Postawiłem na biurku 40-calowe monstrum. I już wiem, że będę za nim bardzo tęsknił
”Nie no, to już przesada!” - takimi słowami moja Żona przywitała najnowszy monitor Philipsa, który stanął na moim biurku. Ten sprzęt to 40-calowe monstrum o zakrzywionym ekranie i rozdzielczości 4K.
Czym właściwie jest testowany monitor?
Philips BDM4037UW to (lekko) zakrzywiony monitor o przekątnej 40 cali i rozdzielczości 4K, czyli 3840x2160 pikseli (proporcja boków to 16:9). Zastosowana matryca to panel VA z odświeżaniem 60 Hz i podświetleniem W-LED. Producent deklaruje czas reakcji na poziomie 4 ms (szarości), kąty widzenia na poziomie 178 stopni, jasność 300 cd/m2 i pokrycie 123 proc. przestrzeni barwnej sRGB.
40 cali?! A komu to potrzebne?
Philips BDM4037UW swoim rozmiarem bardziej przypomina telewizor niż monitor. Postawiony na biurku wygląda wręcz groteskowo, choć za kilka lat taki widok być może nie będzie rzadkością. Wymiary bez podstawy to ok. 91x53 cm, a wysokość z podstawą to 64 cm.
W praktyce monitor szokuje rozmiarem tylko przez 2–3 dni. Później przyzwyczaiłem się do niego na tyle, że powrót do 24 cali uważam za praktycznie niemożliwy, a na pewno bardzo bolesny.
Po pierwszym szoku okazuje się, że ta olbrzymia przestrzeń robocza jest jak zbawienie. Na ekranie mieści się więcej okien, więcej paneli, a obsługa programów jest szybsza. Podobne odczucie miałem chyba tylko raz, podczas przesiadki z monitora CRT (1024x768 px) na LCD (1600x1200 px). To były HEKTARY wolnej przestrzeni. Nawet ultrapanoramiczne konstrukcje 21:9 o przekątnej powyżej 30” nie robią takiego wrażenia, jak 16:9 przy 40 calach.
Jeżeli zajmujesz się obrabianiem zdjęć, montażem filmów, projektowaniem, modelowaniem, czy rysowaniem, czterdziestocalowy monitor 4K zapewni ci zupełnie inny standard pracy. To jak przeskok w czasie o kilka epok. Albo jak przeprowadzka z kawalerki do dużego domu.
Skoro monitor jest taki duży, to czy nie oszpeci mi biura?
Nie, zdecydowanie nie. Philips BDM4037UW to bardzo ładne urządzenie. Z przodu znajdziemy wąską srebrną ramkę wokół ekranu, a tył jest biały. Bardzo spodobała mi się minimalistyczna, metalowa nóżka. Producent zadbał nawet o przewody, które mają jasnoszary kolor, dzięki czemu ładnie komponują się z bielą obudowy.
Co można podłączyć do tego monitora?
Zestaw portów na tylnej ściance jest naprawdę pokaźny. Mamy dwa wejścia DisplayPort, dwa HDMI (jedno 2.0 i jedno 1.4, oba z MHL), wejście VGA, wejście audio i wyjście na słuchawki (2x jack 3,5 mm) oraz cztery złącza USB 3.0, w tym jedno z funkcją szybkiego ładowania.
Aby monitor działał jako hub USB, nie wystarczy sam kabel zasilania i HDMI/DP. Trzeba jeszcze podłączyć do komputera specjalny przewód USB.
Z tyłu jest jeszcze mocowanie do uchwytów VESA 100x100 mm.
A co z przyciskami i obsługą?
Ten temat Philips załatwił wzorowo. Mamy tu charakterystyczne dla tego producenta rozwiązanie, czyli „grzybek” umieszczony z tyłu po prawej stronie monitora, w zasięgu ręki.
Jest to czterokierunkowy joystick i jednocześnie włącznik. Wychylenie w lewo, w górę i w dół daje dostęp do innej grupy ustawień: trybu wyświetlania (predefionowane ustawienia typu biuro, film, gra), menu MultiView, a także głównego menu.
W głównym menu zmienimy m.in. format obrazu, jasność, kontrast, ostrość, czas rekacji, SmartContrast, ustawienia gammy, dźwięku, temperatury barw, czy ręcznej kalibracji każdej składowej koloru osobno.
Czy Philips BDM4037UW ma głośniki?
W dolnej części monitora, pod maskownicami, faktycznie kryją się dwa elementy, które wydają dźwięk, ale nazywanie ich głośnikami to wyraz skrajnego braku szacunku do prawdziwych głośników.
W skrócie: tak, monitor gra. Nie, nie da się na tym słuchać muzyki. Ba! Nie da się nawet oglądać filmów ani grać w gry. Byle laptop średniej klasy ma lepszą jakość dźwięku, niż „głośniki” wbudowane w BDM4037UW.
Jak daleko trzeba siedzieć od takiego monitora?
Wszystko zależy od ustawionej rozdzielczości i od skalowania elementów systemu. Jeśli chcesz korzystać z 4K ze skalowaniem ustawionym na 100% (co daje największą możliwą przestrzeń roboczą), optymalna odległość od monitora będzie mniej więcej taka, jak w standardowych monitorach 22–24” Full HD. Czyli w praktyce 60, może 70 cm.
Jak to jest z przestrzenią roboczą i skalowaniem interfejsu?
Przyznam, że bardzo szybko przyzwyczaiłem się do rozdzielczości 4K przy skalowaniu 100%. Daje to dokładnie czterokrotnie większą przestrzeń roboczą od monitora Full HD. Wrażenie jest absolutnie niesamowite, zwłaszcza w programach typu Photoshop, Lightroom, czy Premiere Pro.
Niektóre osoby wolą jednak siedzieć dalej od monitora, a wtedy elementy interfejsu mogą być za małe. Na szczęście zarówno macOS jak i Windows 10 (nareszcie!) radzą sobie ze skalowaniem.
Na Windowsie 10 niektóre programy nadal sprawiają drobne problemy ze skalowaniem. W przypadku pakietu Adobe jest o niebo lepiej niż kiedyś, ale dalej nie jest idealnie. Windows oferuje skalę od 100 do 350 proc. ze skokiem co 25 proc, a programy Adobe mają skok co 50 proc, więc nic nie zrobią sobie z bardzo wygodnego ustawienia 125 proc. Do tego aby zastosować zmiany we wszystkich programach na Windows, trzeba się wylogować z systemu.
To jednak czepianie się trochę na siłę. Generalnie można uznać, że każdy dopasuje do siebie przestrzeń roboczą zarówno na Windowsie, jak i na macOS.
Czy zakrzywienie przy takiej przekątnej jest potrzebne?
Philips BDM4037UW ma bardzo niewielkie zakrzywienie i w tym wypadku jest to ogromna zaleta. Kiedy siedzimy na wprost monitora, zakrzywienia właściwie nie widać. Można je dostrzec tylko kiedy monitor oglądamy z boku.
W takim razie dlaczego uważam zakrzywienie za zaletę? Zrobiłem prosty test, w którym usiadłem przed telewizorem (42”) w takiej odległości, w jakiej siedzę przed monitorem. Miałem wrażenie, że ekran wygląda jak beczka. Bierze się to z faktu, że przy tak dużych przekątnych odległość oka do rogów ekranu jest znacznie większa, niż do środka ekranu. Lekkie zakrzywienie w tak dużym monitorze jest więc wskazane, bo nieco wyrównuje te odległości, przez co obraz wygląda na bardziej naturalny.
Czy zakrzywienie przeszkadza? O dziwo, nie. Testowałem już ultrapanoramiczne zakrzywione monitory, i w ich przypadku miałem trudności np. z obróbką zdjęć, a konkretnie z ich poziomowaniem i wyrównywaniem. W Philipsie BDM4037UW ten problem nie występuje. Promień krzywizny jest bardzo duży.
A co z ergonomią?
Ergonomia to temat, z którym nie poradziłem sobie podczas testów monitora Philips. Każdy poradnik pokazujący ergonomiczną pozycję przed komputerem mówi o tym, że górna krawędź ekranu powinna znajdować się poniżej poziomu oczu. Dzięki temu nie patrzymy w górę i częściej mrugamy, co nawilża oczy.
W przypadku monitora o rozdzielczości 40 cali takie ustawienie jest absolutnie niemożliwe. Kiedy urządzenie stoi na standardowym biurku, górna krawędź urządzenia znajduje się znacznie powyżej oczu i głowy. W efekcie często trzeba patrzeć do góry.
Podczas testów nie czułem żadnego dyskomfortu, ani związanego z oczami, ani z odcinkiem szyjnym. Nie wiem jednak czy to samo mógłbym powiedzieć np. po roku korzystania z takiego monitora. Jeśli zamierzasz kupić taką bestię, polecam bardzo dobrze przemyśleć swoje stanowisko robocze.
Philips BDM4037UW ma mały zakres ruchu. Można go jedynie nachylać w zakresie 15 stopni (10 do tyłu i 5 do przodu) i nie można go obracać. Nie ma też regulacji wysokości.
Czy na ekranie można wyświetlić kilka obrazów naraz?
Tak. Monitor może wyświetlać od 1 do 4 niezależnych ekranów, np. z różnych komputerów. Windows i macOS jednocześnie? Nie ma problemu. Ekrany mogą być wyświetlane obok siebie lub w trybie Picture in Picture, czyli w ramce umieszczonej nad głównym ekranem. Położenie ramki można zmieniać.
Jak wypadają kąty widzenia?
Dobrze, choć nie tak dobrze, jak w nowoczesnych panelach IPS. Obraz faktycznie jest widoczny właściwie z każdej pozycji, ale przy bardzo dużych kątach część kolorów jest delikatnie przekłamana. Po matowej matrycy biegnie też charakterystyczne dla paneli VA "matowe odbicie", które miejscowo zmniejsza kontrast.
Jak wypada czas reakcji i smużenie? Czy monitor sprawdzi się w grach?
Philips BDM4037UW nie jest najlepszym wyborem dla graczy. Odświeżanie na poziomie 60 Hz bez obsługi G-Sync i FreeSync nie zapowiada dobrych osiągów dla osób, którym zależy na maksymalnej płynności.
Matryca ma też tendencję do smużenia. Co prawda tryb filmowy i tryb gier poprawiają obraz (szczególnie w połączeniu z funkcją Smart Response), ale pod względem płynności obrazu Philips BDM4037UW jest dość przeciętnym monitorem.
Ile taka przyjemność kosztuje?
40 cali przekątnej, 4K, zakrzywienie ekranu, ładny design… brzmi drogo, prawda? W praktyce cena jest znacznie niższa, niż można się spodziewać. Monitor zadebiutuje na polskim rynku z premierową ceną 2979 zł. Można się spodziewać, że po kilku miesiącach będzie sporo taniej.
Monitor miał już swoją premierę, ale na półki sklepowe trafi dopiero za dwa tygodnie.
Podsumowując, czy warto?
Philips BDM4037UW zrobił na mnie piorunujące wrażenie, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że niektóre osoby może zupełnie rozczarować. Wszystko zależy od głównego sposobu wykorzystania monitora.
Jeśli jesteś graczem, monitor BDM4037UW nie jest dla ciebie. Jeśli pracujesz głównie w pakiecie biurowym i wykorzystujesz komputer do przeglądania internetu, testowany Philips będzie mocną przesadą.
Z kolei jeśli projektujesz, montujesz wideo, albo obrabiasz zdjęcia, Philips BDM4037UW wprowadzi zupełnie nową, o wiele wyższą jakość pracy. 40 cali w połączeniu z 4K daj niesamowite możliwości. Monitor świetnie sprawdzi się też u maniaków seriali. Netflix w 4K wygląda na nim naprawdę zjawiskowo.
Mnie 40 cali rozłożyło na łopatki. Zdecydowanie bardziej wolałbym czterdziestocalowy monitor 4K, niż ultrapanoramiczne konstrukcje z przekątną 34” i rozdzielczością 3440 x 1440. Oba typy urządzeń można znaleźć w tych samych cenach, a komfort pracy na 40 calach w 16:9 jest nieporównywalnie wyższy.