Mój następny komputer może być gamingowym laptopem
Mówiąc o komputerze dla gracza większość z nas ma na myśli skrzynkę stojącą obok biurka. To jednak się zmienia, ponieważ laptopy do gier cieszą się coraz większą popularnością. Sam kiedyś poważnie rozważałem kupno takiej maszyny i teraz robię to ponownie.
Tylko w 2016 roku na całym świecie sprzedano 4,5 miliona sztuk tego typu urządzeń, a kończącym się już powoli 2017 roku branża ma odnotować wzrost na poziomie nawet 15%. Jest to o tyle zaskakujący wynik, że na rynku komputerów panuje recesja. Ogólna sprzedaż pecetów w końcu leci na łeb na szyję i jedyną rozwijającą się gałęzią tego biznesu są właśnie modele dla graczy.
Wynika to z bardzo prostej przyczyny. Domowy PC sprzed około dekady nadal ma wydajność wystarczającą do wykonywania podstawowych zadań, takich jak praca biurowa, konsumpcja multimediów, komunikacja oraz przeglądanie sieci. Komputer dla graczy trzeba będzie wymienić co 3-4 lata, żeby cieszyć się nowymi grami.
Czy laptopy do gier są drogie?
W sieci można znaleźć mnóstwo opinii mówiących, że są one maszynami nieopłacalnymi, że nie warto ich kupować. Fani stacjonarek często zestawiają ceny gamingowych notebooków z gotowymi konfiguracjami podzespołów, które cyklicznie przedstawiają serwisy poświęcone tematyce sprzętowej.
Takie porównania są jednak, tak po prostu, niesprawiedliwe, ponieważ gotowe zestawy praktycznie nigdy nie zawierają obudowy, peryferiów, systemu operacyjnego, monitora oraz akumulatora, który podtrzymuje pracę peceta. A przecież laptop jest wyposażony w te wszystkie elementy.
Jaka jest różnica cenowa między komputerem przenośnym i stacjonarnym?
Weźmy na ten przykład Asusa RoG GL503, który kosztuje 4299 zł. Na jego specyfikację składa się czterordzeniowy procesor Intel Core i5-7300HQ, 8 GB RAM, HDD 1 TB oraz karta graficzna GeForce GTX 1050 2 GB. Ma też 15,6-calowy ekran Full HD oraz system Windows 10 Home. Model ten wystarcza do uruchamiania większości gier w rozsądnych (ale nie maksymalnych!) ustawieniach graficznych i rozdzielczości FullHD.
Porównajmy do niego zestaw z czterordzeniowym procesorem Intel Core i3-8100, płytą MSI Z370-A PRO, 2 x 4 GB RAM HyperX 2666 CL15, kartą graficzną GeForce GTX 1050 2 GB, dyskiem twardym Toshiba P300 1 TB, zasilaczem SIlentiumPC Vero L2 500W. Jego cena to w chwili pisania tego tekstu około 2400 zł. Prawie dwa razy mniej! Różnica jest olbrzymia.
Jednak gdy doliczymy do niego rozsądną obudowę (min. 150 zł), peryferia (min. 150 zł), najtańszy monitor 21,5” Full HD (350 zł) oraz system operacyjny Windows 10 Home (400 zł), jego cena wzrośnie do ponad 3400 zł. A nie dodaliśmy tu kamery internetowej, modułów łączności bezprzewodowej oraz akumulatora typu UPS. Dobrane przez nas elementy też nie są najlepszej jakości, na taki monitor warto byłoby wydać dwa razy więcej. Różnica nadal jest spora, ale jest znacznie mniej bolesna niż na początku.
Drożej już było.
Nadal uważacie, że laptopy dla graczy są drogie? Zatem przypomnijcie sobie, co działo się kilkanaście lat temu. W 2000 roku rodzice kupili mi pierwszego PC-ta. Była to niezbyt wyszukana maszyna wyposażona w procesor Celeron 500 MHz, 64 MB RAM, dysk twardy 10 GB oraz kartę graficzną Nvidia Riva TNT2 M64. Nie zabrakło tu też brzydkiej, kremowej obudowy, zasilacza z czarnej listy i systemu operacyjnego niewiadomego pochodzenia.
Ten niezbyt szybki sprzęt kosztował 4000 zł. Może wydawać się, że jest to niewiele, ale wówczas przeciętne wynagrodzenie wynosiło nieco ponad 1920 zł brutto. Teraz jest grubo ponad dwa razy większe i wynosi około 4300 zł brutto. To wystarczy do przedstawienia różnicy, jaka się dokonała na przełomie lat.
Dzisiaj za około 6000 zł możemy mieć laptopa wyposażonego w procesor Core i7, 16 GB RAM i kartę graficzną GeForce GTX 1060. W swojej ofercie taką maszynę ma każdy szanujący się producent. Jest to sprzęt, który pozwoli na uruchamianie gier w najwyższych lub prawie najwyższych ustawieniach graficznych i rozdzielczości FullHD. Czyli w ustawieniach wystarczających nawet bardzo wymagającym graczom. Jasne, kwota ta nie jest mała, ale nawet taki bardzo mocny sprzęt jest bardziej przystępny cenowo niż kiepska nawet jak na tamte czasy maszyna kilkanaście lat temu. Jesteśmy szczęściarzami, że żyjemy w tych czasach.
Nie tylko wydajność, nie tylko cena.
Jak widać, ceny notebooków dla graczy nie są takie złe. Można zatem pomyśleć, że najważniejszą zaletą komputera stacjonarnego jest możliwość swobodnej wymiany podzespołów, ulepszania go kawałek po kawałku. Oczywiście jeżeli ktoś ma na to czas. Ja nie mam, więc, ponownie, laptop do gier (lub gotowy zestaw) będzie w moim przypadku lepszym wyborem.
Jednak nawet ta konfigurowalność ma swoje słabe strony. Rosnąca wartość kryptowalut sprawiła, że popyt na karty graficzne gwałtownie wzrósł, tak jak ich ceny. Ten specyficzny problem dotknął też laptopów dla graczy, ale w znacznie mniejszym stopniu. W końcu kopacze kryptowalut nie kupują laptopów.
Najważniejsza zaleta notebooków dla graczy to jednak mobilność. Komputera stacjonarnego nie możemy włożyć do plecaka i pójść z nim do znajomych na sesję sieciowej strzelaniny. To znaczy, oczywiście, że możemy to zrobić, sam pamiętam jak w okolicach 2005 roku woziłem swój stacjonarny PC i monitor kineskopowy autobusem, ale jest to rozwiązanie znacznie mniej wygodne od włożenia do torby laptopa.
Małe rozmiary docenią też osoby z jedno lub dwupokojowym mieszkaniem, które nie chcą zagracać sypialni lub salonu ogromnym biurkiem i stojącą pod nim skrzynką. Jeżeli ktoś ma oddzielny pokój do pracy, stacjonarka na bank nie będzie przeszkadzać mu i jego drugiej połówce. Jednak dla osób, które nie mają tak dobrej sytuacji mieszkaniowej prawdopodobnie będą bardziej zadowolone z laptopa, który nie zajmuje cennego miejsca, a po zakończonej partyjce w ulubionej grze można schować go pod łóżkiem lub w szufladzie.
Dodatkowo, laptopy do gier nie służą tylko do gier.
Wydajne podzespoły i kompaktowe rozmiary sprawiają, że to świetne maszyny do skomplikowanych zadań, takich jak wykonywanie obliczeń inżynierskich, obróbka grafiki i montaż filmów. We wszystkich zastosowaniach, w których typowy PC okaże się za słaby.
Studiowałem na politechnice i doskonale wiem, że osoby posiadające laptopa gamingowego miały ogromną przewagę nad innymi studentami.Mogły kończyć projekty bezpośrednio na zajęciach lub przed konsultacjami. To było kluczowe, gdy chwilę przed oddaniem projektu znajdowało się w nim spory błąd. A tak działo się mniej więcej... zawsze.
Laptopy do gier to też ulubione maszyny YouTuberów.
Przykładów nie trzeba szukać daleko, są na technologicznym poletku. Mój znajomy, Robert Nawrowski, wielokrotnie zachwycał się tym, że szybki komputer przenośny pozwala mu szybko montować materiały z dowolnego miejsca na ziemi: nie tylko swojego domu, ale też hotelu lub pociągu. W redakcji Spider’s Web też mamy taką potężną maszynę, Acera Predator 17", która jeździ z nami na najważniejsze imprezy i pomaga w szybkim tworzeniu materiałów wideo.
Robert w rozmowie ze mną zwrócił uwagę na bardzo dobre systemy chłodzenia, dzięki którym komputer nie przegrzewa się nawet pod dużym obciążeniem. Do tej pory nie zwracałem na ten aspekt większej uwagi, ale zauważyłem to m.in. w testowanym ostatnio przeze mnie modelu Asus RoG GX501 Zephyrus. Po rozłożeniu go w dolnej części obudowy pojawia się spora szpara, dzięki której chłodzenie radzi sobie z utrzymaniem rozsądnej temperatury podzespołów.
W tym modelu jest to szczególnie istotne, ponieważ jest to sprzęt z serii Max-Q stworzonej przez Nvidię, tą od kart graficznych GeForce. Firmie tej udało się zaprojektować platformę mobilną, która pozwala producentom tworzyć bardzo lekkie i cienkie komputery wyposażone najlepsze możliwe karty graficzne. Powinniście bowiem wiedzieć, że mobilne GPU nie odbiegają już pod względem mocy od swoich stacjonarnych odpowiedników. Nie ma tu krzty przesady.
Reasumując, laptopy do gier nie są złe.
Może faktycznie nie należą do najtańszych sprzętów, ale nie są tak drogie, jak mogłoby się wydawać. Poza tym mocno nie odstają od mocnych, stacjonarnych komputerów pod względem wydajności i można ich używać w praktycznie każdych warunkach. I moim zdaniem są to powody, dla których warto wydać na taką maszynę trochę więcej niż na sporą skrzynkę stojącą pod biurkiem. Dlatego sam to poważnie rozważam.