REKLAMA

Jedna funkcja, którą powinien mieć twój nowy smartfon, jeśli planujesz zakup w 2017 roku

Znasz to uczucie, kiedy zapominasz podłączyć smartfon do ładowania przez noc i budzisz się rano, a w telefonie zostało w najlepszym wypadku kilkanaście procent energii? Ty musisz zaraz wyjść z domu i tego dnia możesz być pewnym jednego: smartfon nie wytrzyma nawet do południa. Strasznie frustrujące, prawda? Ja na szczęście mam to za sobą.

Jaki smartfon kupić w 2017? Ważne, żeby miał tę jedną funckję
REKLAMA
REKLAMA

W ubiegłym roku zainwestowałem w szybką ładowarkę do smartfona. Telefon, który wtedy używałem, wspierał technologię Quick Charge, ale producent poskąpił i nie dodał odpowiedniej ładowarki do pudełka. Dokupiłem ją i odetchnąłem z ulgą.

Od tamtego czasu przez moje ręce przeszło kilka smartfonów i większość z nich wspierało szybkie ładowanie. Jednak nie wszystkie. Tych, które technologii Quick Charge od Qualcomma, SuperCharge od Huaweia lub innej podobnej nie obsługiwały, używałem ze zdecydowanie mniejszą przyjemnością.

Taki telefon wolniej się ładuje, co nie jest problemem, gdy chcemy np. naładować smartfon przez noc. Kłopot robi się wtedy, gdy mamy bardzo mało czasu i chcemy podładować akumulator w ciągu dnia, np. wpadamy do biura na moment lub za kilkanaście minut musimy wyjść z domu, a odkrywamy, że naszemu smartfonowi przydałoby się podpięcie do ładowarki.

W takich okolicznościach szybkie ładowanie, jakkolwiek nazwał je producent, okazuje się zbawieniem.

Nie wiem, czy też tak masz, ale ja, jak widzę, że telefon się już rozładowuje i zostało w nim niewiele życia, robię się dziwnie zdenerwowany. Zaczynam się stresować, czy starczy energii do chwili, kiedy znowu będę mógł podłączyć ładowarkę. Denerwuję się, że akumulator zdechnie, a właśnie wtedy ktoś dla mnie ważny będzie chciał się ze mną skontaktować; albo przegapię głupi telefon od kuriera, który wywiezie moją paczkę na obrzeża miasta i znowu będę musiał robić wyprawę, aby ją odebrać. Gdy w smartfonie kończy się energia w mojej głowie pojawiają się właśnie takie czarne scenariusze.

Choć muszę przyznać, że od pewnego czasu podobne sytuacje mogę już tylko wspominać. I to bez większej tęsknoty.

Najpierw w 2016 roku zainwestowałem we wspomniana szybką ładowarkę, później przesiadłem się na smartfon z nieco większym akumulatorem (i również funkcją QuickCharge), a od pewnego czasu korzystam z rewelacyjnego Huaweia Mate 9, który ma akumulator o pojemności 4000 mAh oraz wspiera superszybkie ładowanie.

Efekty?

W pierwszym tygodniu korzystania z Mate’a 9 trzykrotnie zdarzyło mi się, że nie podłączyłem telefonu na noc do ładowania. Totalnie o tym zapomniałem, bo pod koniec dnia smartfon miał około 50 proc. energii, więc nie czułem, że uchodzi z niego życie. Gdy pierwszy raz rano odkryłem, że telefon się nie ładował przez noc, byłem trochę zły na siebie. Szybko jednak okazało się, że podłączenie ładowarki na kilkanaście minut dało Mate’owi taki zastrzyk energii, że bez problemu wytrzymał do końca dnia, dokładniej do późnych godzin nocnych.

Wiem, wiem… problemy pierwszego świata - powiedzą niektórzy. Ale dla mnie to jest naprawdę duża zmiana. Komfort cyfrowego życia uległ znaczącej zmianie na lepsze dzięki smartfonom, które potrafią się bardzo szybko ładować. To zaś przekłada się na realne udogodnienie i mniej stresów.

Niby pierdoła, ale jakby nie patrzeć, posiadamy te wszystkie gadżety po to, żeby ułatwiały nam codzienne życie, a nie przytłaczały zupełnie nowymi problemami.

Dzisiaj nie wyobrażam już sobie nowego smartfona bez funkcji superszybkiego ładowania akumulatora. Jeśli też masz już dosyć stresu i nerwów związanych z wiecznie rozładowaną komórką, a w 2017 roku planujesz wymienić sprzęt, upewnij się, że nowy telefon będzie wspierał technologię SuperChage, Quick Charge lub inną podobną. Gwarantuję, że poczujesz różnicę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA