REKLAMA

Złotówki już na Steam! Przelicznik jest korzystny, więc inne sklepy powinny teraz obniżyć ceny

Wchodząc na główną stronę sklepu Steam niemal wszystko wygląda po staremu. Dopiero klikając w konkretną ofertę można dostrzec, że coś się jednak zmieniło. W dodatku z korzyścią dla gracza. Na platformie Valve pojawiły się złotówki, a wraz z nimi stosunkowo korzystny przelicznik dla polskiego klienta.

Złotówki już na Steam! Przelicznik jest korzystny dla gracza
REKLAMA
REKLAMA

Złotówki pojawiły się przy masie mniej i bardziej znanych gier wideo. Od niezależnych indyków, przez kultowe klasyki z dawnych lat, na głośnych hitach tegorocznej jesieni kończąc. Większość wydawców z chęcią sięgnęło po złotego, chociaż wciąż nie wszyscy zauważyli istnienie naszej waluty. Pomimo ociągania maruderów zachodnie ceny w większości zostały przeliczone na złotówki, przy całkiem korzystnym kursie.

Zdaje się, że punktem odniesienia dla wielu polskich cen jest dolar, nie euro. To kapitalna wiadomość.

My Europejczycy od zawsze byliśmy poszkodowani, jeżeli chodzi o ceny gier wideo. Światowi dystrybutorzy i wydawcy z jakiegoś powodu założyli, że jeden dolar amerykański jest równy jednemu euro. Trzymają się tego po dziś dzień. Siła nabywcza obu tych walut jest jednak inna. Za jedno euro kupimy w Polsce więcej niż za jednego dolara. Sprowadzając ceny do równania dolar = euro, mieszkańcy Starego Kontynentu od zawsze płacili więcej za te same produkty, co Amerykanie. Euro jest droższe niż dolar, więc polski gracz zmuszony kupić grę za 60 euro zapłaci więcej, niż gdyby miał ją kupić za 60 amerykańskich dolarów.

Dlatego kapitalną wiadomością jest to, że dystrybutorzy za punkt odniesienia dla części polskich cen wzięli dolara, nie euro. Złotówki są przeliczane po kursie północnoamerykańskiej waluty, co daje nam wymierne oszczędności. Wyliczył to redaktor serwisu Gamezilla. Według niego jeszcze wczoraj za Counter-Strike: Global Offensive musieliśmy zapłacić około 59 zł (po przeliczeniu z 14 euro). Dzisiejsza cena to z kolei 53 złote. Popularny edytor Gary’s Mod do wczoraj kosztował 42 zł (10 euro). Dzisiaj wydawca chce za niego 36 zł.

 class="wp-image-613945"

Niestety, w przypadku droższych i nowszych tytułów przelicznik przestaje działać na korzyść polskiego klienta. Polskie oraz europejskie ceny zaczynają się wyrównywać. Ba, w przypadku niektórych tytułów, jak na przykład Total War: Warhammer II, gracze muszą zapłacić o kilkadziesiąt groszy więcej. To dopiero pierwsze godziny polskiego złotego na platformie Steam, ale ogólna zasada wydaje się na ten moment następująca – im starsza, bardziej niezależna lub kultowa produkcja, tym lepiej dla polskiego portfela. Można zaoszczędzić parę złotych.

Wpływ złotówki na Steam sprawia, że inni sprzedawcy zaczynają się nerwowo wiercić.

Pierwszy wyszedł przez szereg GOG.com, otwarcie odnosząc się do sytuacji. Włodarze świetnej platformy z klasykami gier wideo dostosowanymi do najnowszych systemów operacyjnych postawili sprawę jasno. W oficjalnym komunikacie informują, że zdają sobie sprawę z nieco tańszych cen niektórych tytułów z ich biblioteki na Steam. Dlatego dokładają wszelkich starań, aby dopasować własną ofertę do nowej rzeczywistości. Raptem kilka dni temu administratorzy GOG.com stworzyli nową kategorię cenową – 9,99 zł – skrojoną typowo pod polskie portfele. Niewykluczone, że sprzedawca jeszcze bardziej zejdzie z ceny.

REKLAMA

Szkoda, że w przypadku wielkich, głośnych i nowych produkcji jest inaczej. Tutaj albo wydawcy korzystają z euro jako punktu odniesienia, albo rekompensują sobie ewentualne straty z przewalutowania dolara, dodając kilkanaście złotych do ceny końcowej. Jeżeli to pierwsze – wszystko zostaje po staremu. Jeśli to drugie – mówimy o sięganiu do polskich portfeli nie tylko po złotówki za grę, ale również oszczędności, które powinny zostać w kieszeni klienta. Ot, taka forma „podatku” od płacenia polskim złotem.

Co by się nam od tej dobroci nie poprzewracało w głowach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA