Cudowne akcesorium do iPhone'a wykryło raka? Ta historia jest zbyt piękna...
Wykrył sobie raka iPhone'em - no sami przyznacie, że to bardzo sensacyjny temat. Sam nagłówek przyciąga wzrok, a historia jest jeszcze lepsza. Jak dla mnie momentami aż za dobra, dlatego wybaczcie mój sceptycyzm.
W pierwszym akapicie wypada od razu wyprostować wszystkie nieścisłości. Nie iPhone'em, tylko urządzeniem o nazwie iQ firmy Butterfly. I nie zwykły użytkownik, tylko człowiek z wykształceniem medycznym, który - żeby było jeszcze lepiej - kilka miesięcy temu zaczął pracować dla amerykańskiego producenta tego urządzenia. Nieprawdopodobny zbieg okoliczności.
Ultradźwięki towarzyszą medycynie od ponad połowy wieku.
O badaniu USG słyszeli zapewne wszyscy. Skrót ten podchodzi od ultrasonografii, czyli od badania pacjenta za pomocą fal dźwiękowych. Co ciekawe, pierwsze ultrasonografy nie miały nic wspólnego z medycyną. Wymyślono je w celu wykrywania wad i niedoskonałości w różnych stopach metali wykorzystywanych w przemyśle ciężkim.
Dość szybko okazało się, że dzięki falom ultradźwiękowym możemy zajrzeć nie tylko w głąb szyny kolejowej, ale również we wnętrze człowieka. I to bez potrzeby otwierania go nożem, dzięki czemu lekarze mieli więcej czasu dla siebie. Pierwsze próby związane z zastosowaniem medycznym odbyły się zaraz po zakończeniu II WŚ. Na początku lat 50. z USG coraz częściej korzystali lekarze zajmujący się położnictwem, badaniem guzów piersi, czy poszukiwaniem kamieni w pęcherzach i w nerkach.
Dzisiaj nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie szpitala bez chociaż jednego ultrasonografu. Przez te kilkadziesiąt lat udało nam się stworzyć o wiele dokładniejsze urządzania, jednak zasada ich działania pozostaje niezmienna. Emiter (czyli ta dziwna słuchawka, którą na filmach lekarze przykładają do brzucha ciężarnych kobiet) wysyła fale ultradźwięków o określonej częstotliwości, które rozchodzą się po naszych tkankach, odbijają się od nich i wracają do odbiornika. W ultrasonografii medycznej korzysta się z częstotliwości o zakresie ok. 2-50 MHz. Ultradźwięki w maszynach do USG generowane są przez impulsy elektryczne, z wykorzystaniem piezoelektryków.
Butterfly iQ to jedno z najmniejszych urządzeń USG na świecie.
Butterfly iQ to taki mikro-aparat USG, który zamiast zajmować sporą przestrzeń w gabinecie lekarskim mieści się do kieszeni, a do działania potrzebuje podłączenia do smartfona. Urządzenie jak na razie współpracuje tylko z telefonami marki Apple, w przyszłości ma się to jednak zmienić.
iQ to dość świeży produkt, który dopiero niedawno otrzymał atest amerykańskiej Agencji Żywności i Leków (FDA). Z testów agencji rządowej wynika, że iQ może być stosowany w 13 rodzajach badań USG - po szczegóły na ten temat odsyłam tutaj.
Jest to też pierwszy ultrasonograf oparty na półprzewodnikach dostępny na rynku amerykańskim. Dzięki temu kosztuje tylko 1900 dol. W porównaniu do innych mobilnych urządzeń tego typu jest to bardzo niska cena. Jego bezpośredni konkurent, Philips’s Lumify, kosztuje trzy razy tyle (i zamiast półprzewodników wykorzystuje kryształy do "łapania" powracających ultradźwięków).
Niższa cena oznacza też niższą jakość. John Kendall, jeden z doradców medycznych firmy Buttefly przyznaje, że obraz USG generowany przez iQ nie jest aż tak szczegółowy, jak w przypadku o wiele droższych rozwiązań. Kendall dodaje jednak, że przy takiej cenie iQ to i tak świetny kompromis, na który będzie mogło pozwolić sobie bardzo wielu ludzi.
Na to liczy zresztą Jonathan Rothberg, założyciel i CEO Butterfly. Niska cena oznacza niską marzę. Niska marża z kolei oznacza, że firma musi sprzedać dużo egzemplarzy swojego mobilnego USG, żeby na całym przedsięwzięciu zarobić. Historia o tym, że ktoś dzięki iQ odkrył odpowiednio wcześnie złośliwy nowotwór, na pewno by tę sprzedaż napędziła.
iQ debiutuje na rynku i od razu ratuje komuś życie. Przypadek?
I właśnie tak się stało. John Martin, który kilka miesięcy wcześniej zaczął pracę w Butterfly na stanowisku naczelnego lekarza firmy (chief medical officer) odkrył na swojej szyi niepokojące zgrubienie. Jako pracownik Butterfly dysponował oczywiście dostępem do iQ, dzięki podejrzanemu miejscu na swojej szyi przyjrzał się dokładniej.
— Wiedziałem, że mam kłopoty - powiedział Martin, kiedy spytano go o to, jak zareagował na obraz ze swojego mobilnego urządzenia USG. Zaraz po wykryciu przeszedł on 5,5 godzinną operację, podczas której pozbyto się większości komórek nowotworowych. Zaraz po tym trafił na radioterapię. Aktualnie jego życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo.
Obrazek malowany przed naszymi oczami jest wręcz cudowny.
Zobacz, oto tani przyrząd, który wykryje u Ciebie raka, zanim będzie za późno. True story. Przydarzyło się to naszemu pracownikowi, może przydarzyć się i wam. Mamy dowody na to, że iQ działa. A w przyszłości dołożymy do iQ sztuczną inteligencję, żebyście zawsze mieli własnego diagnostę pod ręką! No nie brzmi to pięknie? Kilkaset tysięcy amerykańskich hipochondryków zapewne już teraz chce go kupić.
A ja siedzę i myślę sobie. Co byłoby, gdyby guz Martina nie był wyczuwalny pod palcami? Czy w takim wypadku pokusiłby się o dokładne zbadanie siebie samego przy pomocy tego mobilnego urządzenia? Czy samo urządzenie równie skutecznie poradzi sobie z wykryciem np. raka piersi u kobiet i innych, najczęściej występujących nowotworów?
No i to samodzielne wykrycie raka u jednego z pracowników Butterfly i decyzja, żeby pochwalić się tym w mediach? Z całym szacunkiem do Johna Martina, ale naprawdę mam ogromny problem, żeby uwierzyć w taki zbieg okoliczności.