadziała zarówno na naszym PC, jak i na naszej konsoli do gier. I wreszcie to obietnica rozwoju: Forza Horizon 4 ma otrzymywać regularnie aktualizacje wzbogacające grę o kolejne elementy.
Chciałbym się jakoś, tak dla porządku, przyczepić do tej gry, ale wyraźnie nie potrafię. Próbowałem również i na siłę – odniosłem klęskę. Forza Horizon 4 jest w swojej kategorii – zręcznościowych gier wyścigowych z otwartym światem – absolutnie niezrównana. To obowiązkowy zakup dla każdego fana samochodówek i rekomendowany dla większości pozostałych graczy. To też dobry argument, by zainwestować w Xbox One X.
Forza Horizon is back, baby. And she's better than ever.