Czy warto kupić tani zegarek do biegania? 15 powodów, żeby to zrobić i 9, żeby jednak nie
Nie ma kolorowego, dotykowego ekranu, nie wyświetli powiadomień i wpisów kalendarza, ba, w ogóle nie połączy się z telefonem. A mimo to są powody, żeby kupić właśnie taki zegarek sportowy. Serio.
Jakie to powody? Już podaję. A razem z nimi powody, dla których część z zainteresowanych uzna, że lepiej dać sobie z nim spokój. Ostateczna decyzja oczywiście należy do was.
Zacznijmy od plusów zegarka sportowego Kruger&Matz Navigator 100:
+1: Nie będzie cię kosztował całej wypłaty.
Navigator 100 kosztuje zaledwie 500 zł. Zaledwie, bo w świecie sportowych zegarków jest to cena naprawdę niezbyt wygórowana.
Nie jest to może taki lekki wydatek jak kupno opaski za 50-100 zł, ale jednak nie obciąży naszego portfela tak bardzo, jak najtańsze propozycje niektórych uznanych producentów.
+2: Zestaw w tej cenie jest bardzo przyjemny.
Nie jest może niesamowicie bogaty, ale i tak nikt nie powinien narzekać.
Poza zegarkiem dostajemy tutaj uchwyt do mocowania na kierownicy roweru i - przede wszystkim - pasek do pomiaru tętna. Na tej półce cenowej przeważnie ten ostatni musimy dokupić i często kosztuje on prawie połowę ceny samego zegarka.
+3: Ma GPS. I ten GPS działa.
To chyba absolutna podstawa. Kruger&Matz Navigator 100 ma odbiornik GPS i odbiornik ten działa jak najbardziej poprawnie, nawet jeśli zestawimy go z droższymi konstrukcjami.
Oczywiście nie ustali naszej lokalizacji na starcie tak szybko, jak droższe zegarki wspierane informacjami z telefonu, ale i tu nie jest tak źle. Choć pierwsze namierzanie może zająć 2-4 minuty, to kolejne przebiegają już dużo sprawniej.
W kwestii dokładności - wliczając w to bieganie w lesie czy wśród wysokich budynków, nie mam do Navigatora większych zastrzeżeń. Przekłamania, jeśli już występują, są niewielkie i nie wpływają znacząco na końcowy dystans.
Starczy tylko dodać, że różnica pomiędzy moim, 5-krotnie droższym w momencie premiery (i ponad 3-krotnie teraz) zegarkiem sportowym, a Navigatorem 100, przy 10 km wynosiła maksymalnie 100 metrów. I trudno stwierdzić, który miał ostatecznie rację. Widać zresztą na zestawieniu, że kluczowe parametry (dystans, prędkość, etc.) są niemal identyczne.
Warto jednak wspomnieć o jednej, być może niezbyt znaczącej różnicy pomiędzy tymi zegarkami. Mój w trakcie biegu zgromadził ponad 3500 punktów lokalizacyjnych. Plik GPX wyeksportowany z K&M zawierał ich... 355. Co to zmienia? Ano w zasadzie nic, patrząc na wyniki. Ale trasa z mojego zegarka jest po prostu bardziej wygładzona i lepiej oddaje rzeczywisty przebieg biegu.
PS. Zastrzeżenia mam głównie do pomiaru wysokości. Nie wiem, w jaki sposób jest realizowany, ale - jak zresztą widać na wcześniejszym zrzucie ekranu - jest raczej mocno... z czapy.
+4: Czujnik tętna, cóż, też działa.
Wolałbym wprawdzie, żeby jego materiałowa część była trochę szersza, ale poza tym nie mogę mieć do niego większych uwag.
Łączy się z zegarkiem bezproblemowo, wskazania są bardzo zbliżone do droższych konstrukcji, a całość zasilana jest z pojedynczej, płaskiej bateryjki, więc - znając życie - wystarczy nam na bardzo, bardzo długo.
+5: Biegaj z sercem (wiem, trochę suche).
Pulsometr nie tylko pozwala po treningu sprawdzić jakie tętno mieliśmy w trakcie ćwiczenia, ale też monitorować je - w tym i strefami - w czasie trwania, czy sprawdzać np. średnie tętno.
+6: Navigator... potrafi nawigować.
Nie liczcie oczywiście na mapę, nawet najbardziej uproszczoną. Ba, na tym ekranie nie zobaczymy nawet zapisu śladu naszej trasy. Navigator 100 nie jest w stanie zaoferować nam takich rzeczy.
Potrafi natomiast przede wszystkim zaprowadzić nas do punktu, z którego zaczęliśmy aktywność, co w przypadku np. biegania w nieznanym terenie bardzo może się przydać. W mieście może trochę mniej, ale zawsze to jakiś ratunek.
Możemy też na komputerze stworzyć trasę i przesłać ją do zegarka, a potem wspomagać się takimi wskazaniami w trakcie aktywności. Choć trzeba pamiętać, że to dalej będą tylko wskazania "na azymut" od punktu do punktu. Nie widzimy podglądu trasy, a jedynie kompas z małą strzałką w środku, wskazującą kierunek do kolejnego punktu. Czyli taka trochę nawigacja na ślepo. Przydałby się chociażby podgląd śladu.
Ewentualnie punkty możemy zapisywać w terenie - tym samym np. notując sobie ciekawe miejsca "na później".
+7: Cel? Możesz sobie ustalić sam.
Navigator 100 nie oferuje niestety żadnych opcji treningowych (np. interwałów), ale możemy za to ustalić sobie cele. Np. chcemy przebiec 15 km albo spalić 500 kalorii - droga wolna.
+8: Ma przyciski.
Niby wiadomo, że zegarek sportowy powinien mieć przyciski, ale jednak niektórzy producenci o tym zapominają. Navigator 100 ma pięć przycisków, więc z obsługą w rękawiczkach nie powinno być problemów.
+9: Ma podświetlenie.
Wprawdzie trzeba je włączać ręcznie, ale jest, działa, przy nocnym bieganiu bardzo się przydaje.
+10: Można z nim biegać w deszczu.
Nie można się z nim wprawdzie wybrać na basen, ale lekki deszcz czy trochę błota (sprawdzone jedno i drugie) mu nie zaszkodzą.
+11: Możesz w nim biegać i biegać... bez podłączania do komputera.
Zegarek jest w stanie zapisać w pamięci 350 godzin trasy GPS. To oznacza, że możemy praktycznie codziennie biegać z nim po godzinę przez cały rok i dopiero wtedy zapełni mu się pamięć.
+12: Wbrew pozorom jest całkiem wygodny.
Niby dosyć twarda guma i niepiękny plastik, ale problemów z jego noszeniem w trakcie biegania nie zgłaszam. Zresztą mój podstawowy zegarek biegowy jest jeszcze większy i cięższy, więc co ja mogę mówić...
+13: Ma to, co potrzeba. I nic więcej.
Nie ma tutaj masy rozpraszaczy, udziwnień i kombinacji. Są podstawowe funkcje. To zegarek, który zakładamy na bieganie czy rower, włączamy, kończymy bieganie/jazdę - wyłączamy, synchronizujemy dane i odkładamy.
Nie bawimy się nim, nie denerwujemy się na to, że jakaś funkcja nie działa do końca poprawnie, nie tracimy czasu na szukanie dla niego aplikacji, która pozwoli nam z drugiego końca świata wyłączyć światło w sypialni, etc.
Ot, po prostu jest zegarkiem GPS - pokazuje godzinę i zapisuje ślad GPS.
+14: Dobra, rozbudowana aplikacja
Aplikacji Sport Tracks nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Przynajmniej jeśli zaczynał biegać jeszcze w czasach, kiedy zegarki nie przesyłały danych do internetu, a synchronizowało się je z komputerem i potem trzeba było nasze wyczyny przeglądać wyłącznie lokalnie. W skrócie: to bardzo dobra, rozbudowana aplikacja, która może wyglada trochę archaicznie, ale wszystko co niezbędne ma na pokładzie - nawet dla tych trochę bardziej zaawansowanych.
Dodatkowo nasze wypady zapisywane są w formacie GPX, więc możemy je wysłać niemal do każdego serwisu sportowego na świecie.
PS. Z tego co udało mi się wyszukać, ST nie występuje w wersji na macOS. A że Navigator nie może działać w trybie dysku USB... cóż, sami możecie odpowiedzieć sobie na pytanie, co to oznacza.
+15: Nie musisz go codziennie ładować.
Przy takim wyświetlaczu, braku łączności z telefonem i braku jakichkolwiek wodotrysków, możemy być pewni, że Navigator 100 wytrzyma tygodnie, jeśli nie miesiące w trybie zegarka.
A w trybie biegania? Ciekawostka - producent czasu pracy na akumulatorze nie podaje. Nie ma też wskaźnika procentowego. Mogę więc tylko napisać tyle, że biegałem z nim od ostatniego ładowania 4 razy po godzinę i jeszcze się nie rozładował. Ale wiele więcej raczej nie wytrzyma, może jeszcze jeden albo dwa biegi.
Co zresztą niewiele zmienia, bo to i tak zegarek typowo pod sport - po ćwiczeniu i tak go zdejmiemy i podłączymy do ładowania - chociażby w celu synchronizacji.
Teraz czas na wady. A tych jest kilka jest.
Bo przecież nie ma zegarka bez wad. Prawda?
-1: Ten ekran jest, cóż...
Po prostu brzydki. Do tego ma umiarkowany kontrast, co w połączeniu z raczej połyskliwym pokryciem wyświetlacza sprawia, że czasem trzeba się w niego mocno wpatrywać - zwłaszcza tam, gdzie danych jest naciapane w nadmiarze. Stary jak świat Garmin Forerunner 305 pod względem jakości ekranu niestety rozkłada Navigatora 100 na łopatki.
Nie mówiąc już o tym, że tak wyglądającego zegarka na pewno nie nosiłbym ze sobą na co dzień, więc długi czas pracy na akumulatorze w trybie zegarka... nie ma żadnego znaczenia. I tak schowacie go do szuflady po bieganiu/jeździe na rowerze.
-2: Dawno nie widziałem tak skomplikowanego w obsłudze produktu.
Poważnie. Zawsze czytam instrukcje testowanych sprzętów, ale to jest pierwszy, w przypadku którego musiałem siedzieć z instrukcją i urządzeniem, próbując zrozumieć co i jak.
Po czym pobiegłem na pierwszy bieg i co? I nie zapisałem sobie trasy.
Co robimy, jeśli idziemy biegać? Przełączamy się na tryb biegania? Teoretycznie tak. Nawet będzie nam liczyć dystans. Błąd! Trzeba wejść w tryb stopera i tam wystartować - inaczej zliczy nam dystans i wszytko, ale... nie zapisze tego. Na szczęście jeśli wystartujemy w trybie stopera, możemy potem przełączyć się na ekran biegania, gdzie...
-3: Prędkość podawana jest w kilometrach na godzinę.
Wszędzie super, wszędzie taka jednostka może być. Ale osoby biegające korzystają przeważnie z tempa, wyrażanego w minutach na kilometr (taka śmieszna jednostka).
Czy da się na nią przełączyć na Navigatorze 100? Nie, a przynajmniej instrukcja w żaden sposób tego nie podpowiada. Może i powalczyłbym w takim razie z menu, ale...
-4: Nawigacja po menu jest trudna.
Mamy aż 5 przycisków, ale i nawet taka ich liczba nie umożliwiła stworzenia logicznego systemu nawigacji po ustawieniach zegarka.
Może i jestem rozpieszczony dotykowymi ekranami, ewentualnie prostym systemem strzałek i przycisków "ok", "powrót", ale to niczego nie tłumaczy. To się po prostu źle obsługuje.
-5: Weź tu zrozum jak to działa.
W 99 proc. zegarków sportowych na rynku włączasz zegarek, klikasz start, biegniesz i dopiero wtedy zliczane są wszystkie informacje.
Tutaj zliczane są... od początku. Dystans - od momentu włączenia GPS. Tętno - od momentu założenia paska i połączenia się automatycznie z zegarkiem.
Tak, jeśli zaczniemy aktywność, w pliku wynikowym dostaniemy zapis danych tylko od faktycznego startu ćwiczenia - to ok. Ale dlaczego na zegarku zobaczymy sumę danych z okresu przed treningiem, w trakcie i po? Trzeba je ręcznie resetować tuż przed startem, żeby na nadgarstku mieć komplet.
I po co?
-6: Synchronizacja danych dopiero w domu.
Lubię sobie po zakończeniu biegania przejść jeszcze kilkaset metrów spokojnie, nudę zabijając sprawdzaniem parametrów mojego biegu. Tutaj nie mogę tego zrobić - synchronizacja danych możliwa jest tylko poprzez kabel, komputer i aplikację.
Ba, zegarek nawet nie pokaże nam podsumowania treningu po jego zakończeniu. Po prostu się wyzeruje.
Trochę kiepsko, jak na 2017 rok. Nawet pomimo tego, że aplikacja Sport Tracks jest bardzo przyjemna w obsłudze i nawet bardziej wymagającym powinna się spodobać.
Ale cóż, nie ma to jak Bluetooth...
-7: Brak różnych typów aktywności.
Rower, bieganie, chodzenie, wędrowanie po górach - to wszystko możemy zarejestrować za pomocą Navigatora 100. Tylko typ tych aktywności będziecie musieli samodzielnie ustawić po zgraniu danych do programu - na zegarku nie da się zmienić nic. Jest jeden tryb, jeden typ aktywności. I tyle.
A mogłoby to rozwiązać chociażby problem z km/h i min/km.
-8: Pola danych? A co to takiego?
Każdy biegający czy jeżdżący na rowerze ma jakiś zestaw informacji, które są dla niego ważne i chce je widzieć bez dotykania zegarka. Z Navigatorem możemy mieć problem.
Zegarek ma kilka podstawowych ekranów dla aktywności - bieg, tętno, stoper, kompas/nawigacja. Na każdym z nich mamy jedną informację główną i jedną dodatkową, czyli np. aktualną prędkość i dystans. Ale jak ktoś chce zobaczyć trzy pola danych albo dobrać dowolne - nie ma takiej opcji.
Trzeba klikać.
-9: Niska cena, ale konkurencja jest.
500 zł - niby niewiele jak na zegarek sportowy, zwłaszcza w komplecie z paskiem z czujnikiem tętna. Ale to nie znaczy, że blisko niego nie ma bardziej renomowanych graczy, przy czym biorąc pod uwagę fakt, na jak długo taki sprzęt może wystarczyć, czasem różnica 100 czy 200 zł jest do pominięcia.
Przykłady? Jeden z absolutnie najlepszych niedrogich zegarków sportowych, Polara M400, można kupić właśnie za 500 zł i to bez specjalnego szukania. Zestaw z paskiem kosztuje wprawdzie dodatkowe 100 zł, ale to niewielka różnica, a dostaniemy w pakiecie łączność z telefonem, powiadomienia, monitorowanie aktywności, więcej statystyk i do tego obsługuje świetną aplikację mobilną i portal internetowy. A, i ekran, który jakoś wygląda.
Szukamy dalej, może taniej? Tutaj do gry wchodzą proste, ale również bardzo dobre zegarki TomToma - z monitorowaniem aktywności, łącznością z telefonem (choć bez powiadomień - podobno jeszcze nad tym pracują), przyjemnym portalem, a i da się znaleźć taki zegarek w takiej cenie, że po dokupieniu paska wyjdzie koszt porównywalny z Navigatorem 100.
Największa różnica? Navigator oferuje nawigację - nie pełnoprawną, ale jednak - podczas gdy konkurencja już nieszczególnie. M400 wspiera "powrót do punktu startu", natomiast nie wspiera jako takich tras. TomTom oferuje obsługę tras (wraz z podglądem śladu) dopiero od modelu Runner 3, czyli czeka nas wydatek niecałych 600 zł plus jeszcze czujnik tętna.
Navigator 100 ma swoje mocne strony - od braku zbędnych wodotrysków, przez bardzo dobrze działający GPS i czujnik tętna, aż po bogaty zestaw i podstawowe, ale skuteczne funkcje nawigacyjne. Jest po prostu solidnym zegarkiem z GPS.
Gdyby tylko jego obsługa nie była tak trudna i tak nielogiczna, a do tego na pokładzie znalazł się Bluetooth...