REKLAMA

Moja ulubiona mysz doczekała się kompletnej przebudowy. SteelSeries Sensei 310 - recenzja Spider’s Web

Piękny, aluminowy oraz błyszczący SteelSeries Sensei to moja ulubiona mysz przewodowa ze średniej półki. Popularny model doczekał się gruntownego odświeżenia. Zmieniono zarówno wygląd, jak i podzespoły. Modyfikacji jest tak wiele, że początkowo w ogóle nie dostrzegałem dawnego Mistrza w nowym modelu.

Recenzja SteelSeries Sensei 310 - Mistrz doczekał się przebudowy
REKLAMA
REKLAMA

Z daleka SteelSeries Sensei 310 w niczym nie przypomina swojego poprzednika. Gryzoń ma inny kolor. Inną powierzchnię. Inną fakturę. Opływowe oraz anodyzowane aluminium ustąpiło miejsca chropowatemu, czarnemu plastikowi. Ma to swoje wady i zalety. Plusem jest większa przyczepność dłoni. Spocone, zmęczone palce mogły się zsuwać z błyszczącego poprzednika. Teraz zawsze są na odpowiednim miejscu, pomimo wielu godzin przed komputerem. Minusem jest za to brak tego przyjemnego, odświeżającego zimna, które czujemy podczas kontaktu skóry z aluminium.

 class="wp-image-586449"

Bez metalowego wykończenia nowy gryzoń stał się zadziwiająco… zwyczajny. Prosty. Nijaki.

SteelSeries Sensei 310 nie wyróżnia się tak jak jego poprzednik. Jest znacznie skromniejszy, pomimo wyraźnie lepszych parametrów. Dla wielu nowy wygląd może być zaletą. Sam muszę przyznać, że tęsknię za odważniejszym designem poprzedniej wersji myszy. Dawny Sensei wyróżniał się spójnością bryły, wspólną powierzchnią grzbietu oraz przycisków, a także specyficzną, „rozpikselowaną” nakładką na diodę LED. Brakuje mi tego.

Producenci urządzenia wykastrowali je z dolnego panelu LED, na którym mogliśmy ustawić własny podpis (przydatne podczas LAN-Party), a także podświetlenia przycisku zmiany CPI. Wyżłobienia rolki przestały być idealnie poziome, a przez grzbiet przebiega teraz wyraźna linia, oddzielająca LPM oraz PPM od przycisku CPI. Osobne przyciski mechaniczne zaprojektowane przez Omron mają w ten sposób zyskać na żywotności, gwarantując ponad 50 mln kliknięć.

LPM oraz PPM są teraz nieco węższe, pomimo dokładnie takiego samego kształtu starego oraz nowego Sensei. Dla osób o dużych i szerokich (albo po prostu tłuściutkich) palcach będzie to kolejna zmiana in minus. Na szczęście przyciski zachowują się wzorowo. Dokładnie tak, jak w poprzednim modelu. Nawet mechaniczny dźwięk jest bardzo podobny, pomimo innego materiału grzbietu. SteelSeries Sensei 310 zapewnia świetne sprężenie zwrotne i jest bardzo wygodne podczas używania. Bryła posiada doskonały kształt, chociaż dłoń nie spoczywa na niej aż tak przyjemnie, jak na aluminiowym poprzedniku.

 class="wp-image-586438"

Oczywiście odświeżona wersja gryzonia to również zmiany na plus. Taką jest niezwykle przyjemne ogumienie po bokach Sensei 310. Miła dla opuszka faktura, ciekawe wzornictwo oraz niska sprężystość materiału to wszystko przemyślane decyzje, które dają naprawdę solidny efekt końcowy.

Prawdziwą gwiazdą SteelSeries Sensei 310 ma być nowy sensor optyczny TrueMove3.

Producent chwali go hasłem reklamowym „jeden do jednego”, zapewniając o braku akceleracji sprzętowej oraz interpolacji. Oznacza to, że każdy ruch sensora wykonany na stole lub podkładce przenosi się do świata gry w skali 1:1. W zależności od ustawień CPI, kursor zawsze pokonuje dokładnie tyle samo pikseli na każdy jeden cal ruchu sensora. Szybkość myszy nie ma znaczenia, a natychmiastowe poruszenie gryzoniem nie sprawia, że kursor pokonuje większy dystans, niż gdybyśmy wykonywali spokojny ruch.

Dla semi-profesjonalnych oraz profesjonalnych graczy ma to kluczowe znaczenie. Akceleracja oraz interpolacja zapewnia mniejszą precyzję. Zmniejsza ponadto dokładność tak zwanej pamięci mięśniowej. Gdy wykonujemy nagłe obroty postaci o 180 stopni z włączoną akceleracją, kursor za każdym prłpiruetem znajdzie się w nieco innym miejscu. Bez akceleracji powinien lądować w dokładnie tym samym punkcie. Pozwala to realizować ruchy z pogranicza podświadomości, „czując” celownik tam, gdzie ten dopiero pojawi się za kilkadziesiąt setnych sekundy.

 class="wp-image-586435"

Będąc przy czułości, optyczny TrueMove3 w SteelSeries Sensei 310 podwaja wartość względem poprzednika. Gracz może ustawić wartość CPI z przedziału 100 - 12000. Skoki czułości wynoszą 100 CPI, a oprogramowanie pozwala zapisać dwie wartości, między którymi przełączamy się swobodnie za pomocą dedykowanego, ale niezbyt wygodnego przycisku. Chociaż na rynku istnieje coraz więcej myszek z wartościami 16000 CPI, tak wysoka czułość to sztuka dla sztuki. Rozwiązanie, z którego skorzystają co najwyżej graficy pracujący na kilku gigantycznych ekranach jednocześnie.

Przeciętni gracze, sieciowi weterani oraz e-sportowi zawodowcy toczą boje w przedziałach między 400 - 1000 CPI. Przy tych wartościach nowy sensor optyczny SteelSeries jest ostry jak brzytwa, precyzyjny i całkowicie wolny od smużenia. Odstępstwa i wypaczenia trajektorii zaczynają się dopiero powyżej 10000 CPI. To wartość, której żaden fan gier wideo nie będzie stosował, licząc na realne sukcesy podczas sieciowej rywalizacji. Z perspektywy gracza TrueMove3 spełnia wszystkie wymogi i jest stuprocentowo niezawodny. Do tego działa zaskakująco dobrze nawet bez podkładki.

Do tego SteelSeries zapewnia świetne wsparcie od strony systemowej.

Sensei 310 posiada wbudowany procesor ARM. Dzięki niemu gracze preferujący akcelerację przerzucą dodatkowe obliczenia na myszkę. Odciąża to podzespoły komputera oraz redukuje ewentualne opóźnienia. Co ważniejsze, obecność procesora pozwala zapisać funkcje przycisków, preferowany styl podświetlenia LED, profile czułości, a nawet makra bezpośrednio w pamięci urządzenia. Oznacza to, że biorąc SteelSeries Sensei 310 na LAN Party lub miejski turniej e-sportowy, mamy zabezpieczoną całą konfigurację. Podłączamy sprzęt do gniazda USB i gotowe - wszystko zostaje po staremu.

W przeciwieństwie do innych producentów urządzeń peryferyjnych, SteelSeries Engine 3 jest aktywnie wspierane nie tylko na systemie Windows, ale również MacOS. To świetna wiadomość dla tych wszystkich, którzy lubią odpalić Counter-Strike: Global Offensive, World of Warcraft, Diablo III, Days of Infamy czy League of Legends na MacBooku.

 class="wp-image-586445"

Wszystko to sprawia, że mam niezwykle trudny orzech do zgryzienia. Z jednej strony SteelSeries Sensei 310 to trwalsze przyciski mechaniczne, lepszy sensor optyczny, pewniejszy chwyt, mniejsza waga oraz świetnie gumowe boki. Z drugiej, zabrakło kapitalnego aluminiowego chłodzenia oraz stylowej, spójnej bryły znanej z poprzedniego modelu. Do tego producent zrezygnował z oplotu wokół kabla. Te potknięcia sprawiają, że w przedziale cenowym do 300 złotych SteelSeries Sensei 310 ma naprawdę groźnych konkurentów. Zwłaszcza po stronie Razera oraz Zowie.

Nowy Mistrz nie góruje nad konkurencją tak, jak kiedyś robił to jego poprzednik. Rywale go dogonili, a każdy gracz musi dokonać naprawdę ciężkiej decyzji, decydując się na zakup gryzonia w średniej półce cenowej. Inwestując w SteelSeries Sensei 310 na pewno będziecie zadowoleni, bo mysz spełnia wszystkie oczekiwania semi-profesjonalnych wyjadaczy. Niestety, gdyby nie kilka dyskusyjnych decyzji producenta, bylibyście zadowoleni jeszcze bardziej.

Największe zalety:

  • Dobra cena - 279 złotych
  • Rewelacyjny kształt bryły, odpoczynek dla dłoni
  • Bardzo dobre mechaniczne LPM i PPM
  • Nowy sensor pozwala na więcej, niż potrzebuje gracz
  • Boki nareszcie dostały ogumienie
  • Świetne wsparcie ze strony oprogramowania, również na MacOS
  • Pewny chwyt

Największe wady:

REKLAMA
  • Zabrakło aluminiowego, przyjemnie chłodzącego grzbietu
  • Przycisk zmiany CPI jest niewygodny
  • Zabrakło oplotu wokół kabla
  • Nie ma ekranu LED z podpisem na spodzie urządzenia
  • Nowy Sensei stracił na elegancji oraz oryginalności

WAŻNE: Równocześnie z premierą SteelSeries Sensei 310 na sklepowych półkach pojawił się również model SteelSeries Rival 310. W praktyce obie myszki są dokładnie takie same. Mają ten sam sensor, przyciski mechaniczne, wykończenie, rozłożenie przycisków, procesor i tak dalej. Różnica polega na tym, że Sensei jest gryzoniem uniwersalnym, podczas gdy Rival to mysz profilowana. Oba urządzenia są sprzedawane w tej samej cenie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA