Efekt Motyla po polsku. Get Even staje się lepsze, im dłużej w nie grasz - recenzja Spider’s Web
Myślisz, że przeszedłeś grę. Docierasz do „zakończenia”, prawie wszystko staje się jasne i nagle BAM - okazuje się, że Get Even jest dopiero w połowie swojej drogi, a ty dostajesz zupełnie nowe narzędzia i metody rozgrywki. Z reguły jest tak, że im dalej jesteś w kampanii, tym nudniejsza i bardziej monotonna się staje. Polska produkcja działa zupełnie na odwrót.
Get Even to dzieło gliwickiego studia The Farm 51. Polacy mają w swoim portfolio FPS-y NecroVision oraz Painkiller Hell & Damnation, ale to właśnie Get Even jest ich najbardziej ambitnym i oryginalnym projektem. Pierwszoosobowa strzelanina wykorzystuje technologię fotogrametrii, przenosząc elementy z prawdziwego świata do świata wirtualnego, Ma to zapewniać niespotykany poziom szczegółowości. No, przynajmniej w teorii. W praktyce wyszło troszeczkę gorzej.
[gallery link="file" ids="575326,575325,575324"]
Z fotogrametrii korzystają tak powalające wizualnie tytuły jak Battlefront, Battlefield 1 czy The Vanishing of Ethan Carter. Gliwickie Get Even prezentuje się odczuwalnie gorzej na tle tych produkcji, czego powodem może być nieco już archaiczny silnik wideo. Gra powstała na Unreal Engine 3. Co za tym idzie, nie korzysta z najnowszych graficznych fajerwerków, a do tego rozdzielczość części z obiektów w wersji konsolowej pozostawia wiele do życzenia.
Chociaż Get Even nie dostarcza niezapomnianych widoków na otwartych przestrzeniach, świetnie spisuje się w ciasnych wnętrzach.
Gdy po raz pierwszy wszedłem do zrujnowanego magazynu, którego zdjęcia możecie zobaczyć poniżej, odebrało mi mowę. W takich sytuacjach gliwicka gra wygląda niesamowicie. Zjawiskowo. Rewolucyjnie wręcz. Uczucie głębi lokacji, poziom jej wiarygodności… niemalże czułem, jak kurz unoszący się w powietrzu wpadał do moich nozdrzy. Efekt jest kapitalny. Gdyby podobny poziom został zachowany podczas całości rozgrywki, mówilibyśmy o jednym z najbardziej przekonujących światów w całej historii gier wideo!
Niestety, jedynie część wnętrz została oparta o technologię fotogrametrii. Inne budynki, zwłaszcza te w których odbywa się intensywna wymiana ognia, to już w stu procentach fikcyjne dzieło producentów poziomów. Od razu się to czuje. Takie obszary odcinają się sterylnością, mniejszą liczbą dekoracji, brakiem „testamentu życia” pozostawionego na obiektach codziennego użytku. Po zakosztowaniu dobrze zrealizowanej fotogrametrii taka sztuczność od razu bije po oczach.
Nie grafika, a nietuzinkowa rozgrywka jest jednak najważniejszym wyznacznikiem oryginalności w Get Even.
Budzisz się w opuszczonym zakładzie psychiatrycznym. Nie wiesz, kim jesteś. Nie pamiętasz, co robiłeś. Ktoś założył ci na głowę dziwne ustrojstwo, dzięki któremu możesz odwiedzać fragmenty własnych wspomnień, przechodząc „kurację” pod czujnym okiem tajemniczego obserwatora. Podróżujesz między szpitalem oraz miejscami z przeszłości, starając się ułożyć z tych losowo rozrzuconych puzzli coś sensownego. Cały problem polega na tym, że nic się do siebie początkowo nie klei.
Gliwiccy producenci w przeciekawy sposób podeszli do materii wspomnień. W ich grze fragmenty przeszłości nie są kliszami filmowymi, ale elastycznym materiałem podatnym na pracę naszego mózgu. Daje to niesamowite możliwości. Takie jak na przykład budowanie osłon terenowych w czasie rzeczywistym, manipulując materią przeszłości. W niektórych miejscach możemy sobie pomyśleć, że „tutaj stała betonowa osłona” i ta wyrasta na naszych oczach, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Świetny pomysł.
Zadaniem gracza jest dbanie o integralność obrazów z przeszłości. Dlatego intensywne strzelaniny, których nie było w rzeczywistości, mogą uszkodzić pasmo wspomnień. Gracz musi również eksplorować otoczenie w poszukiwaniu solidnych, niepodważalnych danych, zobrazowanych pod postacią zdjęć, wydruków, zapisków i innych dokumentów. Znalezienie ich wszystkich jest kluczowe, chociaż twórcy nie wymagają tego do ukończenia gry. Jeżeli jednak chcecie odblokować właściwe zakończenie, wciskanie nosa w każdy ciemny zakamarek powinno wejść wam w krwiobieg.
Na szczęście do wszystkich już odkrytych wspomnień mamy potem swobodny dostęp ze specjalnego miejsca w naszej pamięci.
Na wielkich tablicach możemy podejrzeć, ile dokumentów zabrakło nam do pełnego, 100-procentowego przypomnienia sobie danego wspomnienia. Nagrodą za zebranie kompletu danych jest nie tylko satysfakcja kolekcjonera oraz lepsze zakończenie, ale również specjalne kody do zamków, za którymi zyskujemy dostęp do potężniejszych odmian broni palnej.
Wszystkie pukawki są oparte o ciekawą konstrukcję CornerGuna - przełomowej broni zginanej poziomo w 90 stopniach. Dzięki temu możemy prowadzić ostrzał nie wychylając się zza osłon terenowych. W połączeniu z celownikiem na podczerwień oraz cyfrowym zoomem, daje to gigantyczną przewagę nad przeciwnikami. Używanie CornerGuna świetnie sprawdza się w praktyce i daje zadziwiająco wiele frajdy. Zwłaszcza, że spluwa służy nie tylko do eliminowania przeciwników, ale również rozwiązywania zagadek logicznych.
[gallery link="file" ids="575314,575311,575310"]
Będąc przy logice, Get Even wymyka się tradycyjnej grze FPS, idąc w kierunku psychologicznego thrillera.
Polacy z The Farm 51 stawiają sprawę jasno - nie mają środków aby konkurować z takimi strzelaninami jak Battlefield czy Call of Duty. Dlatego zamiast rozmachu postawili na wyjątkową narrację, kierowaną do starszych odbiorców szukających w grach wideo czegoś nowego oraz świeżego. Cel został wykonany w stu procentach. Trudno znaleźć mi jakikolwiek inny tytuł, do którego mogę bezpośrednio porównać Get Even. Gra bez dwóch zdań jest oryginalna i jedyna w swoim rodzaju.
Historia mocno miesza graczowi w głowie, cały czas wodząc go za nos. Nic nie jest takie, jak się początkowo wydaje. Twórcy zostawiają wiele poszlak, które doprowadziły mnie do martwego punktu. Co świetne, w kilku miejscach sam mogłem podjąć decyzję na podstawie wcześniej zebranych przesłanek. Prowadziło to do widocznych gołym okiem konsekwencji, które odczuwało się na własnej skórze w następnych lokacjach. Uwielbiam takie elementy!
Muszę jednak rozczarować czytelników wygłodniałych intensywnej, efektownej wymiany ognia. Get Even to bardziej symulator chodzenia i skradania z dodatkiem strzelaniny, niżeli strzelanina z opcjonalnym eksplorowaniem otoczenia. Gra momentami zamienia się w takie tytuły jak The Vanishing of Ethan Carter czy Everybody’s Gone to the Rapture, w których chodzi głównie o spacerowanie pośród ładnego otoczenia. Get Even jest bardziej dynamicznym tytułem, ale nie oczekujcie filmowej kampanii w stylu Blacka czy Call of Duty.
Grze brakuje również szlifów charakterystycznych dla bardziej doświadczonego studia.
W ciągu kilku pierwszych minut rozgrywki zaklinowałem się w… drzewie, musząc na nowo rozpoczynać kampanię. Negatywnym efektem zastosowania fotogrametrii jest bardzo mała interaktywność z elementami otoczenia. Na konsoli gra potrafi gubić klatki, nawet po instalacji wielkiej, zajmującej ponad 10 GB aktualizacji. Sporadycznie część tekstur pojawiała się na moich oczach, a do tego ich rozdzielczość jest bardzo nierówna. W jednym momencie zbieram szczękę z podłogi, aby zaraz potem skradać się korytarzem żywcem przypominającym gry z ery Xboksa 360 i PlayStation 3.
Co się udało:
- Fragmentaryczna narracja i wodzenie gracza za nos
- Niesamowita muzyka
- Część zamkniętych lokacji jest przepiękna
- "Zakończenie", będące nowym początkiem
- Kapitalne angielskie głosy
- Niezwykle atrakcyjna cena
Co się nie udało:
- Wiele pomniejszych błędów
- Kiepska optymalizacja na konsoli
- To nie jest gra dla fanów intensywnych strzelanin
- Mozolny początek
Na całe szczęście światowy wydawca Get Even - Namco Bandai - bardzo sensownie podszedł do wartości polskiego projektu. Gra na Steam kosztuje raptem 30 euro. Jeszcze bardziej postarał się rodzimy dystrybutor, czyli firma Cenega. W Polsce konsolową edycję Get Even nabędziecie za około 100 złotych. W pudełku! Za taką sumę nietuzinkową strzelaninę mogę polecić z czystym sumieniem. Zwłaszcza graczom znudzonym typowym pierwszoosobowym grom single player.