Długo czekałem na te słuchawki Korsarzy. Potem zrzedła mi trochę mina. Corsair HS50 - recenzja
Zaczynam być fanem peryferiów Kosarzy. Ich klawiatury zatapiają nawet topowe rozwiązania Razera oraz Logitecha. Dlatego nie mogłem się doczekać, aż założę na głowę pirackie gamingowe słuchawki. No i zrzedła mi mina. Zestaw Corsair HS50 jest tak wygładzony i pozbawiony pazura, że aż nudny.
Zestaw słuchawkowy Korsarzy nie został wypchany diodami LED oraz kolorowymi elementami. Na tle innych gamingowych headsetów wygląd produktu jest bardzo schludny. Dzięki Bogu. Z drugiej strony, HS50 nie można nazwać eleganckim czy stylowym. Ani w tę, ani we w tę. Projekt słuchawek przypomina mi nowoczesne peryferia z końca XX wieku. To zamierzchła, pełna legend i mitów przeszłość, w której nikomu jeszcze nie przychodziło do głowy, aby obłożyć słuchawki 16 milionami kolorów LED.
Jednego Corsair HS500 nie mogę odmówić - zestaw słuchawkowy jest bardzo wygodny.
Zaskakujące o tyle, że sprzęt nie posiada szelkowej konstrukcji. To właśnie słuchawki na szelkach najlepiej, najdelikatniej leżą na głowie. Corsair zdecydował się na bardziej eleganckie, klasyczne wykorzystanie plastikowego pałąka. Ten został wyłożony pianką, która nie jest przesadnie głęboka. Mimo tego, czubek głowy nie zostaje dociskany elektroniką przebiegającą przez wnętrze pałąka.
Pianki na obiciach nauszników nie ma jej zbyt wiele. Z tego powodu Corsair HS50 może męczyć podczas dłuższych posiedzeń. Z tym, że przez dłuższe rozumiem takie powyżej 3 godzin, bez żadnej przerwy, z dłoniami non stop na kontrolerze. Ma się wtedy ochotę dać odpocząć górnej części małżowin usznych. To właśnie tam słuchawki dociskają najmocniej. Wydaje mi się, że dodatkowe poziome zawiasy nad nausznikami rozwiązałyby problem. Niestety, dostajemy jedynie pionowe.
Na obudowie nauszników zamontowano również pokrętło regulacji głośności oraz bardzo przydatny przycisk wyciszenia mikrofonu. Ten został dobrze przemyślany. Gdy mikrofon jest zablokowany, przycisk wydaje się wciśnięty. Z kolei podczas transmitowania dźwięku jest mocniej wybity na zewnętrz. Dzięki temu od razu wiemy, czy słyszą nas towarzysze. Wystarczy przejechać opuszkiem palca po obudowie.
Pozytywną konsekwencją stałej, sztywnej konstrukcji jest niezwykła wytrzymałość słuchawek.
Jestem strasznym psują. Naprawdę. Potrafię niszczyć topowe modele, które zawsze znajdują się nie tam, gdzie powinny. Na przykład na podłodze. Zestaw Corsair HS50 przeżył kilka poważnych starć. Z każdego wyszedł obronną ręką. Chociaż plastik dominuje, kluczowe elementy słuchawek zostały wykonane z metalu. Metalowa jest również siatka, która od zewnątrz pokrywa nauszniki. To wielki plus. Niewiele jest w słuchawkach gorszych rzeczy niż pusty, tępo bębniący plastik w tamtym miejscu.
Mikrofonu również nie jesteśmy w stanie zepsuć. Ten jest odpinany i ma elastyczny podajnik, więc co najwyżej chwilowo wypadnie z obudowy lewego nausznika. Niestety, gniazdo mikrofonu jest przykrywane gumową zawleczką bez mocowania w plastiku. Oznacza to, że cholernie łatwo ją zgubić. Gdy to się stanie, nie ma co rozpaczać, ale mimo wszystko zastosowano nieco idiotyczne, ale mało idioto-odporne rozwiązanie.
Będąc przy wytrzymałości, piętą Achillesa w tym zakresie może się okazać kabel łączący słuchawki z PC/konsolą/smartfonem. Łącza nie można odczepić i wymienić w razie przerwania. Do tego Kosarze stosują zwyczajny gumowy kabel. Żadnego oplotu, żadnego wzmocnienia. Nie do tego zostałem przyzwyczajony.
Pod względem dźwięku Cosair HS50 to najmniej gamingowe słuchawki, jakie miałem w ostatnim czasie na głowie.
Na tle rynkowych rywali zestaw ma bardzo słabo podkręcony bas. Ten nie jest donośny, nie jest ziemisty, nie jest kinowy. Wybuchy nie brzmią, jak gdyby cały świat zaraz miał zwalić ci się na głowę. Potężne zaklęcia nie powodują, że miękną nogi. Doświadczenie w grach wideo oraz podczas oglądania filmów jest bardzo, bardzo przeciętne. Być może byłbym pod wrażeniem, gdybym nie znał możliwości rynkowych rywali Korsarzy z niższej półki średniej, takich jak HyperX-y czy Arctisy.
Słuchawki posiadają solidne pozycjonowanie dźwięku, ale to tylko stereo. Lewo, prawo, przód, tył - usłyszycie przeciwnika oraz kierunek, z którego nadbiega. Góra, dół - tutaj już zaczynają się problemy. Stopniowanie odległości praktycznie nie istnieje. Dwa metry, pięć czy dziesięć - określenie dystansu jest niemożliwe. Dźwiękowa scena Audio 3D pozostaje nie do podrobienia. Z drugiej strony, trudno spodziewać się takiego rozwiązania w budżetówkach.
Niestety, Corsair nie postarał się o żadne oprogramowanie, które wyciągałoby z gier interesujące nas źródła dźwięku. Mam na myśli kroki przeciwników, huki strzałów czy przeładowania magazynków. Cała regulacja odbywa się poprzez kartę dźwiękową. Macie integrę? Jesteście więc skazani na rozwiązania systemowe. Z czysto praktycznego punktu widzenia, HS50 nie daje żadnej dodatkowej przewagi na serwerach. Powinien, bo to jedna z misji gamingowych zestawów. W innym przypadku można przecież sięgnąć po typowe słuchawki do odsłuchu muzyki.
Właśnie, muzyka - sądziłem, że skoro basy nie zostały przesadnie podkręcone, premię dostanie wokal.
Niestety, tak nie jest. Wysokie tony brzmią poniżej oczekiwań. Taneczne, porywające We Are Young sprawdza się w refrenie tak kiepsko, że miałem ochotę przełączyć się na tradycyjne głośniki. Gdy zapotrzebowanie na wokal jest wysokie, a artysta wyciska z płuc ile dała matka natura, powstaje nieprzyjemna mizeria. Pasma zaczynają na siebie nachodzić, a dźwięk traci na ostrości.
Teraz największa zagadka - na tle kiepskiego wokalu i przeciętnych basów zadziwiająco dobrze brzmią werble - inne niskie tony, które pięknie rozchodzą się w nausznikach. Są płytkie, ale szerokie i z długim pogłosem, czyli dokładnie takie, jakie być powinny. Podczas gdy basy lubią zabuczeć, werble są ostre i wyraźne. Aż czuć te sprężyny. Myślałem, że to wina kompresji, lecz efekt powtarza się przy innych plikach HiFI oraz rozmaitych gatunkach muzycznych.
Trudno sprecyzować, dla kogo jest model Corsair HS50. Wiem za to, dla kogo nie jest.
Jeżeli lubicie, gdy w nausznikach spadają gromy, to nie jest sprzęt dla was. Jeśli chcecie widzieć przez ściany w strzelaninach, oczywiście za pomocą kierunkowej sceny, lepiej zaopatrzyć się w droższy zestaw Audio 3D. Odsłuch hip-hopu, drum’n’base i innych kawałków nastawionych na solidny bas również nie powala. W tym wszystkich rolach słuchawki spiszą się poniżej oczekiwań osób, które miały do czynienia ze średnią półką. Klientów wiedzących, że sprzęt w tej cenie może grać lepiej.
Corsair HS50 kosztuje około 250 zł. Za niewiele więcej można nabyć Arctisy trójki lub HyperX Cloud. W starciu z tymi dwoma rywalami Korsarze pójdą na dno. Gdyby na polskim rynku obowiązywała amerykańska cena 49 dol., bylibyśmy w zupełnie innej rzeczywistości. Wtedy HS50 stanowiłby naprawdę akceptowalny wybór z gatunku tych najbardziej budżetowych. Tak jednak nie jest.
Największe zalety:
- Bardzo wytrzymałe
- Zadziałają z PC/konsolą/urządzeniami mobilnymi
- Wygodne i dobrze tłumiące dźwięki z otoczenia
- Przycisk wyłączania mikrofonu
- Przystępna cena (250 zł)
Największe wady:
- Nieco droższa konkurencja jest znacznie lepsza
- Niczym się nie wyróżniają, pozbawione charakteru
- Kabla nie odczepimy, nie jest w oplocie
- Kiepski wokal, mizeria na wyższych tonach
- Zaskakująco słabo podkręcone basy, niezbyt kinowe doświadczenie
Corsair HS50 to typowe słuchawki z kategorii „OK, ale nic więcej“. Nie wzbudzają żadnych emocji. Nie zapadają w pamięci. Nie posiadają żadnej wyróżniającej cechy. Jeżeli nie macie żadnego zestawu dźwiękowego, a Korsarzy znaleźliście pod choinką, powinniście być zadowoleni. Jeśli jednak znacie możliwości nieco droższej konkurencji, pozostańcie przy tym, co już posiadacie.